Uważaj na promocje

Bezpłatne badanie zdrowia, a na nim prezentacja cudownego urządzenia na wszelkie dolegliwości! Wystarczy zapłacić - prawie 4 tys. zł!. Organizatorzy badania przekonują, że to wyjątkowa okazja. Uwierzyli im państwo Sakowie i dziś żałują.

Na promocje trzeba uważać. Przekonali się o tym państwo Sakowie z niewielkiej wsi pod Radzyniem Podlaskim. 77-letni pan Marian i 65-letnia pani Jadwiga wybrali się na bezpłatne badanie zdrowia. Z badania wrócili z urządzeniem, które miało pomóc im w leczeniu wszelkich dolegliwości.

- Powiedział, że mam cały kręgosłup zły, że mnie tak nie wypuści, że bez tego aparatu nie ma życia. Wzięli ten aparat i przez cały organizm jeździli. To tak wyglądało, jakby jakiś laser albo światło, niebieski promień – opowiada o prezentacji Jadwiga Sak.
My również udaliśmy się na taką prezentację.

- Urządzenie to emituje falę świetlną o odpowiedniej dla człowieka częstotliwości. Wykorzystując zjawisko rezonansu dochodzi do stymulacji komórek – mówił jeden z przedstawiających produkty mężczyzn.

- Nadmiar tabletek może prowadzić do choroby, w konsekwencji do bólu, może nawet do śmierci. (…) Tylko w 2010 roku z powodu współczesnej farmakologii zmarło na świecie aż 225 tysięcy osób – przekonywała inna prezenterka.

Państwo Sakowie zapłacili 900 zł za urządzenie już w trakcie spotkania. Resztę mieli wpłacić za kilka dni. Ponad 3000 zł.  Szybko jednak zorientowali się, że sprzęt jest za drogi i  postanowili go oddać.

- Rozpakowuję aparat, a tu gwarancja nie jest podbita, jest jakiś patent napisany po czesku, ja nie wiem, o co chodzi, z czym to się je – mówi pani Jadwiga. 

- Wykorzystują to, że każdy chce być zdrowy, bo zdrowie jest najważniejsze. Zresztą tak zaczynają swoją rozmowę, od pytania: co jest najważniejsze? – mówi pan Marian.

To fragment rozmowy z organizatorami spotkania:

Reporterka: Panowie są lekarzami?
Organizatorzy spotkania: Nie, nie jesteśmy lekarzami.
Uczestnik spotkania: A macie państwo jakiś atest?
Organizatorzy spotkania: Jaki atest? Zależy, o jaki pan pyta.
Uczestnik spotkania: Np. od jakiegoś instytutu kardiologicznego.
Organizatorzy spotkania: Nie, takiego to nie mamy. (…) Te badania dofinansowane są z Unii Europejskiej, dlatego nie musicie państwo płacić.
Reporterka: Z jakiego funduszu?
Organizatorzy spotkania: Dokładnie pani nie odpowiem. Po co pani ta wiedza? Nie udzielamy takiej informacji.

Państwo Sakowie oddali sprzęt. Zrobili to w przeciągu 10 dni od zakupu. Dlatego udało im się odzyskać pieniądze.

- Gdzieś to kupili za psi grosz, a wciskają ludziom za grube pieniądze – komentuje pani Jadwiga.
K
łopoty po takiej promocji ma również  67-letni pan Bogdan z Kołobrzegu. Mężczyzna podczas spotkania kupił rezonator, który miał mu pomóc w podreperowaniu zdrowia. Rozczarowany mężczyzna sprzęt odesłał. Niestety już po 10 dniach od zakupu. Pan Bogdan dostał więc wezwanie do zapłaty - prawie 4 tysiące złotych.

- Człowiek, który prowadził to spotkanie, wprowadził mnie w błąd opowiadaniem, że mam trzy miesiące na podjęcie decyzji, to czyste oszustwo było. Osoba w wieku 25 lat została wyproszona ze spotkania, sądzę, że chcieli pozbyć się człowieka, który zdroworozsądkowo zdołałby podejść do sprawy – mówi pan Bogdan.

Pan Bogdan aparat odesłał, ale od firmy nie ma żadnej odpowiedzi. Milczą też telefony podane na umowie. Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę. Okazuje się, że firma zmieniła siedzibę.

- Sprawa pana Bogdana jest u prawnika i z tego, co wiem, jest na etapie sądowym. Ja osobiście rozmawiałam, to odstąpienie było nieterminowe. Ten pan nie umiał stwierdzić, dlaczego odstępuje od umowy po miesiącu czasu – powiedzieli pracownicy firmy.

- Wiara w cuda jest najtrudniejszym do zwalczenia problemem dla lekarza. Przekonanie , że cudownie urządzenie jest jedyną receptą na wyleczenie, jest dosyć powszechne – podsumowuje prof. Paweł Januszewicz, ekspert medyczny Polsatu.

* skrót materiału

P.S. Po realizacji reportażu dostaliśmy maila, że firma odstąpiła od roszczeń wobec pana Bogdana z Kołobrzegu.

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl