Wojsko niszczy zapasy na Legii

Wojsko niszczy zapasy na Legii. Półmrok przełamywany tylko przez kilka świetlówek zasilanych z agregatu, przejmujący chłód, brak wody. W takich warunkach trenuje młodzież w sekcji zapaśniczej Legii Warszawa. Po upadku CWKS Legia sekcję prowadzi Stowarzyszenie Sportu Atletycznego. Jego problemy wiążą się z czynszem za halę, jaki pobiera wojsko. To aż 5 tys. zł.

- Od nowego roku nie mamy wody w kranach, do toalet za chwilę będę musiał przynieść śnieg, bo już nieładnie pachnie. Jest piec centralnego ogrzewania, zbiornik na paliwo i agregat, który służy nam do uruchomienia pieca centralnego i oświetlenia. Niestety wystąpiła awaria, silnik pracuje, ale nie wytwarza prądu. Jestem trenerem w Legii od 1997 roku, pracuję z młodzieżą. Nigdy nie było gorzej – mówi Mariusz Stępień, trener zapasów.

- W gablocie tradycji znajdują się puchary, które nasi zawodnicy zdobyli podczas zawodów krajowych i międzynarodowych. Te niżej to puchary, które zdobyli najmłodsi zawodnicy, kadeci, juniorzy. Ten puchar jest za zdobycie drużynowego mistrza Polski w zeszłym roku. Trochę się tego nazbierało przez ostatnie lata – oprowadza nas Ksawery Biedermann, prezes Stowarzyszenia Sportu Atletycznego – Legia 1926.

- Młodzieży, mimo że warunki są skrajne, jest dużo. W mojej grupie jest 20-25 zawodników – dodaje trener Mariusz Stępień.

Dramatyczna sytuacja sekcji zapaśniczej spowodowana jest brakiem pieniędzy na czynsz, jakiego za dzierżawę budynku wymaga Agencja Mienia Wojskowego. Ponad 5 tysięcy miesięcznie przekracza możliwości stowarzyszenia, a dług cały czas rośnie.

- Naszego stowarzyszenia nie stać na płacenie tak wysokiego czynszu. Nie jesteśmy jednostką budżetową, pracujemy społecznie, szkolimy młodzież – mówi Ksawery Biedermann, prezes Stowarzyszenia Sportu Atletycznego - Legia 1926.

- Wyznaczyliśmy czynsz uwzględniający to, że jest to placówka prowadząca działalność non profit, działalność sportową i rekreacyjną. Rośnie zadłużenie sekcji. To dość wysoka kwota, ponad 65 tysięcy złotych – mówi Małgorzata Golińska, rzecznik Agencji Mienia Wojskowego.

Sytuacją sekcji zapaśniczej Legii oburzony jest także mistrz olimpijski Andrzej Wroński. Przez 20 lat trenował w Legii i tam odnosił największe sukcesy.

- Gdy przychodzi do konkretów: wsparcia finansowego, udostępnienia miejsca, wtedy się wszyscy odwracają, zapominają o tych naprawdę przyziemnych problemach. Wydaje mi się, że takie sporty walki nie potrzebują dużych nakładów finansowych – mówi Andrzej Wroński, dwukrotny mistrz olimpijski w zapasach.

Po informacjach prasowych na temat trudnej sytuacji sekcji zapaśniczej, prezes stowarzyszenia został zaproszony na rozmowę do ministerstwa sportu. Liczył, że efektem tego spotkania będzie konkretna pomoc.

- Nie ma takiej możliwości, byśmy zapłacili długi klubu, bo klubów w Polsce jest 3300. Nie moglibyśmy finansować przygotowań reprezentacji na igrzyska, mistrzostwa świata, płacić stypendiów – mówi Katarzyna Kochaniak, rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki.

- Jak to jest, że piłkarze są dotowani na 10 różnych sposobów i zarabiają miliony, a dla zapaśników z nie mniejszymi osiągnięciami nie ma kilku groszy za tę salę? – pyta ojciec jednego ze szkolących się zapaśników.

Okazuje się jednak, że na działalność sportową można spojrzeć łaskawszym okiem. Tak stało się w przypadku sekcji zapaśniczej Śląska Wrocław.

- Budynek jest przeznaczony do sprzedaży, ale czynsz jaki nam dała Agencja Mienia Wojskowego jest symboliczny, jakieś 280 zł – opowiada Mariusz Kruszyc, trener sekcji zapaśniczej Śląska Wrocław.

- Najważniejsze, że młodzież jest i chce trenować. Naszą rolą jest szukanie młodzieży, pozyskiwanie młodych talentów do uprawiania sportu i jakoś nam to wychodzi, mimo że jest tu ciemno i zimno – mówi Mariusz Stępień, trener zapasów.

- Wiele osób, dzięki tej hali, odeszło od życia codziennego, od ulicy, od używek, alkoholu. Mam nadzieję, że dalej będzie można prowadzić taką działalność – dodaje Daniel Stępień, wicemistrz Polski juniorów.

- Jeżeli sekcja się rozbije, to dzieci będą musiały coś ze sobą zrobić. Albo będą siedziały przed komputerami, albo pójdą na ulicę – podsumowuje Michał Stein, ojciec jednego ze szkolących się zapaśników.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl