Długu nie było - komornik zlicytował

Komornik zlicytował majątek, mimo że nie miał długu! Wojciech Wieczorek z Leszna spóźnił się ze spłatą rat za leasing maszyny do drewna. Zaległości jednak uregulował, a nawet spłacił więcej niż wynikało to z umowy. Po 10 latach w jego życie wkroczył komornik i nie słuchając wyjaśnień zaczął licytację majątku.

- Żeby było jasne, ja nie wyrażam zgody na nagrywanie mojego wizerunku, żeby było jasne! – wykrzykiwał komornik Michał Stam, gdy odwiedziliśmy jego biuro z kamerą.

- Żaden komornik nie ma prawa prosić, aby jego wizerunek nie był ujawniany, dlatego że jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi – mówi Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

Kłopoty Wojciecha Wieczorka z Leszna mają początek w 1998 roku. Wtedy kończył spłacać leasing za maszynę do drewna, która kosztowała 54 tys. zł. Mężczyzna mówi, że ostatnie raty, około 1 tys. zł, wpłacił z opóźnieniem.

- Firma leasingowa wypisała weksel i wystąpiła do sądu o nakaz zapłaty i go dostała – opowiada pan Wojciech.

Weksel in blanco stanowił część umowy leasingowej. Został wypisany na 61 tys. zł. Choć pan Wojciech zaległości spłacił w 1998 roku, to kłopoty wróciły do niego po 10 latach. W 2008 roku mężczyzna dowiedział się, że ma ogromny dług. Firma leasingowa wystąpiła do komornika. Ten domagał się 61 tys. zł plus odsetki – razem 170 tys. zł

- Komornik od samego początku był informowany, że złożę pismo do sądu, żeby ten dług był ze mnie zdjęty. Komornik przyjął moje dokumenty, ale nic nie zrobił, żeby mi pomóc. Moje ruchomości zostały zajęte do czasu wyjaśnienia sprawy przez sąd – wspomina pan Wojciech.

- Mówić, że się nie ma długów to jest jedna sprawa, ale my w dokumentach pokazywaliśmy, że nie mamy długów! – dodaje Hanna Wieczorek, żona pana Wojciecha.

W 2009 roku sąd rejonowy wydał wyrok. Według sądu weksel był sformułowany w sposób lakoniczny i nie uzasadniał żądanej sumy. Sąd sprawdził dokumenty i uznał, że pan Wojciech spłacił znacznie więcej, niż wynikało to z umowy leasingowej.

Sąd okręgowy także uznał, że długu nie ma. Komornika to jednak nie interesowało i na wyroki nie poczekał. Zajął i sprzedał dwa samochody pana Wojciecha: mini coopera i dostawczego fiata. Pan Wojciech uważa, że poprzez działania komornika jego rodzina wpadła w długi i straciła jedyne źródło utrzymania – hodowlę królików.

- Zabrał nam pieniądze, zabrał nam samochody, nie było za co kupić paszy. Musiałam patrzeć, jak giną tysiące królików – mówi Hanna Wieczorek, żona pana Wojciecha.

- W przypadku pana Wieczorka postępowań było kilka, a sąd zawiesił wykonalność tylko w jednej sprawie. W związku z tym te pozostałe musiały biec zgodnie z wyznaczoną procedurą – informuje Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

- Niezapłacone pasze, niezapłacone samochody, kredyty… Jak pisałem do kontrahentów, to ze mną już nikt nie chciał handlować – opowiada pan Wojciech.

W Warszawie poszliśmy do firmy, w której pan Wojciech w latach 90. miał leasing. Chcieliśmy zapytać, dlaczego weksel został wypisany na tak dużą sumę. Jej prezes nie chciał z nami rozmawiać.

Wracamy do kancelarii komorniczej. Pan Wojciech napisał w ubiegłym roku pismo, w którym prosił o rozliczenie sprzedanych samochodów. Do dziś nie wie, za ile auta zostały sprzedane i gdzie trafiły pieniądze.

Komornik: Możemy przejrzeć akta egzekucyjne, w pozostałym zakresie proszę kierować się na Warszawę.
Reporter: Od listopada ubiegłego roku pan nie chce rozmawiać z panem Wieczorkiem, a teraz nagle chce z nim przeglądać akta?
Komornik: Nie będę polemizował na ten temat.
Reporter: Pan ma coś do ukrycia?
Komornik: Jakbym miał coś do ukrycia, to spaliłbym te akta.
Reporter: A miał pan taki pomysł?
Komornik: Nie będziemy polemizować w ten sposób…

- Będziemy robili wszystko, żeby prokuratura skorzystała z możliwości postawienia zarzutów i skierowania aktu oskarżenia wobec komornika łamiącego prawo. On ewidentnie nie dopełnił swoich obowiązków służbowych – zapowiada Lech Obara, pełnomocnik pana Wieczorka.

Rzecznik Krajowej Rady Komorniczej poinformował nas, że z aut uzyskano 40 tys. zł, a ponad 16 tys. trafiło do firmy, w której był leasing. Małżeństwo Wieczorków nie może pogodzić się z tym, co je spotkało. Rodzina straciła wszystko, mieszka kątem u córki i żyje dzięki jej pomocy.

- To jest nasza Polska. Tyle lat żyję na świecie, nie myślałam, że może mnie coś takiego spotkać – podsumowuje Hanna Wieczorek, żona pana Wojciecha.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl