7 tys. grzywny za śmierć 20-latki

Kinga trafiła do szpitala w Zabrzu późnym wieczorem z wysoką gorączką. Została na obserwację. Gdy nad ranem odwiedzili ją rodzice, była już skrajnie wycieńczona i pokryta wybroczynami. Dopiero wtedy lekarze podjęli walkę o jej życie. Niestety, było za późno. 20-letnia Kinga zmarła z powodu sepsy. Sąd skazał dyżurującą tej nocy lekarkę na 7 tys. zł grzywny.

- To nie są żadne pieniądze, ona za tydzień pracy może tyle dostać, a mi dziecka nikt nie zwróci – mówi o wysokości grzywny dla lekarki Bożena Fabisz, matka zmarłej Kingi.

- Ta kara powinna wzmacniać poczucie, że normy, które nakładają na lekarzy obowiązek starannego zajmowania się pacjentami, są chronione prawem. Żeby lekarz, który stoi przed dylematem: iść spać czy zejść do pacjenta, pod wpływem tego wyroku zszedł do pacjenta – dodaje Paweł Mierzwa, pełnomocnik rodziny Fabiszów.

15 stycznia 2009 roku dwudziestoletnia Kinga Fabisz źle się czuła. Lekarz z przychodni zapisał dziewczynie lekarstwa. Ale kiedy wieczorem Kinga dalej miała wysoką gorączkę, jej mama wezwała pogotowie. Karetka zabrała dziewczynę do Szpitala Miejskiego w Zabrzu Biskupicach.

- Żona zauważyła u Kingi plamkę na skroni. Poinformowała pielęgniarkę, a ta nie podchodząc nawet powiedziała, że to są zmiany podgorączkowe – opowiada Marek Fabisz, ojciec Kingi.

- Udzielono mi informacji, że Kinga zostanie nawodniona, dostanie potas i rano weźmiemy ją do domu – dodaje Bożena Fabisz, matka Kingi.
Pani Bożena i pan Marek po kilku godzinach wrócili po córkę. Ale nie mogli jej zabrać do domu. Stan Kingi dramatycznie się pogorszył.

- Kinga miała całe ręce, twarz, dekolt w wybroczynach. Zszedł lekarz i wyproszono mnie. Zwołano konsylium i zaczęło się zamieszanie – opowiada pani Bożena.

Okazało się, że Kinga ma sepsę. Dziewczynę zabrano na oddział intensywnej terapii.

- Leżała na OIOM-ie rozebrana, przywiązana pasami do łóżka, bo próbowała wyrwać sobie tlen. Pielęgniarka stojąca obok powiedziała: patrz, tatuś ci macha. Pomachałem, to był mój ostatni kontakt z córką – rozpacza pan Marek.

Tego samego dnia Kinga zmarła. Chociaż od tego czasu minęły cztery lata, jej rodzice nie mogą się z tym pogodzić.

- Lekarka cieszy się własnymi dziećmi, a ja odwiedzam moje na cmentarzu, tyle mi zostało – rozpacza pani Bożena.
Ponieważ szpital nie poczuwał się do żadnej odpowiedzialności, pani Bożena i pan Marek złożyli zawiadomienie do prokuratury. Zarzuty postawiono Katarzynie M. - lekarzowi dyżurnemu ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu Biskupicach.

- Jak się pacjenta widzi i ma prawidłowe wyniki badań to się nie podejrzewa, że ma on nie wiadomo co. Osób z gorączką na izbie przyjęć jest bardzo dużo – mówi Katarzyna M.

28 lutego zapadł wyrok w tej sprawie. Rodzice zmarłej Kingi są nim oburzeni.

- Lekarka została skazana za nieumyślne narażenie na utratę życia i zdrowia w ten sposób, że przy przyjęciu pacjenta do szpitala nie zleciła odpowiednich badań diagnostycznych. Lekarka została skazana na grzywnę 7 tysięcy złotych i pokrycie kosztów postępowania, czyli około 14 tysięcy złotych – informuje Marcin Rak, prezes Sądu Rejonowego w Zabrzu.

- Ten wyrok niczego nie zmienił, nie doprowadził pani doktor do autorefleksji, która by dawała państwu Fabiszom satysfakcję, że ona uznała swój błąd. Wyrok nie daje przyszłym pacjentom tego oddziału ratunkowego pewności, że kiedy się na nim znajdą, to będą pod realną opieką medyczną i nie będą czekać na naturalny rozwój wypadków – komentuje Paweł Mierzwa, pełnomocnik rodziny Fabiszów.

Dlatego to nie koniec tego procesu. Rodzice Kingi będą się odwoływać od wyroku. Katarzyna M. także uważa orzeczenie sądu za niesprawiedliwe.

- Ja też jestem niezadowolona, bo w swoim odczuciu nie zrobiłam nic złego. W moim odczuciu, przy tak szybkim przebiegu choroby, krótkim wywiadzie chorobowym, to i by się źle skończyło – powiedziała Katarzyna M., lekarka Szpitala Miejskiego w Zabrzu Biskupicach.

Katarzyna M. nadal pracuje w szpitalu. Nie wyciągnięto wobec niej żadnych konsekwencji służbowych.

- Nie zajmujemy żadnego stanowiska, czekamy na prawomocne zakończenie procesu sądowego. Wdrożyliśmy nowe procedury, jest system kwalifikacji pacjentów na stabilnych i pilnych w zakresie przyjęcia do hospitalizacji. Staramy się, żeby takie zdarzenia więcej nie miały miejsca – oznajmiła Anita Przytocka, rzecznik Szpitala Miejskiego w Zabrzu Biskupicach.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl