Z dnia na dzień na ulicy

Pan Jacek pracował za granicą na utrzymanie rodziny. Gdy wrócił do kraju, okazało się, że jego żona ułożyła sobie życie z innym. Mężczyzna z dnia na dzień został bezdomnym. Niestety, osób w podobnej sytuacji jest znacznie więcej. Noclegownie pękają w szwach już nie tylko zimą, a urzędnicy nie mają pojęcia, jak im pomóc.

- Bezdomnym może stać się każdy. Jak stracę prace, kwaterę, to szukam takiego miejsca jak to (noclegowni). W innym razie dworzec, karton lub krzak – mówi pan Paweł, bezdomny.

- W naszym kraju jest tak, że najpierw się wydaje ustawy, a potem się myśli. Nasze ośrodki pękają w szwach, te przepisy tworzą ludzie bez wyobraźni, całkowicie odrealnieni. Siedzą przy biurkach i coś sobie wyobrażają – dodaje Marek Skrzymowski, dyrektor Stowarzyszenia  „Granica”, które prowadzi noclegownię w Pabianicach.

52-letni pan Jerzy dziś jest osobą bezdomną. Nie ma nic. Jeszcze kilka lat temu miał rodzinę, dzieci i pieniądze oraz pracę za granicą. Niestety, kiedy mężczyzna zarabiał na utrzymanie rodziny, żona układała sobie życie z kimś innym. Mieszkanie należało do niej, więc kiedy pan Jerzy wrócił do Polski, z dnia na dzień stał się osobą bezdomną.     

- Przeżyłem kilka ładnych lat na dworze. Nie zaskoczy mnie już nic – rozpacza mężczyzna.

Niestety, pan Jerzy połamał nogi i do dziś jest niepełnosprawny. Całe życie pracował na czarno, więc teraz nie ma z czego żyć.  

- Przeżyłem… Spałem w takich miejscach, że nie życzyłbym nikomu. Żadna dziura w ziemi nie jest mi obca, spałem wszędzie – opowiada.

Po kilku latach tułaczki, pan Jerzy trafił do noclegowni w Radomsku. Bez pieniędzy i możliwości pracy.

- Dyrektor to dobry chłop. Gdyby nie on, to nie wiem, gdzie bym był. Dziękuję mu bardzo – mówi wzruszony.   

Dla pana Jerzego i wielu innych bezdomnych, noclegownie to jedyny ratunek. Bez tego wsparcia, jak twierdzą, już by nie żyli. 

- Nie miałem perspektyw na przyszłość. Ręce niesprawne, nogi niesprawne. Mam  529 złotych zasiłku. Nie stać mnie, by cokolwiek zrobić. Jak wynajmę pokój, to nie będę miał co jeść – mówi pan Paweł, bezdomny.

- Każdy pracodawca przy zatrudnianiu danej osoby bierze dowód osobisty i odwraca go na drugą stronę, a tam jest ten słynny napis pod adresem: „brak” – dodaje pan Jacek, bezdomny.

Jeszcze kilka lat temu noclegownie przepełnione były jedynie zimą. Dziś, niestety, każdego dnia, o każdej porze roku brakuje dla bezdomnych miejsc.   

- Nie wszyscy są tacy wspaniali i sprytni. Jak upadł system komunistyczny, to część osób nie poradziła sobie. Oni zostali na niczym i z niczym – mówi Remigiusz Staniszewski ze  Stowarzyszenia Centrum Pomocy "Panaceum", które prowadzi noclegownię w Radomsku.

- Ja muszę być na cudzej łasce. Pracowałem, ale renta z ZUS-u mi się nie należy, bo moja przerwa w zatrudnieniu jest dłuższa niż 24 miesiące – opowiada pan Paweł, bezdomny.

Bezdomni to coraz częściej ludzie starsi, którzy po przepisaniu majątków rodzinie, stali się niepotrzebni. Ludzie schorowani, bez prawa do rent i emerytur. Coraz więcej ludzi, zgodnie z ustawą, eksmitowanych jest z mieszkań bez prawa do lokalu zastępczego. Pomimo nowelizacji kolejnej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy rodzinie, to nie oprawcy są usuwani. Uciekają prześladowani.

- Takie jest nasze państwo, że ci, co są odpowiedzialni, nigdy nie są winni – mówi Marek Skrzymowski, dyrektor Stowarzyszenia „Granica” w Pabianicach, które prowadzi noclegownię w Pabianicach.

- To, że człowiek jest bezdomny, nie znaczy, że jest głupi, że jest darmozjadem lub nierobem. Tak mu się życie potoczyło. Czy ja jestem nienormalny, bo bezdomny?  Jeśli tak, to trzeba mnie zabić, wysłać na Kaukaz, pozbyć się problemu – podsumowuje pan Jacek., bezdomny.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl