Tancerze kontra policjanci

Dwóch policjantów z Koszalina miało w nocy wyskoczyć z nieoznakowanego radiowozu i zaatakować trenera grupy tanecznej Top Toys. Tak twierdzą tancerze. Funkcjonariusze utrzymują, że to oni zostali zaatakowani. A sąd im wierzy.

- Jeden do drugiego mówi: pamiętaj k…, jakby co, to mów to samo, że napadł na nas, wyzywał. Trzymaj się tego, co ja mówię – opowiada Marcin Dubrownik, trener grupy Top Toys.

Koszaliński zespół Top Toys brał udział w programie „Tylko taniec”. Wywalczył drugie miejsce. Dziś pokażemy nieco inne zmagania tancerzy i ich trenera. Wszystko zaczęło się w nocy z 25 na 26 grudnia 2011 roku. Artyści wspólnie spędzali święta, było blisko godziny 24, kiedy szykowali się do wyjścia.

- Zadzwoniła moja córka, że gonią ją dwaj mężczyźni na naszej posesji – mówi Marcin Dubrownik, trener grupy Top Toys.

I tu zaczynają się problemy oraz dwie wersje wydarzeń. Trener tancerzy, pan Marcin twierdzi, że zobaczył samochód, który jechał bez świateł. Mówi, że był przekonany, że to osoby, które goniły jego córkę.

- Samochód jechał bez świateł, zawrócił, jeden z tych dwóch bandziorów już mnie tutaj psikał gazem i kopał – pokazuje nam miejsce zdarzenia pan Marcin, trener Top Toys.

- Zobaczyliśmy, jak dwóch wielkich facetów, tak jak pod dyskoteką, wybiega i zaczyna uderzać naszego trenera – opowiada Izabela Bagińska, tancerka.

Okazało się, że byli to policjanci. Poruszali się nieoznakowanym radiowozem. Funkcjonariusze twierdzą, że to oni zostali zaatakowani, kiedy jechali na inną interwencję.

- Podczas prowadzenia interwencji zostali zaatakowani, doszło do zniszczenia radiowozu jak i do tej czynnej napaści, znieważenia – informuje Monika Kosiec, rzecznik Komendy Miejskiej w Koszalinie.

- Rzucili pana Marcina o furgonetkę, a później w zeznaniach powiedzieli, że to pan Marcin kopnął w furgonetkę. To było zupełnie inaczej – mówi Paula Bagińska, tancerka.

Doszło do przepychanek. Przyjechały kolejne radiowozy. Niektórzy starali się nagrać zajście telefonem komórkowym.

- To nie byli policjanci, to byli faceci ubrani na czarno, w kapturach, w czarnej, ciemnej furgonetce, bez świateł – twierdzi Izabela Bagińska, tancerka.

- Z moich informacji wynika, że policjanci byli umundurowani w mundur typu moro z widocznymi napisami „policja” – mówi Monika Kosiec, rzecznik Komendy Miejskiej w Koszalinie.

- Kiedy jechały inne radiowozy, biegli pojedynczo do samochodu przebierać się w kurtki i policyjne czapki, jeden mnie kopał, drugi wracał – opowiada Marcin Dubrownik, trener grupy Top Toys.

Zatrzymano pana Marcina oraz dwóch jego podopiecznych. Tancerze mówią, że na komendzie byli bici, policja zaprzecza. Trener areszt opuścił po wpłaceniu poręczenia majątkowego, dla reszty zastosowano dozór policyjny. Następnego dnia zatrzymano jeszcze jedną osobę.

- Wybraliśmy się ponownie na tę komendę. Powiedziałyśmy, że nie wyjdziemy, dopóki  nie powiemy, jak to wyglądało. Przeszedł przez korytarz ten pan, który wtedy był na tym zdarzeniu i, jak na loterii, powiedział: ty mnie biłaś. Po chwili zostałam zatrzymana, bez żadnego słowa, nie mogłam nic powiedzieć – mówi Izabela Bagińska, tancerka.

Cztery osoby są oskarżone m.in. o czynną napaść na policjantów oraz ich znieważenie. Nie przyznają się do winy. Pan Marcin ma obszerną obdukcję. Do prokuratury napisał, że to on został pobity. Prokuratura w Białogardzie w czerwcu 2012 roku umorzyła śledztwo.

- W sprawie brak jest wiarygodnych dowodów, które pozwalają ustalić, że funkcjonariusze policji przekroczyli przysługujące im uprawnienia. Ta decyzja była oceniana przez Sąd Rejonowy w Koszalinie, który w pełni podzielił stanowisko prokuratora – informuje Aneta Skupień, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Osobom, którym postawiono zarzuty grozi do 10 lat więzienia. Rzecznik prokuratury okręgowej wygłosiła komunikat i nie chciała odpowiadać na inne pytania. Wyszła podczas nagrania.

Policjanci, którzy mieli zostać zaatakowani przez agresywnych tancerzy i ich trenera nie chcieli wypowiedzieć się oficjalnie przed nasza kamerą. My jednak dotarliśmy do jednego z nich.

- Grupa osób była nietrzeźwa. Jak pan myśli, wiadomo, że grupa nietrzeźwych osób będzie mówić to samo – mówi policjant. Jego wersję podważa jednak sąd.

- Tam na pewno nikt nie był pijany,  na sto procent alkohol nie był tam czynnikiem decydującym – powiedział Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Kolejny fragment rozmowy z jednym z policjantów:

Reporter: Pan się przedstawił, wylegitymował?
Policjant: Przedstawiłem się, ale nie wylegitymowałem, bo już nie zdążyłem, że tak powiem. Grupa była agresywna, nie byłem w stanie, byłem zajęty rękoma…
Reporter: A jakie pan miał obrażenia?
Policjant: Miałem chyba otarcie naskórka na ręku tylko…*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl