Po alkoholu musi jeździć!

Po alkoholu musi jeździć! Andrzej B. z małej wsi koło Chojnic ma kilkanaście wyroków za prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu. To rekord powiatu, a być może całej Polski. Mężczyzna najpierw jeździł motorem, a teraz rowerem. Ani policja, ani sąd nie są w stanie go powstrzymać.

- Na dzień 29 stycznia 2013 wynika, że sąd skazywał Andrzeja B. już 16 razy – informuje Danuta Czarnecka-Kawa z Sądu Rejonowego w Chojnicach.

- Mamy do czynienia z jakimś ogromnym poczuciem bezsilności, tak naprawdę niewiele temu człowiekowi da się zrobić – mówi Krzysztof Dmowski, prawnik.

Czterdziestoletni Andrzej B. ma na swoim koncie kilkanaście wyroków za prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu. Dwie kolejne sprawy są właśnie w toku. Niektóre zakazy już wygasły, 6 jest ciągle w mocy.

- Pierwszy zakaz został wydany w 2008 roku, obowiązuje przez 5 lat, kolejny w 2009 roku, również na 5 lat. Dwa następne w 2011 roku: okres 2 i 4 lata oraz w 2012 roku okres: 5 i 6 lat. W dodatku 2 kwietnia 2013 roku policjanci zatrzymali go, gdy poruszał się rowerem. Był nietrzeźwy, miał w organizmie 1,60 promila alkoholu – informuje Magdalela Stolp z policji w Chojnicach.

- Wypiję przykładowo dwa piwa, nie? Ile razy wsiądę na rower, nawet nie wiem skąd, a policja wyjeżdża. Samochodu nie zatrzymają, tylko zatrzymają rowerzystę. Ostatnio policja jeździ za mną nawet polną drogą – twierdzi Andrzej B.

- On nie ma pracy, jest na jakimś zasiłku, nie ma za co mieszkania opłacić, to odpracowuje społecznie. Pracuje na rzecz sołectwa, jak się mu powie, to zrobi. Porażką jest to, że ma słabość to trunków – mówi sołtys wsi, w której mieszka Andrzej B.

Kilkanaście kar, kilka miesięcy spędzonych w więzieniu – nic nie wpłynęło na zmianę postawy Andrzeja B. Czy ten przypadek to porażka wymiaru sprawiedliwości?

- Można uznać, że ten przypadek, to porażka wymiaru sprawiedliwości. Pan Andrzej nie dał się w żadnym wypadku zresocjalizować, wręcz przychodzi tutaj prawie towarzysko na rozprawy – mówi Danuta Czarnecka-Kawa z Sądu Rejonowego w Chojnicach.

- Ja nie wiem, czy prawo powinno być bardziej surowe czy mniej. Myślę, że powinno być bardziej egzekwowane. O tym jestem święcie przekonany – komentuje ks. Piotr Brząkalik, Duszpasterz Trzeźwości Archidiecezji Katowickiej.

Skoro nie działają kary, to pozostaje leczenie choroby alkoholowej. Ale skuteczność ewentualnej terapii również jest wątpliwa.

- Można zobowiązać go do podjęcia terapii przeciwuzależnieniowej, przeciwalkoholowej, wtedy oczywiście kurator sądowy nadzoruje, czy poddaje się on tej terapii – twierdzi Krzysztof Dmowski, prawnik.

- Ciężko się oduczyć. No, niestety. Mam na 22 maja wezwanie do sądu, chcą mnie wysłać na przymusową terapię alkoholową. Przykładowo, wyjdę po 8 tygodniach, miesiąc, dwa, ktoś mi postawi piwo, zaskoczy i na nowo będzie – mówi Andrzej B.

- Skuteczność takiego leczenia jest mierna, bo zależy bardziej od tego, który to leczenie podejmuje, niż od tego, który prowadzi ośrodek odwykowy – podsumowuje ks. Piotr Brząkalik, Duszpasterz Trzeźwości Archidiecezji Katowickiej.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl