Urodziła bliźniaki i spaliła w piecu

Zwłoki noworodka w piecu! 33-letnia kobieta z Grabkowa w Lubuskiem ukrywała ciążę przed bliskimi, a później zabiła nowonarodzone bliźniaki. Jeden było w całości zwęglony, drugi nadpalony. Kobieta zmarła z powodu krwawienia poporodowego i wychłodzenia organizmu. Gdy rozegrał się dramat, w domu były jej dwie 6-letnie córki. Kim była Żaneta Z i dlaczego nikt nie zauważył jej ciąży?

- Ja nie byłam pewna, czy ta pani jest w ciąży. Ona sugerowała, że przytyła kilka kilogramów w sezonie zimowym – mówi Alicja Skiert, pracownik socjalny Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubsku.

33-letnia Żaneta Z. mieszkała w niewielkim Grabkowie koło Żar z dwiema sześcioletnimi córkami - bliźniaczkami. Kiedy w niedzielę do drzwi mieszkania kobiety zapukała jej siostrzenica, okazało się, że dzień wcześniej w czterech ścianach rozegrała się tragedia.

- Siostrzenica chciała wziąć te dzieci na sanki. Otworzyły dziewczynki, powiedziały, że mama śpi, a ona już była sztywna – opowiada sąsiad Żanety Z.

- Ekipa dochodzeniowo-śledcza zastała na miejscu zwłoki 33-letniej kobiety. Znaleziono też zwłoki dwojga noworodków. Ich wiek określono na siódmy miesiąc. Zwłoki były nadpalone, jedno z ciał, znalezione w palenisku pieca węglowego, było w całości zwęglone – informuje Urszula Jamka z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

- Nic nie przypuszczaliśmy. Dopiero się dowiedzieliśmy w stodole. Przyszedł, powiedział: Żaneta zamordowana – mówi krewny Żanety Z.
Jak się okazało, kobieta nie została zamordowana. Przeprowadzona wczoraj sekcja zwłok potwierdziła szokujące przypuszczenia prokuratury.

- Kobieta zmarła z powodu wychłodzenia organizmu i krwawienia poporodowego. Dzieci były zdrowe, zdolne do życia poza organizmem matki. Określono płeć jednego, to dziewczynka, ważyła 2,5 kilograma – informuje Urszula Jamka z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Prawdopodobnie Żaneta Z. planowała zabójstwo swoich nowonarodzonych dzieci. Ukrywała ciążę przed rodziną i sąsiadami.

- Nikomu nie wspomniała, nawet swojemu ojcu. On coś podejrzewał, wysyłał do lekarza, ale mówiła, że wszystko w porządku – mówi krewny kobiety.
Jej koleżanka dodaje: wykopki robiła, na jagody chodziła, na grzyby, na spacery. Pieszo do opieki do Lubska chodziła. Nic nie powiedziała na temat tuszy, tylko, że mało je, a tyje.

Żaneta Z. była pod opieką ośrodka pomocy społecznej. Podczas ostatniej wizyty pracownik socjalny zaczął podejrzewać, że kobieta jest w ciąży.

- Zmienił się wygląd pani Żanety, zasugerowałam, czy przypadkiem nie jest w ciąży, kategorycznie zaprzeczyła. Dla mnie ta pani była osobą, która wszystko robiła dla dobra dzieci, więc nie spodziewałabym się takiego zakończenia sprawy – opowiada Alicja Skiert, pracownik socjalny Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubsku.

Żaneta Z. była samotną matką. Pół roku temu rozstała się z konkubentem - ojcem sześcioletnich bliźniaczek. Nie wiadomo, czy to Krystian G. jest ojcem nowonarodzonych dzieci. Mężczyzna przebywa w areszcie śledczym w Lubsku. Nie zgodził się na rozmowę.

- To były takie tam, drobne kradzieże, kilka skumulowało się, to go posadzili – mówi sąsiad Żanety Z.

- On był do rany przyłóż, jak nie pił. Jak pił, to się zapominał, wychodził z domu i wracał po czterech dniach, jak pieniądze kończyły się – dodaje koleżanka kobiety.

Po sobotniej tragedii córki Żanety Z. trafiły pod opiekę rodziny. O ich dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny.

- U siostry są. Siostra też jej nie pomagała, to chociaż niech jej dzieci weźmie. Najbliższa rodzina, która żyje dom obok, też nią gardziła, że z pijakiem się związałam, nie miała wsparcia. Walczyła z przeciwnościami losu, wiatr jej w oczy, a ona do przodu, nie wiem, dlaczego to zrobiła – mówi koleżanka Żanety Z.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl