Procesy między sąsiadami

Wyzwiska, pomówienia, złośliwości i dwie rodziny z Lęborka. Ich wzajemne kłótnie to normalność, teraz dochodzi do rękoczynów. Obie strony konfliktu były karane. Rodzina W. została eksmitowana, ale nawet to nie rozwiązało problemu.

Józef Labuda z Lęborka tonie w papierach urzędowych. Dziesiątki zgłoszeń na policję, kilkanaście do prokuratury. Sprawy w sądzie wypełniają mu większość życia od 2004 roku do dzisiaj.

- Boimy się jako rodzina i sami musimy się asekurować. Nagrywamy go na kamerze, na dyktafonie, aby był dowód dla sądu, że jesteśmy przez tych państwa nękani. Moje dzieci nie miały dzieciństwa przez tę rodzinę. Były wyzywane od pedałów od sk…, tego nie da się opisać. Niby ja mu cały czas grożę, a on ma wyroki za groźby, za pobicie mnie i nasyłanie na mnie ludzi – mówi Józef Labuda.

Pan Józef boi się Krzysztofa W. Niejednokrotnie nagrywał jego zachowanie, aby później przedstawić nagrania w sądzie. Amatorską kamerą zarejestrował m.in., jak Krzysztof W. zrzuca z dachu swojego gołębnika śnieg wprost pod drzwi do pomieszczenia z opałem pana Józefa. 

- Widać typową złośliwość pana W. Zasypał wejście do mojego pomieszczenia na opał. Nie mogłem grzać przez dwa, trzy tygodnie – opowiada pan Józef. 

Niektóre sprawy doczekały się wyroków. Jednym z nich jest skazanie Józefa Labudy za pobicie Krzysztofa W. Choć obydwie strony miały obdukcje z tego samego dnia, sąd dał wiarę zeznaniom Krzysztofa W. i jego świadków. Józef Labuda został skazany na karę grzywny. Teraz Krzysztof W. żąda od mężczyzny 10 000 złotych odszkodowania. Krzysztof W. również został dwukrotnie skazany za agresywne zachowanie.

- W jednej ze spraw wobec pana W. sąd orzekł karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Ponieważ w okresie próby skazany rażąco naruszał porządek prawny, kara została odwieszona. W innej sprawie zapadła kara pozbawienia wolności na dwa miesiące bez warunkowego zawieszenia – informuje Jadwiga Rokicka-Ostapko z Prokuratury Rejonowej w Lęborku.

W 2011 roku wobec całej rodziny W. została orzeczona eksmisja z lokalu przy ul. Dygasińskiego ze względu na rażące naruszanie porządku domowego.

- Mieszkańcy pisali, że są zastraszeni. Później w sądzie byli świadkami – opowiada Ewa Brzezińska z Miejskiego Zarządu Gospodarki Komunalnej w Lęborku.

Czy eksmisja rodziny spowodowała, że Krzysztof W. nie zbliża się do kamienicy i daje lokatorom odetchnąć? Otóż nie. Obok kamienicy na dachu garażu stoi gołębnik Krzysztofa W. Wcześniej stał bliżej posesji, został przeniesiony dalej, ale w dalszym ciągu stoi niezgodnie z prawem.

- W tym miejscu obowiązuje zakaz utrzymywania zwierząt gospodarskich. Pomimo skierowania wniosku do sądu, pan W. dalej utrzymuje zwierzęta, co powoduje dalsze konflikty, ponieważ mieszkańcy czują się tak, jakby on tam mieszkał – wyjaśnia Tomasz Sobisz ze straży miejskiej w Lęborku.

- On dalej tutaj przychodzi, huczy, awanturuje się i te jego bandyckie spojrzenia, nikt nie może czuć się bezpieczny – mówi jeden z mieszkańców bloku przy ul. Dygasińskiego w Lęborku.

Szukaliśmy państwa W. w miejscu, do którego zostali wyeksmitowani. Od sąsiadów dowiedzieliśmy się niepokojących rzeczy.

- W. tu nie przebywa, ma zakaz. Tu jest taki sam konflikt. On tu ją (żonę- przyp. red.) dwa razy pobił na klatce – powiedział jeden z mieszkańców.

- Marzę, by przestać chodzić po sądach – mówi Józef Labuda.*

* skrót materiału

Reporterka: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl