Postawili halę, pogrążyli budowlańców

Budowa hali meblowej w Bartoszycach pogrążyła lokalne firmy budowlane. Przedsiębiorcy od kilku miesięcy czekają na pieniądze za wykonaną pracę. Podwykonawca z Warszawy płacić nie zamierza, sam złożył wniosek o upadłość. Twierdzi, że wszystkiemu winny jest główny inwestor. Ten odbija piłeczkę. W Bartoszycach została nowa hala i firmy budowlane z ogromnymi długami.

- Wszystko dzieje się w majestacie prawa, państwo pozwala na takie historie, a my nie mamy żadnego pola manewru – mówi Jagoda Gawerska, która pracowała przy budowie hali.

Budowa hali meblowej w Bartoszycach dla niemieckiego inwestora jest już zakończona. Generalnym wykonawcą prac była Przemysłówka Holding z Olsztyna. Firma zatrudniła do budowy podwykonawcę z Warszawy. Podwykonawca z Warszawy wynajął małe firmy z Bartoszyc.

Lokalni przedsiębiorcy przyznają, że początkowo byli zadowoleni ze współpracy z warszawską firmą, za wykonaną pracę otrzymali wynagrodzenie. Niestety, dobre relacje nie dotrwały do końca budowy.

- Faktura opiewa na 190 tys. zł i do dziś nie jest zapłacona. Kontakt się urwał. Wszelkie monity, sygnały, chęć zdobycia informacji od tych państwa z Warszawy nie jest możliwa – mówi Zbigniew Dembowski, przedsiębiorca, który czeka na zaległe pieniądze.

- Ogólna  kwota, jaka nie została mi zapłacona to 342 tys. zł. Czekam na pieniądze już 3 miesiące – dodaje inny przedsiębiorca, Dariusz Szutowicz.

- Szanse na odzyskanie należności są małe albo żadne. Firma podwykonawcza z Warszawy złożyła wniosek o upadłość 5 listopada. Pojawia się pytanie: skąd ta firma będzie płaciła, skoro jej stan majątkowy jest taki, że trzeba zgłaszać wniosek o upadłość?

Prezes firmy unika kontaktów, nie odbiera telefonów. Ta postawa świadczy, że nie ma szans na odzyskanie pieniędzy – mówi Maciej Janowski, radca prawny, pełnomocnik Grzegorza Korzeniewskiego, przedsiębiorcy, który budował halę.

Rozmawialiśmy z żoną warszawskiego przedsiębiorcy. Kobieta pracuje w firmie i zna sytuację z Bartoszyc. Jej zdaniem to Przemysłówka Holding z Olsztyna winna jest im pieniądze.

- Jakie są nasze roszczenia w tej chwili?1,2 mln zł Natomiast nasze zaległości względem innych małych firm są na poziomie 800 tys. zł. Tam są wykonane prace dodatkowe, bez których ten obiekt nie mógłby powstać – powiedziała kobieta.

- Wszystkie faktury, które trafiły do naszej firmy zostały opłacone. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnych zobowiązań. Za kwotę, jaką podał pan W. za roboty dodatkowe można było drugi taki obiekt wykonać. Mniej więcej jest to około 800 tys. zł. Dotyczy to przestoju sprzętu i dodatkowych materiałów, tak że roszczenie są bezpodstawne – mówi Piotr Gryszczuk, prezes Przemysłówki Holding z Olsztyna.

Firma Przemysłówka Holding z Olsztyna nałożyła na podwykonawcę z Warszawy blisko 160 tys. zł kary za nieterminowe wykonanie prac. Podwykonawca następnie taką samą kwotą ukarał firmę pana Dariusza Szutowicza. Mężczyzna z karą się nie zgadza. Twierdzi, że wszystko wykonywał jak należy. Brak wynagrodzenia i nałożona kara to dla niego duży kłopot.

- Przepracowaliśmy całe lato na tej budowie. Pieniądze z lata w budowlance są konsumowane zimą. Tu nie będzie tych pieniędzy, a zatrudniam 20 osób. Będę je musiał prawdopodobnie zwolnić – mówi pan Dariusz.

O problemach firm z Bartoszyc chcieliśmy bezpośrednio porozmawiać z prezesem warszawskiej firmy – Jackiem W. Nie udostępnił swojego numeru telefonu, dlatego kontakt odbywał się za pośrednictwem jego żony. Kiedy zapytaliśmy o upadłość firmy, kobieta stwierdziła jedynie, że wniosek został wycofany. Kiedy realizowaliśmy materiał, prezes nie znalazł dla nas czasu.

- Cały czas trwają rozmowy, negocjacje, sprawa jest niezamknięta z „Przemysłówką”, nie wiemy, czy będzie konflikt, który skończy się w sądzie, czy może dojdziemy do porozumienia. Dlatego mąż nie zamierza zajmować żadnego stanowiska przed kamerami – powiedziała żona prezesa warszawskiej firmy.

Pozostali lokalni przedsiębiorcy również obawiają się o przyszłość swoich firm. Wszyscy zgodnie przyznają, że nie mogą dłużej czekać na zaległe pieniądze.

- Ta suma jest mi potrzebna, żeby opłacić moich wierzycieli, oni też czekają na pieniądze. Mój przypadek jest na tyle szczególny, że mam leasing od 2008 roku na pompogruszkę wzięty w jenach. Muszę zlikwidować firmę, ludzie już mają wymówienia. Sam chyba poszerzę szeregi bezrobotnych – mówi Zbigniew Dembowski, przedsiębiorca, który czeka na zaległe pieniądze.

- U mnie też są leasingi. Będę musiał wziąć kredyt na spłacenie leasingow i zapłacenie za paliwo – dodaje Waldemar Serej, inny przedsiębiorca.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl