Dziki lokator i pożary

Dziki lokator wzbudza strach u mieszkańców jednego z bloków w Krakowie. Włodzimierz K. wprowadził się do piwnicy. Raz zaprószył w niej ogień, innym razem próbował podłączyć butlę gazową do instalacji gazowej bloku! Mieszkańcy boją się o własne życie i podejrzewają u pana Włodzimierza chorobę psychiczną. Policja jest bezradna.

- Wydaje mi się, że ten człowiek ma zaburzenia, że on nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co robi – mówi Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- Czuję się zdrowy, jak najbardziej. Niezdrowa jest polska medycyna. Jestem zarejestrowany  do jednego psychiatry, polubiłem tego pana, bo ma fikuśne nazwisko… - mówi Włodzimierz K.

- My nie śpimy w nocy, bo się boimy, a jego to bawi – twierdzi Zdzisław Szopa, mieszkaniec bloku.

45-letni Włodzimierz K. przez wiele lat mieszkał z rodziną w jednym z bloków w krakowskiej dzielnicy Nowa Huta. Kilka lat temu zostawił rodzinę z długami i wyjechał do Kazachstanu. Jesienią ubiegłego roku jednak wrócił. Jak mówi rodzina – wrócił odmieniony.

- Ojciec jest chory. Ja nie mogę z nim mieszkać, a jest teraz w takim stanie, że nie może  mieszkać sam. Ja muszę zrobić wszystko, żeby on się wyleczył, ale nie radzę sobie. On się dobrowolnie nie podda leczeniu – opowiada  syn Włodzimierza K.

- Moim zdaniem ten człowiek czuje żal do swojego syna, że nie może żyć w swoim dawnym mieszkaniu. Uzurpuje sobie do niego prawo i robi wszystkim na złość – mówi Bernedetta Zeleks, mieszkanka bloku.

- Zamieszkał w piwnicy, w pomieszczeniu, które kiedyś było suszarnią – dodaje Krzysztof Kornecki, mieszkaniec bloku.

Dziki lokator znosił do suszarni przedmioty znalezione na śmietniku. Był uciążliwy dla mieszkańców bloku. Ostatnio jednak stał się też niebezpieczny.

- Nie raz wzywałam straż miejską, bo pan Włodzimierz rozpalał sobie na końcu garaży ognisko – opowiada  Joanna Wierzbińska, mieszkanka bloku.

- W tym miejscu pan Włodzimierz spał. Znosił wszystkie nieczystości znalezione w kontenerze, które spowodowały kolosalny fetor – oprowadza nas po piwnicy Krzysztof Kornecki, mieszkaniec bloku.

- On do piwnicy bloku zabrał butlę gazową, na której się gotuje. Chciał ją podłączyć do przewodów gazowych, uszkodził te przewody i zaczął gotować sobie obiad. To była nasza pierwsza poważna interwencja – informuje Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

W połowie marca w bloku doszło do dwóch groźnych pożarów. Sprawcą pierwszego z nich był bez wątpienia Włodzimierz K.

- Stoimy teraz przy otworze od szybu wentylacyjnego, w którym wzniecił ogień pan Włodzimierz. Cały dym został wciągnięty do kanałów wentylacyjnych – pokazuje Jan Pałahicki, mieszkaniec bloku.

- Panie, które go dożywiały, mieszkają w jednym pionie i w zamian za to miały być zaczadzone jako pierwsze – dodaje  Barbara Kornecka, mieszkanka bloku.

Po pierwszym pożarze lokatorzy bloku wynieśli część rzeczy zgromadzonych. w suszarni przez Włodzimierza K do śmietnika. Jednak stamtąd zostały one przeniesione pod klatkę i podpalone. Sprawcy tego pożaru tymczasem nie ustalono.

- Był to pożar śmieci nagromadzonych przy klatce schodowej, ten drugi pożar spowodował duże zadymienie na klatce schodowej, stopieniu uległy szyby, drzwi – informuje Łukasz Szewczyk z Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie.

Włodzimierza K. znajdujemy w jednej z krakowskich noclegowni.  Zgadza się z nami porozmawiać.

- Ja na wysokości 1,5 metra rozpaliłem w przewodzie spalinowym, do tego przeznaczonym, drzewo pięćdziesięcioletnie, więc o kilka lat starsze ode mnie. Upiekłem jednego ziemniaka na widelczyku. Niestety, jedzenie surowych ziemniaków skutkuje wysoką gorączką. Boją się mnie tylko ci, którzy mają mi najwięcej do zawdzięczenia: panie, którymi się opiekowałem. Nazywa się to brzydko: kochanki, nie, to były przyjaciółki po prostu – mówi Włodzimierz K.

- On się śmieje z tego, co robi policja. Dobrze wie, że policja nie może mu nic zrobić. Czuje się bezkarny, a my zastraszeni – podsumowuje Joanna Wierzbińska, mieszkanka bloku.

Reporter: Pójdzie pan do lekarza?
Włodzimierz K.: Oczywiście, już jestem zapisany.
Reporter: A jeśli on powie, że powinien się pan leczyć…
Włodzimierz K.: Oczywiście, ale nie biorę żadnych psychotropów, bo one ogłupiają…*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl