Mordowała noworodki. Konkubent wiedział?
Nowe, szokujące fakty w sprawie zbrodni w Hipolitowie na Podlasiu. Beata Z. urodziła i zabiła sześcioro dzieci. Kilka dni temu prokuratura ujawniła wyniki sekcji zwłok czterech noworodków. Wiadomo, że kobieta donosiła ciąże, a ojcem wszystkich dzieci jest konkubent kobiety, Antoni G. Czy to możliwe, by nie wiedział o zbrodni? Udało nam się do niego dotrzeć.
Reporterka: Pan był ojcem wszystkich tych dzieci, to chyba jest o czym rozmawiać.
Antoni G.: Nie, niestety, jakbym był ojcem, to bym był zamknięty.
Reporterka: Ale są wyniki sekcji.
Antoni G.: Koniec dyskusji!
- Do tej pory zarzut w tej sprawie został przedstawiony tylko Beacie Z. Trwają ustalenia, czy ktoś jej pomagał – mówi Maria Kudyba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łomży i dodaje:
Znaleziono zwłoki czwórki dzieci. Dysponujemy już ekspertyzami biegłych i wiemy, że są to dzieci z ciąż donoszonych przez Beatę Z. Są to dzieci Beaty Z. i jej konkubenta, to dwie dziewczynki i dwóch chłopców.
Beata Z. urodziła łącznie dziesięcioro dzieci. Dwoje ze związku małżeńskiego i dwoje ze związku z konkubentem żyje. W październiku śledczy w piwnicy i na strychu domu w Hipolitowie odnaleźli zwłoki czworga dzieci. Beata Z. wskazała, gdzie ukryła zwłoki kolejnego dziecka.
- Dziecko zostało zatopione w zbiorniku wodnym znajdującym się nieopodal domu.
Odnalezienie ciała było niemożliwe, bo nastąpił znaczny upływ czasu od zatopienia – tłumaczy Maria Kudyba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łomży.
Los ostatniego noworodka jest nadal nieznany. Według badań DNA, ojcem wszystkich zabitych dzieci jest konkubent Beaty Z., 53-letni Antoni G. Czy to możliwe, że mężczyzna o niczym nie wiedział? Próbowaliśmy z nim porozmawiać.
Antoni G.: Ja mam za dużo zdrowia odebrane.
Reporterka: Ale sześcioro dzieci nie żyje.
Antoni G.: Może i sto nie żyć! Ja nie chcę dyskutować, proszę mnie nie nachodzić.
Reporterka: Jak pan może żyć z kobietą i nie wiedzieć, że jest w ciąży?
Antoni G.: Pani wie…
Reporterka: Nie wiedział pan, że ona te dzieci morduje?
Antoni G.: Zaraz będzie pani wiedzieć, dzwonię na policję.
- On jest strasznie porywczy, ma tak, odkąd pamiętam. Często jak byliśmy z bratem mniejsi, to zostawaliśmy w domu, a mama nocowała u wujka, siedzieliśmy całymi dniami sami, a mama była tam – opowiada Katarzyna Z., córka Beaty Z.
Oficjalnie ani rodzina, ani sąsiedzi nie zauważyli kolejnych ciąż Beaty Z. Niczego nie zauważył też pracownik socjalny ani kurator. Dopiero w zeszłym roku przedstawicielkę ośrodka pomocy społecznej zaniepokoiło zachowanie Beaty Z.
- Sylwetka pani Beaty była gruba. Powiedziała, że nie jest w ciąży, że była zima i przytyła, pracy jest mało, jedzenia dużo, więc przytyła – mówiła Teresa Zaręba, pracownik socjalny Ośrodka Pomocy Społecznej w Stawiskach, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy o Beacie Z.
- Mama zawsze nosiła długie, szerokie bluzki, tak że trudno mi było stwierdzić, czy jest w ciąży. W lato zwracałam jej uwagę, że jest gorąco, a ona chodzi w długich ciuchach, ale mówiła, że jest jej zimno. Miała problemy z nerkami, więc nie zwracałam na to uwagi – opowiada Katarzyna Z.
- Jak ona bez przerwy u tego chłopa siedziała to co, on muchy z niej oganiał? Zgłosić to? A wiadomo, co on by zrobił. To jest narwaniec. To nie sztuka powiedzieć, potem może z dymem puścić – mówiła sąsiadka Beaty Z.
Beata Z. przebywa w areszcie. Grozi jej dożywocie. W więzieniu odwiedziła ją dorosła córka.
- Zapytałam, dlaczego to zrobiła. Powiedziała, że żałuje, ale nie umie na to odpowiedzieć. Nie chciałam tego drążyć, bo było mi ciężko zobaczyć się z nią – powiedziała Katarzyna Z.
Młodsze dzieci Beaty Z. trafiły do rodziny zastępczej. Starsze nadal mieszkają w domu, gdzie zabijane były noworodki. Nie mają gdzie pójść.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk