Kto katuje koty?

11-letnia Wiktoria z Tarnowa ujęła się za bezpańskim, katowanym przez jej rówieśnika kotem. W zemście ktoś otruł jej kota, a drugiego powieszono na drzewie. Policja szybko umorzyła śledztwo. Historię Wiktorii nagłośniła jedna z fundacji, a internauci pomogli jej rodzinie. Okazało się, że dla organów ścigania była to nielegalna zbiórka publiczna - znacznie poważniejsze wykroczenie niż dręczenie zwierząt.

- Za to, że chciałam uratować tamtego kota, to otruli mi jednego kota, a potem następnego powiesili na drzewie – rozpacza 11-letnia Wiktoria.
Czy za okazanie dobrego serca można mieć sporo kłopotów? Okazuje się, że w Tarnowie tak. Wszystko zaczęło się w sierpniu zeszłego roku, kiedy 11-letnia wówczas Wiktoria wracała do domu z przykościelnych zajęć edukacyjnych.

- Zauważyłam, że mój były kolega trzyma pręt i kiełbasę. Koło niego był kot. Wiedziałam, że chce mu coś zrobić. Dostałam prętem w ramie i trafiłam do szpitala. Kota nie udało mi się uratować. Dostał w  kark – opowiada dziewczynka.

- Sąd wydał postanowienie o wszczęciu postępowania, czy aby ten nieletni nie jest zdemoralizowany. Badane są dwa zdarzenia: uderzenie metalowym prętem dziecka i kota – informuje Zbigniew Zabawa, prezes Sądu Rejonowego w Tarnowie.

Według relacji Wiktorii, kota zabił mieszkający na tym samym osiedlu jej rówieśnik - Łukasz S. Sprawą zajęła się policja i sąd rodzinny.
Odwiedziliśmy ojca chłopca, który zaatakował dziewczynkę. Mężczyzna nie widzi żadnego problemu w zachowaniu syna.

Reporter: Jak pan ocenia postępowanie syna?
Ojciec Łukasza S.:  Ja nie oceniam. Kto to udowodnił, że tak było?
Reporter: A pan uważa, że tak nie było?
Ojciec Łukasza S.: Tak uważam. Od waszej strony jest wszystko nie w porządku, bo nagłaśniacie jakąś głupotę. Tyle mam do powiedzenia. 

- Rodzina tego nieletniego objęta jest nadzorem kuratora. Ten chłopiec nie ma 13 lat. Nie można więc mówić, że dopuścił on się czynu karalnego – informuje Zbigniew Zabawa, prezes Sądu Rejonowego w Tarnowie.

- Ten sam chłopak, który zabił kota, podszedł do mnie i powiedział, że wsadza kotom petardy i rozsadza je. Wszystkie koty z tego osiedla, które sąsiedzi dokarmiali, znikały – mówi Wiktoria.

Zdarzeń z września mała Wiktoria nigdy nie zapomni. Dziewczynka kocha zwierzęta. Jeszcze niedawno oprócz psów miała w domu dwa koty. Jednego znaleziono otrutego na osiedlu. Drugi zaginął.

- Kotka wyszła na pole, zawsze wracała tego samego dnia. Myśmy jej szukali. Kot został powieszony – mówi Maria Jagoda, mama Wiktorii.

Roczną kotkę dziewczynki powieszono na drzewie przed blokiem, w którym mieszka Wiktoria wraz z bratem i mamą. Tarnowska policja nie ustaliła, kto to zrobił.

- Postępowanie zostało umorzone. Badanie sekcyjne zwierzęcia wykazało, że żadna osoba nie przyczyniła się do śmierci kota. Zwierzę zostało powieszone, jak już nie żyło. Sekcja zwłok nie odpowiedziała, co było przyczyną śmierci zwierzęcia – informuje Olga Żabińska z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.

- Wyszło na to, że kot powiesił się sam. Skoro nie stwierdzono sprawcy, ani przyczyny śmierci, to sytuacja jest absurdalna – mówi Krzysztof Giemza, prezes Fundacji „Zmieńmy Świat”.

Historię jedenastolatki opisała na Facebooku Fundacja „Zmieńmy Świat” zajmująca się obroną praw zwierząt. Ponieważ dziewczynka pochodzi z ubogiej rodziny, pojawił się pomysł, żeby odwdzięczyć się Wiktorii za jej dobre serce.

- Sama pomoc była zjawiskiem oddolnym. To internauci zaoferowali pomoc pod wpływem tego, co przeczytali o Wiktorii – opowiada Małgorzata Anyszkiewicz z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Tarnowie.

- W mieszkaniu była tragedia, grzyb na ścianach. Fundacja bardzo nam pomogła. Jest miejsce pracy dla dziecka, półki na rzeczy, książki – mówi Maria Jagoda, mama Wiktorii.

Fundacja wyremontowała pokój dziewczynce i kupiła bojler do łazienki, żeby Wiktoria, jej braciszek i wychowująca ich samotnie matka mieli w mieszkaniu ciepłą wodę. Za okazaną pomoc organizacja ma problemy. Jakby tego było mało, dziewczynka i jej mama otrzymują groźby.

- Wyzywają nas, grożą, że mnie dostaną, a Wiktorię połamią. Wywiozą nas do lasu i nikt nam nie pomoże. Tu jest zazdrość, zawiść, że ktoś nami się zainteresował – opowiada Maria Jagoda, mama Wiktorii.

- Do komisariatu przyszła w grudniu kobieta i zgłosiła popełnienie czynów karalnych. Konsekwencją było wszczęcie przez nas czynności wyjaśniające
w sprawie przeprowadzenia zbiórki publicznej bez zezwolenia – mówi Olga Żabińska z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.

- W mojej ocenie fundacja absolutnie nie złamała prawa. Wpłaty były wpłacane bezgotówkowo, a definicją zbiórki publicznej jest dokonywanie wpłat w gotówce lub datkach materialnych – mówi Paweł Golcew, prawnik.

- Nigdy nikt z nas nie pomyślał, że robimy zbiórkę publiczną. Były to dobrowolne wpłaty.    Darowizny nie są zbiórka publiczną – dodaje Krzysztof Giemza, prezes Fundacji „Zmieńmy Świat”.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl