Nagły przypadek? Lekarz skończył pracę

Dziecko pani Sylwii miało prawie 40 stopni gorączki, ale lekarz odmówił jej pomocy! Do skandalu doszło w przychodni w Kisielicach koło Iławy na Mazurach. Okazuje się, że lekarz niesie pomoc, ale tylko w godzinach pracy i tylko tym pacjentom, którym uda się wcześniej zarejestrować. Pani Sylwia pomoc znalazła dopiero 30 kilometrów dalej, w szpitalu w Iławie. Kobieta twierdzi, że to nie pierwsza taka sytuacja.

- Uważam, że to jest sytuacja skandaliczna. Już pomijam procedury, ale ten człowiek jest lekarzem, składał przysięgę i deklarował, że będzie pomagał ludziom – mówi Krystian Knobelzdorf, dziennikarz Kuriera Regionu Iławskiego.

Kisielice to niewielkie miasteczko. Funkcjonuje tu tylko jedna przychodnia lekarska… Przed kilkoma tygodniami pomocy potrzebowała córka pani Sylwii.

- Odebrała pani w rejestracji i powiedziała, że nie ma miejsc, a kierownik nie kazał więcej rejestrować. Co miałam zrobić, skoro dziecko miało temperaturę – mówi Sylwia Stefańska, której córki nie przyjął lekarz.

- Po południu pracujemy od godziny 15 do 18. Jest określona liczba pacjentów zarejestrowanych i czasami udaje się przyjąć kogoś, kto nie jest zapisany. Ale jeśli nie udaje się to co, dłużej mam pracować? Zawsze mówię, jeśli nie jest pilne, to proszę przyjść po południu albo pojechać do ambulatorium szpitala w Iławie, które jest czynne po godzinie 18 – tłumaczy lekarz, który odmówił zbadania dziecka.

Pani Sylwia poprosiła więc, by w przychodni podpisano jej pismo z adnotacją o odmowie przyjęcia dziecka. Pokazanie dokumentu w rejestracji spowodowało, iż lekarz – jednocześnie kierownik placówki - nakazał pani Sylwii z córeczką poczekać. Kobieta z gorączkującym dzieckiem czekała w kolejce ponad godzinę. Ale nie na wizytę, tylko na to, by kierownik przychodni podpisał przygotowany wcześniej dokument.

– Powiedział, że zmienił zdanie i nie przyjmie dziecka, nie zbada. Powiedziałam, że córka ma prawie 40 stopni gorączki, to odpowiedział, że nikt nie będzie go straszył i szantażował, bo dowiedział się od pani z rejestracji, że jest takie pismo i dlatego on nie przyjmie – opowiada pani Sylwia.

- Takie pismo było przygotowane, to podpisałem i wyprosiłem. Teraz jest nagonka na służbę zdrowia, uzasadniona - nieuzasadniona, ale jeśli ktoś przychodzi z takim pismem, to ja uważam, że to jest próba straszenia – mówi lekarz który odmówił zbadania dziecka.

- Napisałam to pismo, bo to nie był pierwszy raz, kiedy dziecko nie zostało przyjęte w tej przychodni. Kończyło się tym, że jeździłam prywatnie. Dlaczego mam płacić za coś, jeśli opłacam podatki, ZUS? – pyta pani Sylwia.

Ostatecznie córkę pani Sylwii przyjęto w ambulatorium szpitala w Iławie – prawie 30 km od Kisielic. Jak twierdzą pacjenci, jej przypadek nie był odosobniony - a kierownikowi przychodni z Kisielic zdarzało się już odmawiać przyjmowania pacjentów. Przed kilkoma miesiącami miał odmówić udzielenia pierwszej pomocy poszkodowanemu w wypadku młodemu mężczyźnie.

- Pojechali do oddalonej o kilometr przychodni, żeby poprosić o pomoc. Na miejscu dowiedzieli się, że lekarz nie ma czym przyjechać na miejsce wypadku. Świadek zaproponował, że może go zawieźć, to lekarz stwierdził, że ma pacjentów i nigdzie nie wyjedzie – opowiada Ewelina Kowaleska, siostra poszkodowanego w wypadku.

- To nie było po drugiej stronie ulicy, a ja przyjmuję pacjentów. Jeśli to jest daleko, to ja mam wstać i biegać z torbą? Nie! – twierdzi lekarz.

- Nie powinien czegoś takiego zrobić, brat mógł umrzeć, bo czekał na karetkę 35 minut – dodaje Ewelina Kowaleska, siostra poszkodowanego w wypadku.

Brat pani Eweliny nie zdecydował się na złożenie skargi na lekarza z Kisielic. Obawiał się zemsty i kolejnych odmów przyjęcia. Pani Sylwia nie miała skrupułów i o sprawie poinformowała Narodowy Fundusz Zdrowia.

- Jest to sytuacja niedopuszczalna. Dziecko z tak wysoką gorączką o godzinie 16 powinno być przyjęte. Matka w żadnym wypadku nie powinna usłyszeć odmowy, bo miała problem ze znalezieniem lekarza, który udzieli dziecku pomocy – mówi Magdalena Mill, rzecznik NFZ w Olsztynie.

- Jeśli przychodzi dziesięcioro dzieci z gorączką, to mam wszystkich przyjąć? Nie mam możliwości. Mam umowę z NFZ i pracuję do godziny 18 – twierdzi lekarz.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl