Zastrzelił psa, bo szczekał

Zastrzelił psa, bo głośno szczekał. Piotr W. od kilku tygodni wynajmuje dom obok rodziny Gliszczyńskich z Sulejowa. Mężczyźnie przeszkadzało szczekanie ich psa. Upominał właścicieli, wzywał policję, w końcu nie wytrzymał i zastrzelił psa z wiatrówki. Grożą za to nawet dwa lata więzienia.

- Piesek pani będzie szczekał, to mam sobie zatyczki włożyć do uszu? Ja mam prawo do spokoju w nocy. To znaczy, że co? Pies rządzi ulicą? Chyba nie – twierdzi Piotr W., który zastrzelił psa sąsiadów.

Ośmioletnia Halina była ukochanym psem małego Kacpra. Trafiła do domu państwa Gliszczyńskich w Sulejowie koło Piotrkowa Trybunalskiego jako trzymiesięczne szczenię. Sam Kacper, na krótko przed pojawieniem się Haliny, dopiero nauczył się dobrze chodzić.

- Ona była taka malutka… Otwierało się drzwiczki i tak gwałtownie wybiegała. Bawiła się z nami, z kolegami. Jak chodziliśmy z kolegami na poziomki, to ona z nami. Pilnowała mnie i kolegów – rozpacza 11-leteni Kacper.

Dziś po Halinie został tylko pusty kojec. Wszystko za sprawą Piotra W., sąsiada rodziny Gliszczyńskich, który od trzech tygodni wynajmuje sąsiedni dom. Pan Piotr prawie całe życie mieszkał w bloku. Gliszczyńscy mówią, że być może dlatego nie jest przyzwyczajony do szczekania psów pilnujących posesji.

- Jeżeli to jest piesek dziecka, to mogli go sobie trzymać w domu, tam by im ujadał, a nie  pod moim oknem. Żona musiała spać na materacu dmuchanym w 6. czy 7. miesiącu ciąży zagrożonej, bo ten pies tak ujadał. Prosiłem tych ludzi. W którymś momencie człowiekowi nerwy puszczają – mówi Piotr W., który zastrzelił psa.

- Gdy sąsiad mi zwrócił uwagę, to od razu przenieśliśmy psa na drugą połowę podwórka. Latał sobie wzdłuż siatki drugiego sąsiada – mówi pani Izabela, właścicielka psa, mama Kacpra.

- Na swoich to ona w ogóle nie szczekała. Szczekała na obcych, żeby właścicielom dać znać. Tak samo robił mój pies, tak samo inne psy – dodaje Bogdan Olszewski, sąsiad rodziny
Gliszczyńskich.

Piotr W. twierdzi, że trzy razy zwracał uwagę Gliszczyńskim, że szczekanie Haliny mu przeszkadza. Raz, w nocy wezwał policję. 14 stycznia wcześnie rano pani Izabela znalazła psa martwego. Halina leżała pod wiatą.

- Sekcja zwłok wykazała w sposób bezsporny, że przyczyną śmierci było wykrwawienie spowodowane śrutem, który przeszył klatkę piersiową, uszkadzając płuca oraz serce – mówi Mirosław Kasprzyk, lekarz weterynarii z Sulejowa.

- Wziąłem wiatrówkę i po prostu strzeliłem. Nawet nie myślałem, że zabiję z takiej odległości psa. Dostanie w dupsko, będzie wiedział, może przestanie wyć – tłumaczy Piotr W., który zastrzelił psa.

Od śmierci psa Kacper nie może dojść do siebie. Rodzice zapisali go na terapię do psychologa.

- Na początku w ogóle nie chciał spać sam, bał się wychodzić do szkoły – opowiada Roman Gliszczyński, ojciec chłopca.

- Nie wiem jak to nazwać: głupota, nieświadomość, niewrażliwość na drugiego człowieka, zwłaszcza na dziecko, które pewnych rzeczy nie jest w stanie jeszcze zrozumieć. To bardzo przykre, że tacy ludzie bezmyślnie zabijają zwierzę, nie zdając sobie sprawy, jakie konsekwencje to może przynieść dla innego człowieka – mówi Barbara Gujska, psycholog ze Stowarzyszenia Stop Manipulacji.

- Właściciel wiatrówki usłyszał zarzut zabicia psa. Za to grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności – informuje Ilona Sidorko z Komendy Powiatowej Policji w Piotrkowie Trybunalskim.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl