Policja: Żyli razem, więc… nie ukradł

Partner pani Barbary zniknął z jej BMW. Dla kobiety to ewidentna kradzież, ale dla policji już nie! Funkcjonariusze twierdzą, że skoro sama dała mu kluczyki, to mężczyźnie nie można nic zrobić. A skoro to nie kradzież, to pani Barbara samochodu nie wyrejestruje i musi opłacać OC.

- Chodziłam, składałam doniesienia na policję i za każdym razem słyszałam słowa, że jestem głupia, że to moja wina, że sama dałam mu auto – mówi pani Barbara.

Pani Barbara w 2012 roku kupiła za 3 tysiące złotych stare BMW. Jeździła nim na zmianę ze swoim partnerem, ale to pani Barbara była jedynym właścicielem auta. Kiedy związek zaczął się psuć, Piotr B. zniknął razem z BMW. 

- W złości powiedział, że nigdy tego samochodu nie odzyskam, bo go już nie ma. Mówił, że zrobi mi takie problemy, że się nie pozbieram. Zaczęłam wtedy zgłaszać, że nie mam tego auta. Chcę je tylko wyrejestrować. Wiem, że nie odzyskam za nie pieniędzy, ale chcę zdjąć moje nazwisko jako właściciela z tego auta – opowiada pani Barbara.

- W tej chwili nie można jej pomóc. W trybie administracyjnym nie ma akurat czegoś takiego jak przywłaszczenie pojazdu – mówi Zenon Bednarz z Wydziału Komunikacji Starostwa Powiatowego w Jeleniej Górze.

Pani Barbara postanowiła zgłosić zaginięcie samochodu, ale policja odmówiła zajęcia się sprawą, bo kobieta sama dała kluczyki byłemu partnerowi. Pomocy dwukrotnie odmówiła również jeleniogórska prokuratura.

- Na komisariacie powiedzieli, że to nie jest przestępstwo ani czyn karalny. Twierdzą, że miał prawo użytkować auto, bo żyliśmy razem – mówi pani Barbara.

- Piotr B. stwierdził, że zbycie samochodu marki BMW nastąpiło za zgodą pani Barbary Ż. W tej sytuacji prokurator podjął decyzję o odmowie wszczęcia postępowania. Cały problem polega na tym, że Piotr B. nie przedstawił żadnej umowy sprzedaży. Jednak z tego faktu nie można domniemywać, że do sprzedaży nie doszło i nie było na to zgody Barbary Ż. – informuje Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Pani Barbara wyrejestrować samochodu nie może, choć wciąż ma dowód rejestracyjny, bo nigdy byłemu partnerowi go nie przekazała. Musi płacić za auto OC – 1600 złotych i nie wie, jak ma się pozbyć tego kłopotu. A jej były partner zniknął. Kobieta złożyła zażalenia na decyzję prokuratury. Sprawy nabrały tempa, gdy pojawiliśmy się z kamerą w Jeleniej Górze. Pani Barbara dostała telefon od prokuratora. Kazał jej jak najszybciej zgłosić się do prokuratury.

- Usłyszałam, że dochodzenie zostało dziś wszczęte, ujrzało światło dzienne. Prokurator powiedział, że przyjrzał się dokładnie moim zeznaniom – powiedziała pani Barbara po spotkaniu ze śledczym.

Czy to zbieg okoliczności, że prokurator wszczął postępowanie w dniu, kiedy realizowaliśmy reportaż w Jeleniej Górze? 

- Z całą pewnością można tak to określić. Jednak przede wszystkim jest to rutynowe działanie prokuratora, bowiem pokrzywdzona dopiero w zażaleniu wskazała, że wzięła kredyt na samochód. Jest to bardzo istotna okoliczność, wiąże się z faktem ustalenia, czy pokrzywdzona była jedynym właścicielem samochodu czy również współwłaścicielem tego samochodu był Piotr B. – odpowiada Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

- W grudniu ubiegłego roku znaleziono jedną tablicę rejestracyjną od tego samochodu. Policja ją znalazła w czasie oględzin przyczepki, była jakaś kradzież w Czechach – mówi Zenon Bednarz z Wydziału Komunikacji Starostwa Powiatowego w Jeleniej Górze.

Jak się jednak okazuje, dla wydziału komunikacji, który wyrejestrowuje samochody, nie wystarczy dokument o przywłaszczeniu. Konieczne jest postanowienie o tym, że auto zostało skradzione. Pani Barbara traci nadzieję, że pozbędzie się swojego kłopotu. I zaczyna kolejne wizyty w urzędach.

- W lipcu minie rok, jak pukam do każdych drzwi, do każdego urzędu. Nikt nie może mi pomóc, bo twierdzi, że takie mamy reguły, takie mamy zasady i trzeba się ich trzymać – podsumowuje pani Barbara.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl