Zabili za złoto. Wpadli po 13 latach
Zabójcy jubilera ze Skierniewic pozostawali bezkarni przez 13 lat! Gdy dokonywali napadu, Rafał P. miał 19, a Cezary Z. zaledwie 17 lat. Zrabowali biżuterię o wartości 45 tysięcy złotych, a jubilera zastrzelili. Właśnie ruszył ich proces. Sąd będzie musiał ustalić, który z mężczyzn pociągnął za spust.
Rafał P. i Cezary Z. szukali sposobu na szybkie wzbogacenie się. Około godziny trzynastej wtargnęli do lokalu.
- W czasie szarpaniny, kiedy pokrzywdzony znajdował się w pozycji klęczącej, był podparty rękoma, drugi z napastników, a więc starszy z oskarżonych, przystawił broń do jego karku i nastąpił wystrzał. Tak twierdzi jego młodszy kolega – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Jubiler nie wziął tego napadu na poważnie. Był człowiekiem charakternym, był zawzięty, nie bał się niczego. Prawdopodobnie zabraliby więcej, ale w oknie pojawiło się dziecko. Wzięli to, co zdążyli spakować – opowiada oficer skierniewickiej policji, który wyjaśniał okoliczności zabójstwa.
Napastnicy zdążyli zabrać biżuterię o wartości 45 tysięcy złotych i około tysiąca złotych w gotówce. Tyle warte było życie jubilera. Nie zabrali cennych diamentów. Cały łup zmieścił się w trzech reklamówkach. Wystarczyło na półtora miesiąca dostatniego życia.
- Bawili się, jeździli taksówkami po całej Polsce. Jak im pieniądze się skończyły, dokonywali innych przestępstw, jakichś kradzieży – mówi oficer skierniewickiej policji.
Trzydziestodwuletni dziś Rafał P. mieszka w Jaktorowie koło Żyrardowa. Ludzie mówią o nim - nadpobudliwy. Zdaniem prokuratury to on strzelił w tył głowy jubilera. Kilka miesięcy po tym zabójstwie mężczyzna napadł na bank w Białej Rawskiej. Napad okazał się niewypałem. Rafał P. sześć lat odsiedział w więzieniu. Po wyjściu podpalił mieszkanie swoich rodziców i brata.
- W tym Jaktorowie wszyscy się go bali. Nikt nie chciał na jego temat rozmawiać – mówi oficer skierniewickiej policji.
- Spalił, bo mnie nienawidzi. On brał narkotyki, po wypadkach był, więc nie był za mądry. Miał też ciężką sytuację w domu, ojciec niby zarabiał duże pieniądze, ale pił i bił go cały czas – mówią brat i bratowa Rafała P.
Pięć lat temu anonimowa osoba powiadomiła policję, że Rafał P. dał w prezencie swojej konkubinie łańcuszek zrabowany u jubilera. Policja zatrzymała Rafała P. i jego wspólnika Cezarego Z. tylko na 48 godzin. Przez kolejne cztery lata zbierano dowody. Sprawców aresztowano w 2012 roku.
- Obaj oskarżeni zostali zatrzymani w marcu 2012 roku. Usłyszeli zarzuty. Cezary Z., a więc młodszy z oskarżonych, przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Mnie interesowało tylko, czy Czarek zabił jubilera, bo mam z nim dzieci. Rafał powiedział mi, że Czarek nawet broni w dłoń by nie wziął. Mówił, że to on strzelił, ale przypadkiem – opowiada Wioletta N., partnerka Cezarego Z.
Proces zabójców jubilera ruszył w Sądzie Okręgowym w Łodzi trzynaście lat po zbrodni. Rodzina zamordowanego jubilera jest oskarżycielem posiłkowym. Ani żona, ani syn zabitego nie chcieli wystąpić przed kamerą. A dwaj oskarżeni : Rafał P. i Cezary Z. zrzucają winę jeden na drugiego.
- Mój klient prezentuje stanowisko, że on stał z boku, nie miał do czynienia z bronią, z naciśnięciem spustu – mówi Jarosław Masłowski, obrońca Cezarego Z.
- Nic takiego jej nie mówiłem, byłem zaskoczony, że zeznała coś, czego nie było – powiedział nam Rafał P. w drodze na salę rozpraw.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba