Kłopotliwy spadek
Synowie pani Anny dostali w spadku po wuju najprawdopodobniej same długi. Bliższa rodzina mężczyzny spadek przezornie odrzuciła. Pani Anna również chciałaby to zrobić. Ponieważ mieszka w Niemczech, polski sąd zażądał od niej zgody na odrzucenie spadku z tamtejszego sądu. A w Niemczech takiego dokumentu nie wydają. Powstał problem, który przerósł polskie sądownictwo.
Anna Sonsalla mieszka z mężem w Niemczech od ośmiu lat. Jej starszy syn ma trzynaście lat, a młodszy cztery. Jak twierdzi pani Anna, w jej życiu wszystko układało się dobrze. Niestety, do ubiegłego roku. Wtedy to rozpoczęła niekończącą się walkę z sądami.
- Wszyscy rozkładają ręce, to jest komiczna sytuacja. Moje dzieci mogą odziedziczyć ten spadek tylko dlatego, że nikt nie chce mi pomóc. Polska chyba nie jest przygotowana na to, że ludzie opuszczają granice. Takich przypadków będzie więcej, ja to wiem – przestrzega pani Anna.
Rok temu kobieta dowiedziała się o odziedziczeniu spadku po zmarłym w 2011 roku wujku. Wiedziała, że jedyne, co może odziedziczyć po panu Grzegorzu to długi. Pan Grzegorz miał wprawdzie najbliższą rodzinę, ale wszyscy po jego śmierci natychmiast spadek odrzucili.
- Prawdopodobnie wujek posiadał długi i to duże. U rodziny pojawiali się już wierzyciele, podejrzewam, że dlatego odrzuciła ten spadek. Wujek był alkoholikiem, osobą bezdomną. Pomieszkiwał w domu dla bezdomnych – opowiada pani Anna.
Kobieta, podobnie jak cała rodzina, spadek odrzuciła. Niestety, kilka miesięcy później okazało się, że spadkobiercami stały się jej dzieci. Czteroletni Lukas i trzynastoletni Daniel. Chłopcy nigdy wujka nie widzieli i nie znali.
- Nie mogę pojąć, dlaczego syn może zostać obciążony jakimikolwiek długami przez człowieka, o którego istnieniu nawet ja nie wiedziałem – dziwi się Norbert Sonsalla, maż pani Anny.
- W pierwszej linii dziedziczą dzieci i małżonek spadkodawcy, w dalszej kolejności brat itd., kolejna linia zstępnych – mówi Iwona Kusio-Szalak, radca prawny.
Państwo Sonsallowie wierzyli, że szybko pozbędą się kłopotów. Natychmiast w sądzie w Poznaniu chcieli w imieniu swoich dzieci spadek odrzucić. Niestety, polski sąd zażądał zgody sądu niemieckiego na przeprowadzenie sprawy spadkowej. I tu zaczęły się kłopoty.
- W Polsce muszę mieć zgodę sądu na odrzucenie spadku, aczkolwiek polski sąd mi tej zgody nie wyda. Niemiecki sąd mi też tego nie wyda, bo oni takiej zgody nie uznają. Tam rodzice sami odrzucają spadek dzieci – tłumaczy pani Anna.
- W Niemczech jest postawiona granica wieku, gdzie rodzice sami mogą rozstrzygać o tego typu sprawach. Ustawodawca dał rodzicom większe możliwości – wyjaśnia Robert Ofiara z kancelarii adwokackiej.
Pani Anna i jej mąż od kilku miesięcy odsyłani są od sądu do sądu. Na załatwienie sprawy mają jeszcze zaledwie miesiąc. Nikt nie chce im pomóc.
- To jest jedna wielka bzdura, paranoja. Za każdym razem muszę brać dzień urlopu i jechać do Polski – mówi Norbert Sonsalla, maż pani Anny.
Pani Anna kolejny raz przyjechała do Polski. Przywiozła zaświadczenie z sądu niemieckiego, który potwierdza, że nie może wydać zezwolenia na odrzucenie spadku. Rodzice wierzyli, że może tym razem uda się sprawę załatwić. Niestety. To fragment rozmowy z pracownicą Sądu Okręgowego w Poznaniu:
- Kierownik wydziału rodzinnego zadecydował, że musi pani jechać do Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Ja już byłam w Ministerstwie Sprawiedliwości, więc niech mnie pani nie odsyła do Warszawy. Nie będę płacić za podróże, bo to nie jest moje hobby: jeżdżenie w te i z powrotem. Niech mi pani napisze, że pani moich dokumentów nie przyjmie.
- Nie możemy poświadczać.
- To jaki ja będę miała dowód, że próbowałam? Jeśli w ciągu miesiąca tego nie załatwię, to moje dzieci staną się prawnie spadkobiercami i co wtedy? Kto będzie winny, ja? Skoro od 5 miesięcy chodzę po urzędach, a tam nie wiedzą, co mam robić.
- Jeśli osoba składająca wniosek mieszka poza granicami kraju, to sąd polski nie ma jurysdykcji do rozpatrzenia takiej sprawy i wniosek odrzuci. Nasze sądy nie zajmują się sprawami innych sądów, więc nie naszą rzeczą jest oceniać postępowanie sądu zagranicznego – powiedziała Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.
- Sąd niemiecki postępuję prawidłowo, natomiast sąd polski powinien zastosować przepisy Unii Europejskiej i konwencji, czyli prawa międzynarodowego – uważa Iwona Kusio-Szalak, radca prawny.
- Ja z tym zmartwieniem kładę się spać i budzę się. Ja ciągle o tym myślę, bo ja nie pozwolę, byśmy pracowali na to, by spłacać długi po wujku, którego moje dzieci nawet nie znały. Nie pozwolę na to – zapowiada pani Anna.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz