Pijani strażacy gasili pożar
Strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej numer 4 w Białymstoku próbowali gasić pożar pijani! Gdy wszystko się wydało, zostali odwiezieni do remizy i zbadani alkomatem przez policję. Choć zachowali się skandalicznie, to żaden z nich nie stracił pracy. Okazuje się, że nie pozwalają na to przepisy.
Drugiego lutego wybuchł pożar w białostockim ośrodku, w którym mieszkały dzieci i młodzież. Na ratunek ruszyli strażacy z całego miasta. Jako pierwsi na miejscu pojawili się zawodowi strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej numer 4.
- Wewnątrz budynek jest cały spalony. Było to ośrodek dla trudnej młodzieży, niedostosowanej społecznie. Była tu młodzież z całej Polski oraz dzieci z domów dziecka – opowiada ks. Grzegorz Boraczewski, dyrektor spalonego ośrodka.
Strażacy ze strażnicy numer 4 przez pewien czas nawet dowodzili akcją. Kiedy ich koledzy z innych jednostek przyjechali na miejsce pożaru, szybko się zorientowali, że będący już na miejscu strażacy ledwie stoją na nogach i bełkoczą. Zatrzymali swoich kolegów, odwieźli do remizy i natychmiast zawiadomili policję.
- Okazało się, że czterech strażaków jest pijanych. W jednym przypadku był to wynik 0,7 promila alkoholu, w dwóch kolejnych przypadkach prawie 1,5 promila, a w czwartym przypadku 2 promille - informuje Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
- Dla mnie to jest niezrozumiałe. Dopóki ich nie zobaczyłem, nie uwierzyłem w to. Było widać, ze byli pod wpływem alkoholu. Dwóch z nich przepracowało 17 lat, jeden 12, a najmłodszy pracował od 6 lat – mówi Jerzy Żaworonek, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej nr 4 w Białymstoku.
Okazało się, że 4 z 7 będących w jednostce na dyżurze strażaków piło alkohol. Policja chciała oskarżyć ich o spowodowanie niebezpieczeństwa podczas akcji ratunkowej, jednak Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe nie dopatrzyła się przestępstwa w ich działaniu.
- Prokurator rejonowy podjął decyzję, że działanie strażaków w stanie nietrzeźwości podczas akcji należy prowadzić w kierunku wykroczenia, tylko. My, z racji sprawowanego nadzoru, przyjrzymy się bliżej tej sprawie. Jeżeli dojdziemy do wniosku, że należałoby poszerzyć tę sprawę o przestępstwo, wówczas polecimy prokuraturze rejonowej podjęcie takich działań – mówi Adam Kozub z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Strażacy nie zostali nawet wyrzuceni z pracy. Dlaczego? Bo strażackie przepisy na to nie pozwalają. Dwóch ze strażaków przeszło na wcześniejsze emerytury. Jeden z nich zrobił to w dniu przyjazdu naszej ekipy do Białegostoku. Reszta pracuje nadal. Rozmawiamy z Marcinem Janowskim z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Reporter: Wiem, że kodeks pracy dotyczy tylko osób cywilnych, ale mówi on jasno: jeżeli bym był pijany w pracy, to tego samego dnia zostałbym zwolniony. Dlaczego tak nie jest u was?
Strażak: To pytanie do ustawodawcy. W zapisach ustawy o Państwowej Straży nie ma przesłanek, czy zapisów wprost umożliwiających zwolnienie strażaków za spożywanie alkoholu na służbie.
Czy osoby te nadal będą pracować w Państwowej Straży Pożarnej zadecyduje wewnętrzna komisja dyscyplinarna. Karą może być równie dobrze nagana. Dowódca jednostki, w której doszło do libacji, podkreśla, że stracił do tych strażaków zaufanie.
Odwiedziliśmy w domach strażaków, którzy pijani pojechali ratować dzieci z płonącego ośrodka. Jednego ze strażaków, który pił podczas dyżuru, spotkaliśmy w pracy. Żaden nie chciał wytłumaczyć się ze swojego karygodnego zachowania. *
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki