Zamiast wykupu - eksmisja

Bój o dom w Toruniu. Rodzina państwa Rybackich zamieszkuje go od ponad 70 lat. Kiedyś był to zwykły, zaniedbany budynek, położony na obrzeżach miasta. Dziś stoi wśród apartamentowców w eleganckiej dzielnicy. Miasto przypomniało sobie o nim, gdy pani Małgorzata chciała go wykupić. Teraz czeka ją eksmisja!

- Stracić męża, stracić dom. To chyba już nic gorszego nie może być....  – rozpacza Małgorzata Rybacka.

Posiadłość, w której mieszka 50-letnia pani Małgorzata jest własnością urzędu miasta Torunia. Aby dom był w takim stanie, w jakim jest obecnie, jej rodzina włożyła wiele serca i pieniędzy. Dlatego jest dla niej bardzo ważny.

- W tym domu wychowały się moje dzieci, mój i jego rodzeństwo. Mieszkali tu ponad 70 lat. Tu wszystkie drzewa były sadzone przez mojego teścia i męża – opowiada Małgorzata Rybacka.

- Gdyby nie mój brat, dom wyglądałby jak ruina. Tynki, wszystko spadało. Ja tutaj spędziłam dzieciństwostwo, wychowały się też moje dzieci, 25 lat tu mieszkałam – dodaje Bożena Wrzos, bratowa Małgorzaty Rybackiej.
 
Rok temu pani Małgorzata postanowiła skorzystać z przysługującej jej bonifikaty i wykupić posiadłość. Ku jej zdziwieniu, otrzymała odmowną decyzję od urzędu miasta. To nie była jedyna czekająca na nią przykra niespodzianka.

- Byłam u prezydenta na spotkaniu, były też panie od nieruchomości. Prezydent powiedział: O! To my mamy jeszcze taką działkę? – opowiada  pani Małgorzata.

- Prezydent uznał, że należy panią Rybacką eksmitować z tego lokalu. W myśl tak zwanej racjnoalnej gopodarki lokalami, tenże dom ma zostać przeznaczony na inne cele – mówi Andrzej Grądzki z Kancelarii Grądzki-Lange, pełnomocnik pani Małgorzaty.

- Trzy tygodnie później odwiedziła mnie pani i wręczyła kawałek kartki od zeszytu, gdzie jest napisane, że mam natychmiast zgłosić się do ADM-u, bo otrzymałam mieszkanie zastępcze. Ludzie na mieszkania komunalne czekają latami, a ja dostałam w ciągu trzech tygodni! – dodaje pani Małgorzata.

Wskazywane mieszkania zamienne nie odpowiadały pani Rybackiej ze względu na lokalizację. Zdesperowana 50-latka zdecydowała się zrezygnować z przysługującej jej bonifikaty i kupić dom, w którym mieszka, za 100 procent wartości. Na to też się nie zgodzono.

- Skierowalismy sprawę do sądu, by ten domek odzyskać na potrzeby rodzinnego domu dziecka – mówi Roman Bicki, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
Reporterka: A jak duży jest ten dom?
Dyrektor: Sześćdziesiąt metrów...

Władze miasta twierdzą, że budynek nigdy nie był przeznaczony na sprzedaż, dlatego pani Rybacka nie może w nim dłużej mieszkać. Pieniądze za wykonane remonty nie zostaną jej oddane, a prawo pierwokupu w tym wypadku nie obowiązuje.

- Za pierwszym razem powoływano się na tak zwaną racjonalną politykę mieszkaniową, za drugim razem na szczytny cel, czyli dom dziecka – mówi Andrzej Grądzki z Kancelarii Grądzki-Lange, pełnomocnik pani Małgorzaty.

- Chcielibyśmy, aby znalazł się tam rodzinny dom dziecka z uwagi na to, że teren jest bez barier architektonicznych, z dużą, ogrodzoną działką. Naszym zdaniem jest to wyższa potrzeba, niż sprzedaż obecnym najemcom – informuje Aleksandra Iżycka, rzecznik Prezydenta Torunia.

Powodem decyzji o eksmisji miały być także rzekome zaległości czynszowe, jakie miała pani Małgorzata. To jednak zaleglosci sprzed kilku lat, które zostały spłacone. Prawodpodobnie miasto nie chce sprzedać tego terenu z innego powodu.

- Z biegiem lat i rozwoju miasta, stała się to bardzo elegancka dzielnica, gdzie pobudowanych jest wiele apartamentowcow i eleganckich mieszkań – mówi Andrzej Grądzki z Kancelarii Grądzki-Lange, pełnomocnik pani Małgorzaty.

- Słyszałam komentarze moich sąsiadów. Każdy mówi, że jest ktoś zainetersowany kupnem tego domu, a ja stoję na przeszkodzie – twierdzi pani Małgorzata. 

Załamana kobieta nie zamierza się poddawać, chce do końca walczyć o dom. Od 30 lat traktuje go, jak swój. *

* skrót materiału

Reporterka: Martyna Grzenkowicz

interwencja@polsat.com.pl