Komornik ściga, a nie ma długów!

Skrzywdzony przez e-sąd. Mieczysław Kosik z Rawicza dostał od komornika wezwanie do zapłaty 2700 zł. Mężczyzna twierdzi, że żadnych długów nie ma. Dłużnikiem stał się przez wyrok e-sądu, gdzie rozprawy odbywają się bez udziału stron. Mężczyzna nie wie, komu ma zapłacić oraz za co, bo dokumenty z e-sądu nigdy do niego nie dotarły i nie mógł się odwołać. Czy tak to powinno funkcjonować?

Pan Mieczysław Kosik ma 67 lat. Jest emerytem, mieszka wraz z żoną w Rawiczu. Mężczyzna przeszedł dwa zawały serca. To, co wydarzyło się dwa miesiące temu, omal nie doprowadziło go do kolejnego.

- Zaskoczenie było olbrzymie. Otrzymałem list od komornika Sądu Rejonowego Warszawa- Mokotów. Podpisałem odbiór i okazało się, że jestem dłużnikiem na kwotę 2700 złotych – wspomina pan Mieczysław.

Emeryt otrzymał list od komornika z nakazem zapłaty długu. Koperta zawierała pięć dokumentów. Dwa z nich zaadresowane były do pana Mieczysława, a pozostałe trzy, również do Mieczysława Kosika, ale mieszkańca Pleszewa.     

- Nigdy nie byłem w Pleszewie, nawet za kawalerskich czasów… Kosika z Pleszewa nie znam – mówi pan Mieczysław.

Pan Mieczysław był bezradny. Jak wynikało z dokumentów komorniczych, wyrok e-sądu nakazujący zapłatę zapadł rok temu. Niestety, emeryt nigdy takiego wyroku nie otrzymał. Nie wiedział za co i komu jest winien pieniądze. Co więcej, nie miał pewności, czy rzeczywiście jest to jego dług czy Kosika z Pleszewa. 

- Sprawa w e-sądzie toczy się bez udziału stron. Sąd nie widzi ani wierzyciela, ani strony pozwanej. Wierzyciel składa drogą elektroniczną pozew, do którego nie są załączane żadne dokumenty. Jedynie opisuje się sprawę – mówi Maciej Świerzewski, radca prawny.

- To było z góry zaplanowane. Gdybym ja ten wyrok dostał do rąk własnych, to miałbym siedem dni na odwołanie. Ja nie miałem takiej możliwości, wszystko mi odebrano – irytuje się pan Mieczysław.

Próbujemy mężczyźnie pomóc. Szukamy w Pleszewie Mieczysława Kosika. Jak się jednak okazuje, nikt taki nigdy tam nie mieszkał.

- Nikt taki tu nigdy nie mieszkał. Ja też nie mam długów, Boże, ja bym nie mogła spać! – twierdzi Zofia Szofer, która mieszka pod wskazanym przez wierzyciela adresem w Pleszewie.

Komornik wysyłał wezwania do zapłaty Mieczysławowi Kosikowi z Pleszewa. Pozostaje pytanie: dlaczego? Skoro taka osoba nie istnieje.

- Problem polega na tym, że w piśmie, które otrzymuje komornik znajduje się tylko imię i nazwisko oraz kwota, która jest do wyegzekwowania. To mało danych. Jeżeli wierzyciel wskazał adres, to komornik wysyła. Kiedy okazuje się, że pod wskazanym adresem nikt taki nie mieszka, to wierzyciel może kazać komornikowi go odszukać. Wtedy komornik występuje do bazy PESEL-i otrzymuje informacje – tłumaczy Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

Komornik wskazał panu Mieczysławowi adres wierzyciela we Wrocławiu. Sprawdzamy: to jedna z firm windykacyjnych. Niestety, windykator na nurtujące pana Mieczysława pytania, komu winien jest pieniądze, nie odpowiedział.  Powód? „Konieczność zachowania tajemnicy zawodowej”.

- Gdyby ustawodawca zechciał się wsłuchać się w nasze postulaty, to nie byłoby tylu takich spraw. Powinna być większa odpowiedzialność wierzyciela za podawanie błędnych danych komornikowi, nie można szastać takimi danymi – uważa Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

Pan Mieczysław zapowiada walkę. Jak twierdzi, zapłaci dług, ale tylko wtedy, gdy firma windykacyjna wyjaśni komu winien jest pieniądze. Jeśli w ogóle jest winien.      

- Polska jest krajem bezprawia. Nie zapłacę, będę odwoływał się do sądu w Strasburgu. Muszę wiedzieć, co i komu jestem winien, muszę mieć wyrok sądu – mówi pan Mieczysław.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl