Tropem zabójcy 16-latki

Samanta pokłóciła się z matką i w nocy wybiegła z domu. Jej ciało znaleziono dwa dni później. Morderca poderżnął gardło w taki sposób, że omal nie odciął dziewczynie głowy. Chciał zabić i zrobił to w sposób bezwzględny. Później nawet nie starał się ukryć ciała. Dlaczego zabił? Czy dziewczyna go znała? A może Samanta była tylko jedną z jego ofiar?

- Cięcie było jakby zabójca chciał ściąć głowę – mówi pani Barbara, matka zamordowanej Samanty.

Samanta miała 16 lat. Mieszkała w Jasieniu, małej wsi w pobliżu Opola. Niczym się nie wyróżniała, nie miała wrogów. Półtora roku temu mówiła o niej cała Polska.

Jest 10 czerwca 2011 roku, sobotni wieczór. W domu Samanty wszyscy szykują się już do snu. Około godziny 23 matka przypadkowo odkrywa, że dziewczyna w tajemnicy przed nią kupiła sobie telefon. Dochodzi do kłótni. Po chwili sprawy przybierają nieoczekiwany obrót.

- Zabrałam jej ten telefon, żeby zobaczyć z kim utrzymuje kontakty – opowiada pani Barbara,  matka zamordowanej Samanty.

- Ona go miała od drugiej klasy, od wakacji. Nie wiem, czemu to ukrywała. Powiedziała, żebym jej dała 5 minut, by zdążyła wyjść z domu – wspomina Ramona, siostra Samanty.

- Świadkowie zeznali, że około godziny 12 w nocy widzieli Samantę w szczerym polu, a od strony Opola, przy lesie zbliżał się jakiś mężczyzna. Ktoś jej wyszedł naprzeciw, zabrał do samochodu i odjechali – dodaje pani Barbara.

Po kłótni z matką Samanta wymyka się z domu. Jej zwłoki zostają znalezione dwa dni później – w oddalonym o ponad 30 kilometrów lesie. Ma poderżnięte gardło. Rana jest tak głęboka, że morderca niemal odcina jej głowę.

- Miała dziurę w policzku, przecięte pół ucha, a na dłoni ślady od noża, jakby się broniła. Mogła mieć nawet szczękę złamaną, bo usta się nie domykały – opowiada matka Samanty.

- Sprawca chciał, żeby ofiara zginęła. To nie było ślepe odreagowanie emocji, w szale zadawanie jakichś ciosów, tylko precyzyjna chęć odebrania życia. Zrobił to dla przyjemności, albo z nienawiści do ludzi – mówi Jan Gołębiowski z Centrum Psychologii Kryminalnej.

Na ciele Samanty nie znaleziono śladów gwałtu. Wiadomo, że zginęła kilka godzin po swojej ucieczce z domu. Morderca nie starał się ukryć ciała. Jakby chciał, aby szybko je odnaleziono. Dlaczego zabił?

Wersja pierwsza: miłość

- Samanta miała w komórce kontakt „Kochanie”. Nie wiedziałam, że ma chłopaka. Zmieniła się. Zaczęła się malować, nosiła bluzki bardziej wydekoltowane... Zmianę było widać, ale człowiek nie przypuszczał – mówi o córce pani Barbara.

- Byli razem może ze trzy miesiące. Mówiła, że się często kłócą się, że jest bardzo zazdrosny , ale nie bała się go – dodaje Ramona, siostra Samanty.

Wiosną 2011 roku Samanta zaczęła spotykać się z Adrianem, 20-letnim mieszkańcem jednej z pobliskich wsi. Na kilka dni przed śmiercią postanowiła z nim zerwać. Adrian natychmiast znalazł się w cieniu podejrzeń. Niestety, mężczyzna nie zgodził się z nami porozmawiać.

- Pewne poszlaki wskazują na niego. Został upokorzony, ale to już kwestia dokładnych czynności śledczych, żeby potwierdziły lub obaliły tę tezę – mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

- Miał alibi, wszystko zostało sprawdzone. Na chwilę obecną wykluczyliśmy taką możliwość – dodaje oficer operacyjny policji.

Wersja druga: sieć

- Samanta była bardzo aktywna w internecie. Nie jestem pewna, ale tym kontem chyba ktoś operuje, bo czasami widać, że jacyś znajomi są dodawani - twierdzi Ramona, siostra zamordowanej Samanty.

- Przed śmiercią poznawała dużo chłopaków. Byli z Małopolski, znad morza, tak porozsypywani po całej Polsce. Starsi od niej – opowiada Joanna, koleżanka Samanty.

- Dotarliśmy do tych osób, zostały sprawdzone przez nas i wyeliminowane jako potencjalni sprawcy – mówi oficer operacyjny policji.

Wersja trzecia: łowca

W sprawie śmierci Samanty przesłuchano ponad tysiąc osób. Pojawiła się hipoteza, że morderca dziewczyny w rzeczywistości jest seryjnym zabójcą. Rok po tragedii śledztwo jednak umorzono.

- Sprawdzaliśmy zdarzenia z całej Polski. Tu nie ma co straszyć osoby seryjnym zabójcą krążącym po Polsce i szukającym ofiar – uspokaja oficer operacyjny policji.

Jednak miesiąc po umorzeniu śledztwa w okolicach Radomia zaginęła 15-letnia Monika. Była podobna do Samanty. Żyła w podobnych warunkach. Zniknęła o tej samej porze w niemal identycznych okolicznościach.

- Zmieniła się w ostatnim czasie. Stała się bardziej odważna. Zaczęła rozpuszczać włosy, dbała o siebie. Słyszeliśmy, że pisała ze starszymi, ale czy to prawda, nie wiemy – opowiada Katarzyna, koleżanka zaginionej Moniki.

- Zauważyłam, że bardzo dużo pisze, otrzymuje bardzo dużo SMS-ów. Pytałam od kogo. Twierdziła, że od koleżanki, skryta była – mówi Agnieszka Kobyłka, siostra zaginionej Moniki.

- Wyglądają dość podobnie, kolejnym podobieństwem jest korzystanie z internetu – twierdzi Jan Gołębiowski z Centrum Psychologii Kryminalnej.

- Wykluczamy, że to seryjny morderca. Nic na to tak naprawdę nie wskazuje – mówi Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, która prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa Samanty.

Porzucając ciało Samanty morderca pozostawił śledczym swoje DNA. Mimo to, policjantom do dziś nie udało się natrafić na jego ślad. Każdy kolejny dzień działa na jego korzyść. Chyba że zdecyduje się uderzyć ponownie…

- Być może przysłuży nam się przypadek, trochę szczęścia, jakie będą mieli policjanci. To nie jest istotne. Najważniejsze jest to, żebyśmy ustalili kim on jest i zatrzymali go, żeby spotkała go zasłużona kara – podsumowuje Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl