Grożą i palą auta

Pan Bartosz i jego dziewczyna twierdzą, że w 2011 roku zostali zaatakowani przez ochroniarzy i ich znajomego - Macieja Sz. na dyskotece w Rewalu. Skierowali sprawę do sądu i… drżą o własne życie. Tuż przed terminem pierwszej rozprawy zaczęto im grozić, a później spalono dwa samochody. Policja ochrony im nie zapewniła.

W przeciągu dwóch tygodni w Kamieniu Pomorskim i oddalonym od niego o 10 kilometrów Dziwnowie podpalono dwa samochody. Jeden z nich należał do pana Bartosza, a drugi do jego bratowej. Dlaczego spłonęły? Poszkodowani nie mają wątpliwości. Ktoś chce ich zastraszyć.

- Mercedes Vito kupiłem 3-4  tygodnie temu. Z niedzieli na poniedziałek spłonął doszczętnie – mówi pan Bartosz.

- W tej sprawie policjanci wykonują czynności procesowe i pozaprocesowe, których nie mogę ujawniać – twierdzi Anna Gembala z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Według poszkodowanych podpalenia są następstwem wydarzeń, które rozegrały się w sierpniu 2011 roku w nadmorskiej dyskotece w Rewalu. Bawił się tam pan Bartosz wraz ze swoją 17-letnią dziewczyną. Kiedy okazało się, że para nie zapłaciła złotówki za toaletę, ochroniarze z klubu, jak twierdzi pan Bartosz, zaatakowali go.

- Kiedy ochroniarz mnie okładał, a drugi trzymał za szyję, moja dziewczyna wbiegła i krzyczała, żeby mnie zostawili. Wtedy została uderzona. Ja miałem pobite nerki, ukruszony ząb i lekkie wstrząśnienie mózgu – opowiada mężczyzna.

Według pana Bartosza 17-letnią wówczas Martynę skatował Maciej Sz. Mężczyzna był zaprzyjaźniony z ochroną klubu. Dziewczyna w ciężkim stanie trafiła na stół operacyjny. Prokuratura postawiła zarzuty zarówno ochroniarzom z dyskoteki, jak i osobie, która im pomagała w katowaniu nastolatków.

- Tę osobę (Macieja Sz. – przyp. red.) widziałem wcześniej, ona siedziała przy stole z ochroniarzami – twierdzi pan Bartosz.

- Moja córka dostała trzy razy pięścią w twarz. Poleciała na stoły, straciła przytomność.  To był wstrząs mózgu, pękniecie czaszki, zapadła się jej gałka oczna – mówi Edyta Pacholska, matka pobitej nastolatki.

- Akt oskarżenia skierowaliśmy 30 maja zeszłego roku do sądu w Gryficach. Prokurator oskarżył dwie osoby o wzięcie udziału w pobiciu, a jedną o spowodowanie obrażeń powyżej 7 dni – informuje Krzysztof Mejna z Prokuratury Rejonowej w Gryficach.

22 kwietnia miała rozpocząć się pierwsza rozprawa. To właśnie w noc poprzedzającą  proces spłonął pierwszy samochód. Potem pojawiły się dziwne telefony do poszkodowanych osób.

- Były wcześniej telefony, od tego się zaczęło. Kiedy zbliżał się termin rozprawy, chciano się z nimi dogadać, była to próba zmiany zeznań. Tak powstała psychoza strachu – mówi Piotr Jasina, dziennikarz Głosu Szczecińskiego.

- Domyślam się, że osobą, która podpaliła samochód jest ten, który pobił moją dziewczynę na dyskotece – mówi pan Bartosz.

Usiłujemy porozmawiać z mężczyzną, którego poszkodowane osoby podejrzewają o podpalenia. W momencie, kiedy staliśmy pod jego domem Maciej Sz. podjechał samochodem. Kiedy nas zobaczył, zaczął uciekać. Udało nam się go dogonić i z nim porozmawiać.

- Ma pan coś wspólnego z podpaleniami?
- Pierwsze słyszę.
- Niektórzy twierdzą, że ma pan z tym coś wspólnego.
- Jak twierdzą, niech idą na policję.
- Pan ma zarzut pobicia niepełnoletniej dziewczyny.
- Mnie tam nie było. Skończy się sprawa w sądzie, pogadamy.

Ofiary pobicia i ich rodziny czują się zastraszeni. Boją się o własne życie i zdrowie. Uważają, że policja bagatelizuje ich problem i nie robi nic, żeby ich chronić. Rozmawiamy z Anną Gembalą z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Anna Gembala: Jeśli chodzi o ochronę świadka, to prokuratura jest władna, żeby uruchomić taką procedurę.
Reporter: Tylko prokurator musi o tym wiedzieć... A nie został przez was poinformowany.
Anna Gembala: Jest prowadzone postępowanie, w odpowiednim czasie zostanie powiadomiony.
Reporter: Czyli musi ktoś zginać, żeby powiadomić prokuraturę?
Anna Gembala: Nie wyrokujmy, że coś się wydarzy.

- Boję się o życie. Nie wychodzę sama z domu, moja córka też nie. Nikt mnie nie przesłuchał, nie wezwał, córki też nie. Uważam, że policja bagatelizuje to, co się wydarzyło – mówi Edyta Pacholska, matka pobitej nastolatki.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl