Interwencja: 10 lat blisko ludzi

Wyjątkowy jubileusz Interwencji. Dziś nasz program kończy 10 lat! Wszystko zaczęło się od kilku reporterów i niewielkiego pokoju, w którym mieściły się dwa biurka. Dziś Interwencję tworzy zgrany zespół ponad stu dziennikarzy, montażystów i operatorów. Jesteśmy dumni, że pracujemy w programie z misją. Demaskujemy oszustów, patrzymy urzędnikom na ręce, reagujemy na zło, a przede wszystkim pomagamy.

- Pierwszy był prezes Zygmunt Solorz-Żak… Widząc duże zainteresowanie widzów telewizją prywatną, gdzie można zadzwonić, mówił do nas: odbierajcie te telefony, zrobimy z tego program. Chodziłam, pamiętam to było w kuchni, i myślałam, jak ten program ma się nazywać. Wtedy mój syn spytał: jaki to program? - Taki interwencyjny, ludzie dzwonią, mają swoje problemy, a my interweniujemy – odpowiedziałam. – To jak interweniujecie to Interwencja – opowiada Dorota Gawryluk, dziennikarka Telewizji Polsat.

- Zawsze stawaliśmy po stronie zwykłych ludzi, ludzi nieszczęśliwych, poszkodowanych. To było autentyczne zaangażowanie. Dlatego ten program jest wiarygodny – dodaje Bogusław Chrabota, wieloletni dyrektor publicystyki w Telewizji Polsat, obecnie redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita”.

Po 10 latach wracamy do pierwszego odcinka Interwencji. Pierwszym prowadzącym był Janusz Zadura. Spotkaliśmy się z nim i  przypomnieliśmy ten historyczny odcinek programu.

- Matko! Taki młody byłem? – uśmiecha się i dodaje: Robiliśmy wtedy te programy nie tak, jak teraz ze studiem, tylko w terenie. Wybieraliśmy tajemnicze, przyciemnione uliczki, a prezenter po nich chodził. Takie były początki.

- Przez te lata zmieniała się muzyka, zmienili się ludzie, zmieniała się czołówka, sprzęt, ale program pozostał taki sam, bo problemy naszych widzów są takie same – mówi Jarosław Pawlak, montażysta Interwencji, który pracował przy pierwszym odcinku programu.

- Chyba prowadziłem najwięcej odcinków Interwencji ze wszystkich prowadzących. Kiedy podsumowywaliśmy nasze dziesięciolecie, poczułem się stary. Obserwuję, jak bardzo się zmieniłem, widzowie też to dostrzegają. Z drugiej strony czuję się też doświadczony przez historie, które pokazujemy – mówi Adam Kuklewicz, prowadzący Interwencję.

Dzięki reporterom Interwencji cała Polska może usłyszeć głos ludzi potrzebujących pomocy. Dziś, raz na 10 lat, naszymi bohaterami są nasi reporterzy…

- Chciałam pracować w takim programie, być blisko ludzi. Zawsze będę pamiętać sprawę Jakuba Tomczaka, emocje, które towarzyszyły procesowi w Exeter były nieprawdopodobne. Kiedy Jakub Tomczak został skazany i przewieziony do Polski, każdy dziennikarz chciał z nim porozmawiać. Mi to się udało jako pierwszej– mówi Paulina Bąk.

- Nasza praca jest niebezpieczna. Kiedyś rzucił się na mnie z pięściami pseudokibic, innym razem, kiedy rozmówcy skończyły się argumenty, wyciągnął nóź – opowiada Artur Borzęcki. 

Interwencja pomaga

- Dwie historie mnie zaskoczyły absolutnie: jedna, to kiedy rodzina, pomimo postanowienia sądowego, nie mogła adoptować dzieciaka, a druga, kiedy udało się uwolnić niepełnosprawną. Ona napisała do nas dramatyczny list: więzi mnie rodzina, a ja kocham faceta. Pomóżcie – wspomina Małgorzata Frydrych.

- Jedną z naszych największych akcji było rozdawanie wózków i sprzętu rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych. Przez kilka miesięcy rozwoziłam te wózki po Polsce. Piękna, spektakularna akcja – mówi Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz.

Interwencja demaskuje

Wielu oszustów, fałszywych lekarzy, terapeutów, czy nieuczciwych urzędników musiało kończyć swoją działalność po naszej interwencji. Spektakularnym sukcesem programu było też zdemaskowanie fałszywego prawnika z Warszawy.

- Nie był ani prawnikiem, ani radcą prawnym (z zawodu był ślusarzem), a metody załatwiania spraw były dosyć kontrowersyjne. Toczy się jego proces i czekamy na rozwiązanie – opowiada Aneta Krajewska.

- Doprowadziłem do aresztowania policjanta, który zażądał łapówki od kierowcy. Policjant został natychmiast zatrzymany przez swoich kolegów, przy obecności naszej kamery zostały mu założone kajdanki – dodaje Artur Borzęcki.

Interwencja jest pierwsza

O wielu ważnych wydarzeniach widzowie po raz pierwszy usłyszeli w Interwencji. Jako pierwsi pokazaliśmy galerianki, ujawniliśmy proceder handlu narządami.

- To była cała seria materiałów o handlu ludzkimi narządami. Wtedy to nie był tak popularny temat jak teraz. Doszło do spotkania z człowiekiem, który chciał sprzedać nerkę oraz z pośrednikiem, który te nerki skupował i później chciał sprzedawać na zachód. Adrenalina była wtedy na bardzo wysokim poziomie – wspomina Rafał Zalewski.

- Zrobiłam materiał o bug chaisingu, gonieniu robala, czyli modzie na zakażanie się wirusem HIV! Wydawało mi się to tak abstrakcyjne, że aż nierealne – opowiada Irmina Brachacz.

- W ubiegłym roku było głośno o księdzu z Opolszczyzny, który nie wiadomo skąd ma 2,5 mln złotych. Tylko my z nim rozmawialiśmy, wierni nie odstępowali go na krok, atakowali naszą ekipę, atakowali mnie, wyzywali – mówi Grzegorz Kowalski.

- Każdy bezmyślny wójt, sąsiad, urzędnik może się spodziewać, że przyjedzie do niego reporter Interwencji – ostrzega Anna Brzozowska, szefowa redakcji Interwencji.

Autor: Michał Bebło

interwencja@polsat.com.pl