Kierowca ciężarówki – niewolnik

Nie będziemy trzaskać, będziemy palić. Takich jak ty trzeba likwidować – usłyszał przez telefon pan Sebastian, po tym jak wygrał w sądzie proces z byłym pracodawcą. Mężczyzna jest zawodowym kierowcą ciężarówek. W firmie braci N. musiał pracować bez przerwy nawet przez 52 godziny! I choć wygrał w sądzie, to pieniędzy nie odzyskał. W dodatku nikt nie chce go zatrudnić.

To fragmenty gróźb, jakie Adam N. składał przez telefon pod adresem Sebastiana Wieczorka

„Jak przyjadę, to tego mercedesa ci porobimy. Nie będziemy trzaskać, tylko będziemy palić. A wj…i tak masz. Takich jak ty trzeba likwidować.”

Sebastian Wieczorek z Łazisk Górnych na Śląsku jest zawodowym kierowcą ciężarówek. Dziś jest bezrobotny. Firmy transportowe boją się go zatrudnić, bo w swoim poprzednim miejscu pracy dokumentował nieprawidłowości i fałszerstwa.

- Pracowałem jako kierowca w transporcie międzynarodowym. Od początku łamane były przepisy o czasie pracy kierowców, regularnych odpoczynków nie było w ogóle. Wiele razy zdarzało się, ze po podróży służbowej, po 28 godzinach, czy po 30 godzinach pracy wymuszonej przez pracodawcę, musieliśmy jeszcze na bazie pracować. Mój rekord to było 57 godzin pracy. Od tamtej pory zacząłem zbierać materiały dowodowe – opowiada pan Sebastian.

Gdy pan Sebastian zwolnił się z firmy, wniósł sprawę do sądu pracy. Żądał od właścicieli firmy - braci N. zaległych 10 tysięcy złotych za godziny nadliczbowe i za pracę w nocy.

- Wygrałem z pracodawcą, sprawa trafiła do komornika sądowego, który na dzień dzisiejszy rozkłada ręce, bo nie jest możliwe ściągniecie pieniędzy od tej firmy. Była to spółka jawna, która zlikwidowali. Ci panowie pracują teraz na stanowisku kierowcy – opowiada pan Sebastian.

- Jestem zobowiązany przekazywać komornikowi, który działa na zlecenie pana Wieczorka, ich wynagrodzenie oprócz kwoty wolnej od zajęcia. Nie przekazuję mu jednak nic, bo oni zarabiają najniższą krajową. Tak im płacę – mówi obecny pracodawca braci N.

Pan Sebastian traci już nadzieję, że odzyska swoje pieniądze. Co gorsza, jeden z braci N. zaczął mężczyźnie grozić telefonicznie. To kolejny fragment nagrań:

„Jak żem chłopcom opowiedział, co zrobiłeś, to tylu ma na ciebie chrapkę… to jest cud, że ty dziecko jeszcze przez pasy przeprowadzasz. To jest kwestia czasu. (…) To, że wygrałeś w sądzie, to jest ch…, bo żeś udupił pół drużyny. My się odbudowali na nowo, czekamy na chwilę, żeby cię udupić.”

- Po wyroku dostałem pierwszy telefon z pogróżkami, że mogę już jutro nie żyć. Mogę chodzić z kosą, że dziećmi się zajmą, żoną, dom mi zdewastują. Na bloku było napisane moje nazwisko tylko zostało zamalowane przez spółdzielnię, tu pisało: „Wieczorek – konfident”. Z przodu bloku też już jest zamalowane, na płocie też jest moje nazwisko – opowiada pan Sebastian.

- Niestety, w większości przypadków nie udało się ustalić sprawców zniszczeń. Ponadto pokrzywdzony zgłaszał kierowanie przeciwko niemu gróźb karalnych. Policjanci przeprowadzali czynności w tej sprawie, fakt ten został potwierdzony, przeciwko sprawcy został skierowany akt oskarżenia – informuje Magdalena Wiśniewska z policji w Mikołowie.

Za grożenie panu Sebastianowi Adam N. został skazany na karę grzywny.

- Dziś jestem osobą bezrobotną, bo wszyscy pracodawcy wiedzą, że jestem osobą, która się domaga respektowania swoich praw, kodeksu pracy. Chce pracować, ale nie ma co się oszukiwać. W transporcie tej uczciwości nie ma i długo jeszcze nie będzie – podsumowuje pan Sebastian.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl