ZUS nie czeka. Więzienie!
Iwona Świetlik prowadziła świetnie prosperującą firmę odzieżową IVETT. Przez kryzys jej przedsiębiorstwo popadało w długi, a ona sama kilka dni temu trafiła do więzienia. Jej dramat zaczął się, gdy zamiast zwalniać pracowników, postanowiła wstrzymać się z opłacaniem składek do ZUS-u i urzędu skarbowego. Urzędnicy czekać nie chcieli. Złożyli wniosek o likwidację firmy, choć mieli zabezpieczenie: hipotekę działki pani Iwony.
- Była w bardzo złym stanie psychicznym, kompletnie załamana, bo nie dość, że została ograbiona ze wszystkiego, to jeszcze zabrana do więzienia – mówi Andrzej Skottak, przyjaciel Iwony Świetlik i były dyrektor do spraw handlowych w jej firmie.
55-letnia Iwona Świetlik, matka trojga dorosłych dzieci, przez blisko 30 lat prowadziła firmę IVETT produkującą odzież w Rawie Mazowieckiej. Zatrudniała ponad 60 pracowników. W 2009 roku w wyniku kryzysu gospodarczego popadła w długi.
- Wystarczyło zwolnić 30 osób, ale postanowiłam, że powalczę o swoich ludzi – opowiada pani Iwona.
Właścicielka płaciła pensje pracownikom, ale nie odprowadzała składek do ZUS i fiskusa. Trzy lata temu jej dług wynosił 270 tysięcy złotych. ZUS złożył do sądu wniosek o upadłość, mimo że był zabezpieczony hipoteką działki o wartości 2,5 miliona złotych. Rozmawiamy z Aleksandrą Musialik, rzecznik ZUS w Tomaszowie Mazowieckim.
Rzecznik: Korzystniejsze byłoby, żeby sam właściciel to sprzedał. Nie byłoby wtedy kosztów komorniczych.
Reporterka: Była taka propozycja sprzedam działkę, ureguluję dług, dajcie mi szansę.
Rzecznik: Dobrze, tylko dłużniczka deklarowała w nieokreślonych terminach i nieokreślonych wysokościach.
W maju 2010 roku sąd gospodarczy ogłosił likwidację firmy IVETT. Zrobił to bez obecności właścicielki na rozprawie, pozbawiając ją możliwości obrony. Kolejny sąd uznał wyrok za bezprawny i nakazał przesłuchać Iwonę Świetlik. Sąd gospodarczy przyjął jednak formę posiedzenia niejawnego i ponownie uniknął obecności pani Iwony.
- Tym razem sprawa została rozpoznana nie na rozprawie, ale na posiedzeniu, gdzie dopuszczalna jest możliwość braku obecności dłużnika. To nie było wbrew wytycznym sądu okręgowego, bo wytyczne dotyczą rozprawy, a odbyło się posiedzenie niejawne – mówi Jarosław Papis, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi.
Zanim wyrok się uprawomocnił, majątek pani Iwony przejął syndyk, który zaczął wyprzedaż wszystkiego za bezcen. Zdaniem pani Iwony to działalność syndyka doprowadziła firmę i majątek do ruiny.
- Nikt tam nie dbał o to, żeby to mieszkanie ogrzewać, żeby to mieszkanie normalnie funkcjonowało, żeby je wietrzyć. Tam jest pleśń, tam jest grzyb, tam jest naprawdę nieprzyjemnie. Popękały rury w ścianach, całe mieszanie jest zniszczone – mówi Jerzy Jaszowski, główny wierzyciel i przyjaciel pani Iwony.
Udało nam się porozmawiać z syndykiem, Ewą F.:
Ewa F.: Ja nie jestem od remontowania domu pani Świetlik.
Reporterka: Ale od dbania o ten majątek.
Ewa F.: Tak. Zadbany jest.
Reporterka: Pani syndyk, w jakim stanie jest ten dom?
Ewa F.: Na parterze, na ścianach jest grzyb, ale przecież ja tego grzyba nie przyniosłam do domu pani Świetlik.
Reporterka: Dlaczego za złotówkę sprzedawała pani towar, który jest wart kilkadziesiąt złotych?
Ewa F.: To były spodnie, których nikt już nie chciał nabyć. W starym modelu, typu dzwony. Chodzi się teraz w dzwonach? Nie widzę u pani dzwonów.
Przez pierwsze dwa lata działalności syndyk nie oddała żadnemu wierzycielowi nawet złotówki. Po doniesieniach medialnych ZUS doczekał się spłaty zaledwie połowy długu.
Kilkudziesięciu pracowników pani Iwony straciło źródło utrzymania.
- Pracowałam w tym zakładzie 21 lat, do dziś nie mam pracy, nie mogę znaleźć zatrudnienia – mówi Agata Socha, była pracownica firmy IVETT.
- Ja do tej pory nie rozumiem, jak to mogło się stać, że państwo tak zgnoiło, zniszczyło człowieka. Dla mnie to jest niewytłumaczalne – dodaje Sławek Cukier, były pracownik firmy IVETT.
Kilka dni temu rozegrał się ostatni akt dramatu pani Iwony. Do jej drzwi zapukała policja. Za długi wobec państwa pani Iwona została ukarana grzywną w wysokości 10,5 tysiąca złotych, której nie była w stanie zapłacić. Dług zamieniono na więzienie.
- Człowiek po takich przeżyciach obojętnieje, na wiele rzeczy staje się coraz bardziej obojętny, ale chciałabym stąd wyjść jak najszybciej – mówi pani Iwona.
O tragedii pani Iwony dowiedział się ruch społeczny Niepokonani 2012. Stowarzyszenie jednoczy obywateli zrujnowanych przez urzędników państwowych – bohaterów polsatowskiego programu „Państwo w Państwie”. To dzięki pomocy stowarzyszenia, pani Iwona dzisiaj jest już na wolności.
- Nasze stowarzyszenie składa się z samych takich pokrzywdzonych, takich obywateli „Nikt”. Zdecydowaliśmy się na zbiórkę pieniędzy. Zebraliśmy, wpłaciliśmy i myślę, że będzie dobrze – mówi Mariola Jarmułowicz, przedstawicielka stowarzyszenia Niepokonani 2012.
- Chciałabym to jakoś odpracować, odwdzięczyć się. Cieszę się bardzo, że jestem w tym stowarzyszeniu, że ono powstało. Jest tak dużo ludzi pokrzywdzonych w tym kraju przez organy państwowe… One żyją z naszych podatków, powinny być dla nas, a nie my dla nich – podsumowuje Iwona Świetlik.*
* skrót materiału
Reporterka: Agnieszka Zalewska