Ławnik kontra prezes sądu

Ławnik pozwał sąd! A dokładniej byłego prezesa Sądu Rejonowego w Opatowie. Sędzia Andrzej D. sugerował, że Barbara Kowalik nie może być ławnikiem, bo… jest chora psychicznie. Z kolei aktualny prezes tego sądu Artur Ł. uważa, że pani Barbara ławnikiem być nie może, bo na przeszkodzie stoi wyrok ciążący na jej mężu. Obie sprawy trafiły aż do Sądu Najwyższego. Ławnik twierdzi, że jest niewygodna, bo wykryła nieprawidłowości w sądzie.

- Bardzo skrzywdził mnie i moją rodzinę. Nie tylko skrzywdził, ale po prostu złamał prawo – mówi Barbara Kowalik.

Sprawa Barbary Kowailk z Opatowa jest bez precedensu. Pierwszy raz bowiem zdarza się, aby ławnik pozwał prezesa sądu, w którym orzekał. Wszystko zaczęło się w 2004 roku.

- Została zgłoszona przez ludzi, sami ją zgłosili. W pierwszej kadencji nie uczestniczyła w żadnej sprawie, nie była proszona, nie chciano jej wydać na czas legitymacji – mówi Stefan Kowalik, mąż pani Barbary.

Zwłoka z zaprzysiężeniem pani Barbary miała być zapowiedzią dalszych jej kłopotów z prezesem. W 2008 roku bowiem wystosował on wniosek do rady miasta o odwołanie jej z funkcji ławnika. Argumenty, na jakie powoływał się sędzia, były dla pani Barbary szokujące.

- Zabawił się w psychiatrę. Potrafił napisać, że nie mogę być ławnikiem ze względu na stan psychiczny zdrowia… nie tylko ławnikiem, ale nie mogę pełnić żadnych funkcji społecznych. Przecież  to jest niesamowity skandal. Złożyłam wszystkie dokumenty w 2008 roku, zgodnie z wymogami było w nich zaświadczenie lekarskie, w którym napisano: nie ma przeciwwskazań do pełnienia funkcji ławnika – mówi Barbara Kowalik.

- To żona była ławnikiem, nie ja. To jej dotyczyło pismo, nie mnie. Moją osobę użyto tylko jako szantażu mojej żony – twierdzi mówi Stefan Kowalik.

Pismo mówiło bowiem o rzekomym wyroku ciążącym na mężu pani Barbary. Rada miasta odrzuciła wniosek. Podobnie stało się z drugim, niemal identycznym złożonym przez następnego prezesa. Skąd tak ostre zarzuty ze strony sędziego? Pani Barbara podejrzewa, że są wynikiem osobistej zemsty. Kilka lat wcześniej pracowała w Punkcie Pomocy Ofiarom Przestępstw.

- Zaczęli przychodzić ludzie z innymi problemami, że są krzywdzeni przez policjanta, a to przez sędziego. Takich spraw było coraz więcej – opowiada Stefan Kowalik.

- Wykazała wiele nieprawidłowości w Sądzie Rejonowym w Opatowie. W związku z tym stała się niewygodna jako ławnik – mówi Bożena Popek, była podopieczna Punktu Pomocy Ofiarom Przestępstw.

Państwo Kowalikowie zdecydowali się walczyć o swoje dobre imię. Pani Barbara pozwała byłego już prezesa Andrzeja D. Pan Stefan pozwał również jego następcę, Artura Ł. Początkowo sądy przyznawały rację Kowalikom. Obydwie sprawy trafiły aż do Sądu Najwyższego.

- Skargę kasacyjną w sprawie Stefana K. wniósł Rzecznik Praw Obywatelskich we wrześniu ubiegłego roku. Sąd Najwyższy 24 października postanowił przyjąć skargę kasacyjną do rozpoznania – informuje Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego Sądu Najwyższego.

- Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę, że takie orzecznictwo sądu, który stara się usprawiedliwiać prezesa sądu tym, iż działał w interesie jednostki, którą kieruje, jest niezgodne z prawem i z konstytucją – mówi Grzegorz Walczak, dziennikarz Gazety Wyborczej.

- Nic mi nie wiadomo, żeby miało mieć miejsce jakieś postępowanie dyscyplinarne. Andrzej D. jest w dalszym ciągu sędzią – powiedział Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.

Andrzej D. został jednak pozwany jako osoba prywatna, a nie jako organ sądowy. Na nieoficjalną rozmowę udało nam się namówić tylko jego następcę, Artura Ł. Nie zgodził się na ujawnienie jej treści.

- Szewc jak źle zrobi buty, to się najwyżej ich nie kupi. Natomiast sędzia, prokurator jest świętą krową – uważa Stefan Kowalik, mąż pani Barbary.*

* skrót materiału

Reporterki: Martyna Grzenkowicz, Sylwia Kozłowska-Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl