Bezsilność matki: zajęła pustostan

Matka z 3-letnią córeczką zajęła pustostan w Opolu, bo nie starczało jej na życie. Miasto wystąpiło o eksmisję. Pani Aleksandra zarabia za mało, by utrzymać się w wynajmowanym mieszkaniu. Oprócz eksmisji kobiecie grozi utrata dziecka, o które w każdej chwili może upomnieć się duński ojciec.

Aleksandra Kwaśnicka przez trzy lata pracowała na kierowniczym stanowisku w duńskiej firmie pośrednictwa pracy. W Danii urodziła się jej trzyletnia obecnie córeczka Marta. Pani Aleksandra mówi, że związek z ojcem Marty, Duńczykiem Tommim do udanych nie należał.

- Miał ciężkie dzieciństwo i przekładał to na dorosłe życie. On chciał kontrolować moje życie, kontrolować córki życie. Powiedział, że jak kogoś kontroluje, to wtedy ta osoba go nie zostawi – opowiada.

Pani Aleksandra mówi, że partner zagroził jej odebraniem córki. W ciągu jednej nocy z półtoraroczną Martą uciekła do Polski. Zabrały ze sobą tylko jedną walizkę. W Polsce problemy się nie skończyły... 

- Wróciłam do Polski w lutym 2011 roku. Na drugi dzień miałam telefon z urzędu duńskiego z pytaniem, gdzie jestem i dlaczego wyjechałam. Zaczęła się też walka o zdrowie, bo córka przez kilka miesięcy chorowała – opowiada pani Aleksandra. 

Mała Marta jest chora na nerki. Na jej leczenie co miesiąc pani Aleksandra wydaje od 150 do 300 zł. Za wynajmowane mieszkanie płaciła 1200 zł. Z 1800 zł pensji zostawało 300-400 na przetrwanie. Aby się utrzymać pani Kwaśnicka zajęła pustostan. Od razu zgłosiła to w Urzędzie Miasta Opola.

- Pani Aleksandra zadzwoniła do nas z płaczem. Mówiła, że o jej sprawie została powiadomiona policja. Twierdzi, że usłyszała w gminie, że pogorszyła swoją sytuację i teraz jej były partner, jeżeli będzie starał się o odzyskanie dziecka, będzie miał na to większe szanse ze względu na to, że ona będzie osobą karaną – mówi Mirela Mazurkiewicz, dziennikarka Nowej Trybuny Opolskiej.

Miasto wystąpiło o eksmisję pani Aleksandry.

– Jest święta zasada, że wszystkie osoby, które samowolnie zajmują lokale, nigdy nie pozostają w tych lokalach, zawsze są eksmitowane – tłumaczy Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola.

- Ola często zwracała się do urzędu miasta o pomoc z różnymi wnioskami i tej pomocy nie otrzymywała. To, że zdecydowała na się na ten krok to desperacja – mówi znajoma pani Aleksandry.

Brak miejsca w żłobku spowodował utratę dodatkowej pracy. 1800 złotych pensji to za mało, żeby przeżyć z chorym dzieckiem. Jednak zbyt dużo, aby dostać jakikolwiek dodatek z opieki społecznej.

- Miałam dochód i nie podlegałam pod żadną pomoc. 1200 zł płaciłam za mieszkanie, a około  400 zł za przedszkole Na życie zostawało mi 200 złotych – opowiada pani Aleksandra.

- Jeżeli chodzi o pomoc natychmiastową, to nie mamy takich możliwości, nawet dla osób, które powracają zza granicy – mówi Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola.

W urzędzie miasta proponują pani Aleksandrze zamieszkanie w domu samotnej matki oraz pomoc psychologiczną. Nasza propozycja, żeby przyznać mieszkanie na kilka lat, żeby kobieta mogła uregulować sprawy opieki nad córką, nie znajduje uznania.

- Myślę, że nic tutaj odkrywczego nie powiem, jeżeli stwierdzę, że każdy z przypadków ma jakieś swoje powody nadzwyczajne. Kolejka do lokali jest niestety bardzo długa – powiedział Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola.

- Władze duńskie w każdej chwili mają prawo upomnieć się o dziecko. Z jednej strony jest ojciec czy duńska rodzina zastępcza, która ma bardzo dobre warunki dla tego dziecka, a z drugiej strony jest matka, która mieszka w ośrodku dla bezdomnych. Mam nadzieję, że miasto będzie chciało jednak pomóc. Jak nie ten lokal, to jakikolwiek inny. Nie potrzebuję żadnych zasiłków, niczego. Będę już normalnie żyła. Jedyne co nam potrzeba to mury i dach – podsumowuje pani Aleksandra.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl