Spisek czy alkoholowy rajd radnego?
Powiatowy radny z Sejn ma Podlasiu usłyszał wyrok za alkoholowy rajd po ulicach miasta. Policja zatrzymała go na gorącym uczynku i przebadała alkomatem. Mimo to Stanisław J. do winy się nie przyznał! W sądzie przedstawił świadków, którzy mieli widzieć, że kierowała jego żona. Sędzia nie uwierzył, ale radny zapowiedział odwołanie. Mówi, że padł ofiarą tajemniczego spisku.
Stanisław J. to były wicestarosta, a obecnie radny powiatowy z Sejn na Podlasiu. Twierdzi, że stał się ofiarą spisku zorganizowanego przez przeciwników politycznych. Oskarżono go o jazdę pod wpływem alkoholu. Samorządowiec twierdzi, że feralnego dnia, kiedy został zatrzymany przez policję samochód prowadziła jego żona. O sprawie nie chce jednak rozmawiać.
- Nie udzielam wywiadów, zrozumiał pan! To moja sprawa – mówi radny Stanisław J.
Przypomnijmy: 27 kwietnia mężczyzna świętował obchody 55-lecia miejscowej straży pożarnej. W uroczystościach brał udział prezydent Bronisław Komorowski. Po jego wyjeździe impreza przeniosła się do restauracji. Kiedy radny opuścił lokal, wsiadł do samochodu. Tylko cudem nie staranował pojazdu, którym jechał pan Krzysztof z kolegą.
- Jechaliśmy drogą z pierwszeństwem, a on wymusił pierwszeństwo. Kolega zahamował, z drugiej strony hamowały inne samochody. Radny jechał środkiem ulicy, później po chodniku. O mało nie uderzył w płot. W samochodzie głowa latała mu na prawo i lewo – mówił pan Krzysztof, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy o radnym.
- Do policjantów zabezpieczających wizytę prezydencką podszedł obywatel informując, że najprawdopodobniej pijany kierowca zmierza autem w kierunku granicy litewskiej – mówił Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Powiadomiono wszystkie okoliczne patrole policji i straży granicznej. W pewnym momencie samochód radnego został zauważony przez stróżów prawa.
Funkcjonariusze usiłowali go zatrzymać, ale kierowca nie reagował. Rozpoczął się pościg.
- Dopiero kiedy samochód wjechał na podwórko domu, w którym mieszka, radny został zatrzymany. Po przebadaniu miał w jednym badaniu półtora promila, a w drugim ponad dwa promile alkoholu – informował Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Radny zarzekał się, że to nie on prowadził samochód. W sądzie, po kilku miesiącach od zdarzenia, pojawili się nagle świadkowie wskazani przez Stanisława J., którzy potwierdzili jego wersję. Dotarliśmy do rodziny państwa O. z Sejn. To rzekomo oni widzieli, że samochodem kierowała wówczas żona radnego.
- Jechałam akurat razem z małżonkiem i nie widziałam żadnych policjantów, żeby gonili – mówi Danuta O.
- To pana niech nie obchodzi, co zeznałem. Ja zeznałem całą prawdę, co widziałem – zapewnia Marian O.
- Większość nie potrafiła powiedzieć, skąd oskarżony wiedział, że akurat ich należy wezwać przed sąd i że oni widzieli tę scenę – mówi Monika Karpowicz, dziennikarka Przeglądu Sejneńskiego.
- Policjanci cały czas za nim jechali. Nie spuszczali go z oczu. Zatrzymali go wychodzącego z samochodu. Nie ma możliwości, żeby to żona prowadziła – zapewnia Kamil Sorko z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
- My stoimy na stanowisku, że świadkowie, którzy zeznają, że oskarżony tego dnia nie prowadził pojazdu, składają fałszywe zeznania na jego korzyść. Jeżeli dojdzie do skazania Stanisława J. za jego czyn, my będziemy wnioskowali, aby ukarać osoby, które kłamią – dodaje Radosław Jasiński, zastępca prokuratora rejonowego w Augustowie.
Wersję policji potwierdziły także inne osoby. 23 stycznia zapadło w tej sprawie pierwsze rozstrzygnięcie. Sąd w Sejnach nie dał wiary świadkom radnego i jego żony oraz ich zeznaniom. Uznał winę Stanisława J. i skazał go na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Orzekł też zakaz prowadzenia pojazdów i nakazał zwrócić prawo jazdy.
Radny wciąż jednak ma prawo jazdy i może prowadzić legalnie samochód. Sąd nie sprecyzował, kiedy dokładnie radny ma je oddać. Wyrok nie jest prawomocny. Radny Stanisław J. się nie poddaje. Nadal twierdzi, że jest niewinny.
- Ja się nie przyznaję, bo tam tak nie było, będzie odwołanie od wyroku, na pewno – powiedział.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki