Za co żyć? Komornik zabiera wszystko

Pani Bożena żyje na skraju nędzy. Nie ma na ubrania, jedzenie, rachunki. Kobieta za dwa miesiące pracy w szpitalu nie dostała ani złotówki! Całą pensję zabrał jej komornik przez długi alimentacyjne. I choć urzędnik nie miał prawa odebrać jej wszystkich środków do życia, to zwrócić ich też nie ma zamiaru…

Bożena Kaczmarek rozwiodła się w 1993 roku. Sąd zasądził od niej alimenty na syna Łukasza, który zamieszkał z ojcem. Kobieta mówi, że płaciła, kiedy miała. Choć często nie było z czego, bo musiała opiekować się kolejnym synem, Konradem, który urodził się z innego związku.

- Jak poszłam do pracy, to płaciłam. A jak nie miałam żadnych pieniędzy, to nie miałam z czego wziąć – opowiada pani Bożena.

Pani Bożena wychowywała młodszego syna Konrada i pracowała dorywczo jako sprzątaczka. Dobrzy ludzie pomogli jej załatwić jednopokojowe mieszkanie. Jego  wyposażenie pochodzi z darów. Kobietę ubiera opieka i znajomi, bo gdy pani Bożena dostaje pracę, komornik ściąga zaległe alimenty na dorosłego już syna.

- Gdy pracowałam, to dostawałam po 300 zł i jakoś  musiałam przeżyć – opowiada pani Bożena.

- Gdy syn jej miał 28 lat, pani Bożena spotkała się z adwokatem, który zrobił wielkie oczy, gdy dowiedział się, że w Polsce można alimentować 28-letniego mężczyznę. Samodzielnego finansowo, pracującego – dodaje Anna Wójcik-Brzezińska, dziennikarka Głosu Skierniewic.

- Jeżeli wierzyciel, czyli dziecko alimentowane, nie złoży wniosku o umorzenie egzekucji, dłużnikowi pozostaje wystąpienie z powództwem do sądu o uznanie obowiązku alimentacyjnego za wygasły – informuje Andrzej Ritmann, przewodniczący Rady Izby Komorniczej w Łodzi.

To nie koniec zawirowań życiowych pani Bożeny. W grudniu ubiegłego roku kobietę za pośrednictwem urzędu pracy zatrudniono jako salową w szpitalu w Skierniewicach. Po odliczeniu alimentów pani Bożenie powinno zostawać ponad 400 złotych. Z kasy odchodzi jednak z kwitkiem. Komornik zabrał jej całą wypłatę. I tak przez dwa kolejne miesiące. 

- Ja przecież nie mam z czego wziąć i zapłacić za mieszkanie, światło. A ile razy opieka mi też pomagała – opowiada pani Bożena.

- Na sto moich wniosków do prokuratury o ściganie niesolidnych dłużników, sto jest umarzanych. Zatem tam się nie widzi, że tam dzieci nie mają środków do życia? – dziwi się Janina Wawrzyniak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Skierniewicach, który pomaga pani Bożenie. 

Pani Bożena prosiła komornika, żeby zwrócił jej zabrane pieniądze. Nie ma jednak takiej możliwości. Szpital i komornik obwiniają się wzajemnie o to, kto zdecydował o zajęciu całej pensji. Można zająć w całości pieniądze z umowy-zlecenia. Pod warunkiem jednak, że nie jest to jedyne źródło dochodu dłużnika.  

- Proszę powiedzieć, gdzie jest logika, jeżeli komornik mówi, że on jest niewinny. To znowu niedobry szpital zajął wierzytelności… Kiedy z pism komornika wynikało, że naciska nas, że zgodnie z przepisami ta wierzytelność podlega zajęciu w całości przez niego – twierdzi Dariusz Diks, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach.

- Komornik ustalił istnienie wierzytelności i istniejącą wierzytelność zajął. Szpital, wiedząc jaka ta wierzytelność jest, jaki ma charakter, powinien postąpić zgodnie z przepisami prawa. Komornik pieniądze przekazał wierzycielowi. Już ich nie posiada – mówi Andrzej Ritmann, przewodniczący Rady Izby Komorniczej w Łodzi

Dziś pani Bożena nie pracuje już w szpitalu. Po artykule w Głosie Skierniewic odezwał się inny pracodawca, który zatrudnił ją u siebie. Dziennikarka Głosu pomogła pani Bożenie napisać list do syna, aby umorzył jej zaległe alimenty. Odszukaliśmy pana Łukasza. Mówi nam, że zbiera pieniądze na wesele.

– Nie daruję jej z tego względu, że na wszystko sam musiałem zapracować. Na prawo jazdy, ubrania, jedzenie. To, co w życiu osiągnąłem, zawdzięczam tylko sobie i świętej pamięci ojcu. Gdyby mnie nie przygarnął, to byłbym teraz w poprawczaku albo w więzieniu – mówi Łukasz, syn pani Bożeny.

- Nie mam nawet z czego tych alimentów zapłacić. Do więzienia nie pójdę, wolę się powiesić – rozpacza pani Bożena.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl