Wygrać z ubezpieczycielem…

Pijany kierowca wjechał w ogrodzenie domu państwa Gustaków z miejscowości Gorzów niedaleko Oświęcimia. Biegły wycenił szkody na 10 000 tysięcy złotych, ale ubezpieczyciel wypłacił rodzinie jedynie 3 tysiące. Później dorzucił kolejne 1600 zł. Dlaczego tak mało?

- W moim odczuciu przepisy są dla bogatych, dla biednych nie ma nic – mówi Adam Gustak, który walczy o wypłatę odszkodowania. Jego ogrodzenie samochód staranował w nocy z 12 na 13 września 2012 roku.

- Myślałam, że to od kopalni się trzęsie i dom się wali, taki okropny był to huk – wspomina Władysława Gustak, żona pana Adama Gustaka.

Szkody po wypadku były bardzo duże: oprócz rozbitego samochodu sprawcy, uszkodzone zostało ogrodzenie, zniszczone doszczętnie kosztowne części m.in. kamera i domofon. Córka państwa Gustaków natychmiast wezwała policję.

- Kierujący audi stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w ogrodzenie, okazało się, że był pod wpływem alkoholu, miał 2 promile – opowiada Małgorzata Jurecka z policji w Oświęcimiu.

- Wyrok już mam. Zabrali mi prawo jazdy na trzy lata – powiedział Piotr N., sprawca wypadku.

- Prosił, żebym go puściła, żebym nie dzwoniła na policję. Mówił, że jechał po pijanemu, bo dziewczyna go rzuciła – mówi Beata Kubisty, córka pana Adama.

Rodzina państwa Gustaków wiedziała, że Piotr N. miał ubezpieczony samochód. Zwróciła się więc o odszkodowanie do towarzystwa  ubezpieczeniowego sprawcy wypadku. Rodzina czekała na wypłatę pieniędzy. Po kilku miesiącach okazało się, że ubezpieczyciel zapłacić może, ale jedynie około 3 tysięcy złotych.

Pan Adam nie zgodził się na tak małą kwotę. Pojawiła się jednak nadzieja. Firma  zapewniła, iż po przedstawieniu kosztorysu, może zwiększyć kwotę odszkodowania. Pan Adam za sporządzenie kosztorysu zapłacił biegłemu rzeczoznawcy prawie tysiąc złotych, a biegły wycenił szkodę na ponad 10 tysięcy złotych.

- Rzeczoznawca jest jak najbardziej wiarygodnym podmiotem, jego opinia stanowi bardzo istotny dowód na etapie postępowania likwidacyjnego – przyznaje Mateusz Kościelniak z Biura Rzecznika Praw Ubezpieczonych.

Pan Adam i jego rodzina czekali na dopłatę. Jednak ubezpieczyciel szkody wycenionej przez rzeczoznawcę wypłacić nie chciał. Nie chciał też zapłacić za sporządzenie kosztorysu. Nagle jednak zaproponował zwiększenie odszkodowania o 1600 złotych.  

- Skąd wzięli te 1600 złotych, to ja nie mam pojęcia. Oni chcą tylko jak najwięcej wycyganić od człowieka – ocenia pan Adam.

- Ubezpieczyciel szuka różnych sposobów, by uzyskać zaniżenie odszkodowania. Jest to pewna nieprawidłowość. Ubezpieczyciel stawia stanowisko i liczy, że klient nie będzie się odwoływał. Kiedy poszkodowany podejmuje działania, następuje dopłata – mówi Mateusz Kościelniak z Biura Rzecznika Praw Ubezpieczonych.

Pan Adam i jego rodzina nie zgadzają się na odszkodowanie proponowane przez ubezpieczyciela. Poprosiliśmy o wypowiedź towarzystwo ubezpieczeniowe. Po naszej interwencji firma znów obiecuje możliwość dopłaty. 

„Wypłacona kwota odszkodowania odpowiada w naszej ocenie przeciętnym, typowym kosztom remontu. (…) Jeśli poszkodowany dokona wyboru wykonawcy prac i prześle jego kosztorys wykonawczy, to jest możliwość dopłaty odszkodowania po udokumentowaniu, że faktyczne koszty remontu przewyższyły wypłacone dotąd odszkodowanie.”

- Chcą mieć zysk, bez wydatków. Chcą ściągać pieniądze ze składek i nic nie wydawać – podsumowuje Beata Kubisty, córka pana Adama.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl