Udusiła się w Domu Pomocy Społecznej
Pracownicy Domu Pomocy Społecznej w Nowej Wsi mieli zapewnić upośledzonej umysłowo Sandrze lepszą opiekę, niż jej rodzice. Przez ich zaniedbanie 24-latka połknęła rękawiczkę diagnostyczną i udusiła się. Rodzicom kobiety powiedziano, że przeszła zawał…
- Przez trzy miesiące walczyła o życie, nie wyobrażacie sobie państwo, jak cierpiała. Może Sandrze nie wrócimy życia, ale może uratujemy życie innej pensjonariuszki w tym domu – rozpacza Ewa Mikołajczak, mama Sandry.
Sandra Mikołajczak miała 24 lata. Cierpiała na małogłowie. Nie chodziła, była upośledzona umysłowo. Pierwsze osiem lat życia spędziła w domu. Potem rodzice oddali Sandrę do ośrodka prowadzonego przez siostry zakonne.
- Trudno nam było się rozstać, ale lekarze mówili, że nie ma opcji, żeby takie dziecko było w domu, że nie jesteśmy sobie w stanie poradzić – opowiada pani Ewa, mama Sandry.
Kiedy Sandra dorosła, musiała zostać przeniesiona do innego ośrodka. Rodzice zdecydowali się na Dom Pomocy Społecznej w Nowej Wsi.
- Głównie chodziło nam o to, żeby nic sobie do buzi nie wsadziła, bo jak to dzieciak: wszystko, co znajdzie, bierze do buzi. Uczulaliśmy na to. Pani dyrektor powiedziała, że niejedna taka Sandra u nich jest, że mogą zagwarantować jej bezpieczeństwo – opowiada pani Ewa.
Rodzice odwiedzali Sandrę. Po trzech miesiącach pobytu kobiety w domu pomocy społecznej, doszło do tragedii.
- Podczas przekładania do łóżka Sandra zaczęła sinieć. Dziewczyny wezwały pogotowie, wyjęto z dróg oddechowych ciało obce – opowiada Lucyna Białys-Grzyll, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Nowej Wsi.
- Zadzwonili, że Sandra jest w szpitalu, że miała zatrzymanie krążenia – mówi Ewa Mikołajczak, mama Sandry.
Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu Sandra zmarła. Dopiero wtedy rodzice kobiety uzyskali dostęp do dokumentacji medycznej. Kiedy przeczytali, co było przyczyną śmierci ich córki, przeżyli szok.
- Przeczytaliśmy o rękawiczce medycznej. To był szok, bo cały czas zapewniano nas, że to był zawał – opowiada Piotr Mikołajczak, ojciec Sandry.
Dlaczego rodzice Sandry od początku nie znali prawdy?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Byłyśmy wtedy w ogromnym stresie – odpowiada Lucyna Białys-Grzyll, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Nowej Wsi.
- Cała rękawiczka diagnostyczna… Ja sobie nie wyobrażam cierpienia tego dziecka, jak długo ona musiała być bez opieki, żeby sobie wsadzić całą rękawiczkę? – pyta pani Ewa, mama Sandry.
- U mnie pracownicy zakładają te rękawiczki do wykonywania czynności higienicznych i po skończonych czynnościach wkładają je do worka na śmieci. Rękawiczki są zamknięte w szafie, niedostępne dla mieszkańców – dodaje Lucyna Białys-Grzyll, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Nowej Wsi.
Kiedy okazało się, że przyczyną śmierci Sandry było niedotlenienie spowodowane połknięciem rękawiczki, rodzice kobiety zawiadomili prokuraturę. Ku ich zdziwieniu postępowanie zostało umorzone.
- Wątpliwości co do przyczyny śmierci Sandry nie mam. Prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu ze względu na to, że nie było żadnych dowodów, które moglibyśmy przeprowadzić w celu ustalenia, w jaki sposób ta rękawiczka znalazła się w krtani tej osoby. Nie wiedzieliśmy kto, gdzie i w jaki sposób tę rękawiczkę zostawił – mówi Michał Franke z Prokuratury Rejonowej w Szamotułach.
Chociaż sąd nie uwzględnił zażalenia państwa Mikołajczaków, rodzice Sandry zapowiadają dalszą walkę o ukaranie winnych śmierci ich córki.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk