Zginęli na służbie. Nie ma winnych

Sprowokował policyjny pościg, w którym zginęło dwóch policjantów i został uniewinniony. Maciej U. wraz z bratem Błażejem pędził ponad 160 km/h nocą przez Warszawę. Nie zważał na policyjne syreny i sygnalizację świetlną. Jeden z radiowozów wpadł w poślizg i uderzył w latarnię. Zginęło dwóch policjantów. Sąd uznał, że Maciej U. winy za to nie ponosi.

- Będziemy protestować pod szkołą policji i uprzedzać tych młodych policjantów, żeby się zastanowili – mówi Irena Jasińska, matka pana Piotra.

- Sprawca tego wypadku ma szczęście, że ścigała go policja polska, a nie amerykańska, gdzie policja najpierw strzela, a potem szuka winnego. Tylko dlatego Maciej U. wyszedł z tego cało – mówi Jerzy Paciorkowski, dziennikarz magazynu Policja 997.

24-letni Piotr Jasiński był policjantem w jednym z warszawskich komisariatów. Służbę pełnił tylko trzy lata.

- Od tamtej pory cały czas leczę się u psychiatry i psychologa. Nic jednak nie wyleczy mojej duszy i serca - rozpacza Irena Jasińska, matka pana Piotra.

27 listopada 1998 roku Piotr Jasiński miał służbę. W nocy policjanci wylegitymowali braci Macieja i Błażeja U.

- Stali obok samochodu, była wyczuwalna woń alkoholu – mówi Piotr Dewiński, pełnomocnik Andrzeja Jasińskiego, ojca pana Piotra.

- Oni wsiedli w ten samochód i wyprzedzili radiowóz pokazując znamienny palec, „gońcie nas, my mamy alfę romeo”. Ten patrol podał to do dyżurnego, a dyżurny dalej. Ruszył pościg, syn był najbliżej - opowiada Andrzej Jasiński.

- Oskarżony jechał z ogromną prędkością, rzędu 160-170 km/h w nocy pustą Wisłostradą (trasa w Warszawie - przyp. red.) - dodaje adwokat Piotr Dewiński, pełnomocnik Andrzeja Jasińskiego.

Pościg za kierowcą Maciejem U. zakończył się tragicznie. Polonez, którym jechał Piotr Jasiński i drugi funkcjonariusz policji, wpadł w poślizg i uderzył w latarnię. Maciej U. uciekł.

- Przyjechała policja z karteczką odręcznie napisaną, że był wypadek i syn jest w stanie krytycznym. Nie zapomnę, jak mój brat powiedział, że jemu już nic nie jest potrzebne, on nie żyje – rozpacza Irena Jasińska, matka pana Piotra.

- Jego kolega uderzył głową i był śpiączce. Na pogrzeb mojego syna przyjechała tamta rodzina. Kiedy wpuszczano trumnę do grobowca, dostała telefon, że ich syn też zmarł – opowiada Andrzej Jasiński, ojciec pana Piotra.

Dla rodziców Piotra Jasińskiego zaczęła się walka o ukaranie Macieja U. Walka, która trwa już prawie piętnaście lat. 41-letni obecnie Maciej U. dwukrotnie został skazany na 7,5 roku więzienia. Trzeci proces zakończył się w styczniu tego roku. Wyrok uniewinniający zbulwersował rodziców Piotra Jasińskiego.

- Sąd uznał, że brak jest przesłanek umożliwiających przypisanie winy oskarżonemu. Oskarżony nie zatrzymał się na wezwanie policji, przekroczył dozwoloną prędkość i przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, ale sąd uznał, że takie zachowanie nie może skutkować przypisaniem mu winy śmierci dwóch funkcjonariuszy policji – tłumaczy Agnieszka Domańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Sędzia stwierdził, że nie było zagrożenia, bo ulice były puste. Dziwna sprawa, jakby przepisy ruchu drogowego obowiązywały tylko od 6 do 24, a w godzinach nocnych każdy może jeździć, jak chce – komentuje Jerzy Paciorkowski dziennikarz magazynu Policja 997.

- Zginęło dwóch policjantów na służbie, a on jest niewinny? Czyli co? Oni tak z własnej przyjemności wpadli w poślizg i uderzyli w tę latarnię? – pyta Irena Jasińska matka pana Piotra.

Maciej U. prowadzi  własną firmę w Warszawie. Próbowaliśmy się z nim skontaktować,
nie zgodził się na spotkanie. Rodzice Piotra Jasińskiego zapowiadają dalszą walkę o sprawiedliwy wyrok.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl