„Mafia zamordowała mojego syna”

- Mafia zamordowała mojego syna, a wymiar sprawiedliwości jej broni - mówi pan Ryszard. Jego syn Jarosław prowadził dwie firmy i zarabiał duże pieniądze. Bliscy mówią, że gdy poznał 31-letnią barmankę Justynę, z dnia na dzień zerwał kontakty z rodziną. Twierdzą, że był przez kogoś bity i zastraszany. W 2007 roku mężczyzna zginął. Podobno spadł ze schodów. Jego rodzina uważa, że został zamordowany.

Pierwszy raz historię zagadkowej śmierci pana Jarosława opowiadaliśmy blisko dwa lata temu.  Mężczyzna miał 40 lat. Mieszkał w Łodzi. Był zamożnym człowiekiem.

- Jego majątek był wart około 7 milionów złotych – mówi pan Ryszard, ojciec mężczyzny.

W marcu 2004 roku pan Jarosław niespodziewanie postanowił się ożenić. Wybranką okazała się Justyna, 31-letnia barmanka, którą kilka tygodni wcześniej poznał w jednym z łódzkich pubów. Zakochany mężczyzna powierzył jej kontrolę nad firmą i całym swoim majątkiem. Ślub zapoczątkował w jego życiu serię niewyjaśnionych zdarzeń.

- Zadzwoniła do nas, że Jarek ma zbite kolano, żebyśmy przyjechali – opowiada pan Ryszard, ojciec mężczyzny.

- Kolano wyglądało strasznie, obłożone było tylko takim prowizorycznym opatrunkiem. Pytałem, co się stało. W tym momencie zjawiła się jego żona i temat się urwał. Lekarz nieoficjalnie stwierdził, że takie obrażenia najlepiej mu pasują do kija bejsbolowego. To jest testament Jarka, który zostawił Justynie na jej żądanie. „Swojej żonie zostawiam w spadku wszystko, co posiadam”. Dla spokoju napisał to. Taki zwykły świstek papieru – wspomina Marek Ziemiński, przyjaciel mężczyzny.

- On nie miał nic do powiedzenia, po prostu bał się i to było widać po nim. Przed śmiercią ubezpieczył się na 100 000 złotych – dodaje  Henryka Marcinkowska-Adamiak, przyjaciółka pana Jarosława.

Piątego stycznia 2007 roku, 3 lata po ślubie, pan Jarosław już nie żył. Justyna O. poinformowała jego rodzinę, że zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Będąc pod wpływem alkoholu spadł ze schodów i doznał śmiertelnych obrażeń. Sekcja zwłok wykazała jednak, że pan Jarosław w chwili śmierci był całkowicie trzeźwy.

- We wszystkich pomieszczeniach była krew. Policja to widziała, ale nie zabezpieczyła śladów. Jaki to nieszczęśliwy wypadek? – pyta pan Ryszard, ojciec pana Jarosława.

- Miał całe ręce posiniaczone, pobite, jakby się bronił. Krew była w całym domu, wszędzie. Ktoś był w tym domu i go bił, katował! Aż go zakatował – twierdzi Henryka Marcinkowska - Adamiak, przyjaciółka pana Jarosława.

W domu, w którym zginął pan Jarosław, widać było ślady po imprezie. Mimo to, na miejscu nie zebrano żadnych odcisków palców. Śledztwo umorzono. Nam udało się jednak dotrzeć do świadka, który rzuca na sprawę nowe światło. To przyjaciel pana Jarosława.

Reporter: Czy pan Jarosław miał kiedykolwiek powiązania ze zorganizowaną przestępczością?
Przyjaciel pana Jarosława: Nie.
Reporter: A czy w jego firmie pojawił się kiedykolwiek taki wątek?
Przyjaciel pana Jarosława: Pojawił się przez pracownika, który był dyrektorem. Osoba ta była bardzo zapożyczona. W pewnym momencie okazało się, że dostaje groźby, ponieważ nie jest w stanie spłacić swoich długów.
Reporter: To jest ta sama osoba, która poznała pana Jarosława z jego żoną?
Przyjaciel pana Jarosława: Tak. A wcześniej ta osoba spotykała się z Justyną, byli parą.

- Byli panowie u syna i Jarek dał im pieniądze za niego. Byli to „panowie z miasta” – opowiada pan Ryszard.

- Jak przyszli i zobaczyli, że jest taka posiadłość i są pieniądze, to… Ale ja nie sądzę, żeby ona tych panów nie znała – twierdzi Henryka Marcinkowska-Adamiak, przyjaciółka nieżyjącego Jarka.

- To są zdjęcia morderstwa mojego syna. Widać, że sejf jest otwarty. To nieszczęśliwy wypadek otworzył ten sejf i zabrał pieniądze? – pyta pan Ryszard.

Próbowaliśmy porozmawiać z Justyną O. Jej obrońca poinformował jednak, że kobieta nie udziela żadnych wywiadów.

Po umorzeniu sprawy przez prokuraturę, ojciec pana Jarosława złożył do sądu prywatny akt oskarżenia. Zarzucił w nim Justynie O. udział w śmierci jego syna. W dwóch instancjach kobieta została uniewinniona. Sąd Najwyższy nakazał jednak ponownie zająć się sprawą.

- W wolnym kraju mój syn został zamordowany, był brutalnie bity, katowany, został obrabowany i nie ma winnych, nie ma winnych – rozpacza pan Ryszard.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl