Kazała zakatować męża inwalidę
Okrutna zbrodnia na inwalidzie. 31-letni Piotr Gruszczyński przygarnął kobietę samotnie wychowującą pięcioro dzieci. Wzięli ślub i zamieszkali w jego mieszkaniu w Olsztynie. Wkrótce jednak Joanna G. zaczęła przyprowadzać tam swojego kochanka. Gdy inwalida wniósł pozew o rozwód, kobieta podstępem wywabiła go z mieszkania, a jej kochanek, wraz z innym mężczyzną, zamordował.
- Myślała, że wszystko zgarnie. To mieszkanie, to wszystko. A jego, inwalidę wykluczy ze swego życia – mówi Wacław Popławski, przyjaciel pana Piotra.
Pan Piotr od urodzenia mieszkał z rodzicami na olsztyńskim osiedlu Nagórki. Jako nastoletni chłopak, ciężko zachorował. Mimo leczenia i operacji, od 16. roku życia poruszał się na wózku. W życiu spotkało go wiele nieszczęść, ale był człowiekiem pozytywnie patrzącym na świat.
- Był widoczny nie ze względu na wózek, ale ze względu na swoją życzliwość. Skończył studia i próbował być pożytecznym. Nie liczył na to, co otrzyma, ale sam z siebie dużo dawał i chciał dalej dawać – mówi Stanisław Gierba, były nauczyciel pana Piotra.
- Pracował w Caritasie, gdy ta kobieta przyszła tam prosić o pomoc. Tam ją poznał, później przyjął pod swój dach – dodaje Joanna Łuczyńska, znajoma pana Piotra.
Mężczyzna pokochał poznaną w Caritasie Joannę. Poprosił ją o rękę, a ona przyjęła oświadczyny. Panu Piotrowi nie przeszkadzało, że z poprzednich związków kobieta ma pięcioro dzieci. Pokochał je, jak swoje…
- Pamiętam, jak woził te dzieci na swoim wózku, pogoda, niepogoda. Jakieś obiady im załatwiał – opowiada Stanisław Gierba, były nauczyciel pana Piotra.
- Później, jak się dowiedzieliśmy, że oni mają zamiar wziąć ślub, to dla nas wszystkich był szok. Panie w Caritasie mówiły: Piotrek, zastanów się, zastanów się – opowiada jedna ze znajomych mężczyzny.
- Był dobrym człowiekiem. Jak się ożenił, to bez przerwy chodził na plac i pilnował tych dzieci – dodaje sąsiadka pana Piotra.
Ale Joanna G., mimo iż pan Piotr poświęcił jej i jej dzieciom wszystko, nie potrafiła tego docenić. Kilka miesięcy po ślubie zaczęła spotykać się z 41-letnim Jackiem P., sąsiadem z tego samego bloku.
- Wynajmowali w pierwszej klatce mieszkanie. On miał dwójkę dzieci, związał się z kobietą, która też miała dwójkę, więc mieli ich czworo. Z Joanna G. poznał się pewnie na placu zabaw - opowiada sąsiadka pana Piotra.
- Wychodzę z domu, idę w stronę Piotrka, a ona idzie z nim (Jackiem P. – przyp. red. ) i za rękę się trzyma. On to zdębiał, ale ręki jej nie puścił. To co, brat ją trzymał za rękę? – mówi Wacław Popławski, przyjaciel pana Piotra.
- Pan Piotr na miesiąc wyprowadził się nawet ze swojego mieszkania, nie mógł sobie poradzić z tym, że kochanek przychodził do jego mieszkania i przebywał tam – dodaje Krzysztof Wasyńczuk z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Joanna G., mimo iż wybrała życie z innym mężczyzną i została w mieszkaniu Piotra, nalegała, by ten nadal łożył na utrzymanie jej i jej dzieci.
- Codziennie wydzwaniała, że światło niezapłacone, mieszkanie. I on to opłacał z tej swojej renciny – mówi znajoma pana Piotra.
Po kilku miesiącach pan Piotr powrócił do domu. Nie mógł pogodzić się z myślą, że razem z nimi mieszka kochanek żony. Kiedy czara goryczy się przelała, wniósł do sądu sprawę rozwodową. Zapowiedział kobiecie, że po rozwodzie będzie musiała razem z kochankiem wyprowadzić się od niego. Para zaplanowała wówczas morderstwo.
- Tego krytycznego dnia Piotr został wywabiony z mieszkania przez żonę, która zaproponowała mu spacer. Około godziny 23 pojechała z nim na miejsce, gdzie już oczekiwali na niego dwaj mężczyźni Jacek P. i jego kolega, Łukasz K. – informuje Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
- Jeden z nich założył mu pasek na szyję aż do momentu, gdy stracił przytomność. Zaciągnęli pana Piotra w krzaki i zadali kilkanaście ciosów w twarz, kopali po głowie – dodaje Krzysztof Wasyńczuk z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Dzień później ciało pana Piotra znalazł przechodzień. Po kilku godzinach policjanci zatrzymali sprawców, a ci przyznali się do winy. W zeszłym tygodniu w Olsztynie odbył się pogrzeb mężczyzny… Nikt nie mógł pogodzić się z tragedią. Tragedią, która spotkała go za jego dobroć i okazane serce.
- On był tak zaangażowany w to małżeństwo… W jednej z rozmów rozpłakał się i powiedział, że na prawdę ją kochał, oddał jej wszystko. Nie rozumiał, dlaczego tak zrobiła – opowiada znajoma pana Piotra.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski