Drzwi urzędu powaliły staruszkę

Drzwi urzędu miasta w Jastrzębiu-Zdroju poturbowały staruszkę. Skrzydło powaliło panią Bronisławę na ziemię, gdy wychodziła z budynku. Kobieta trafiła do szpitala. Ma wszczepione tzw. sztuczne biodro i porusza się o kulach. Choć drzwi urzędu miały usterkę, to miasto odszkodowania wypłacić nie zamierza.

86-letnia pani Bronisława dwa lata temu załatwiała sprawy w urzędzie miasta w Jastrzębiu-Zdroju. Kiedy wychodziła z urzędu, została uderzona przez ruchome drzwi. Całe zdarzenie zarejestrował monitoring.

- Jak dużo ludzi szło, to one się podobno normalnie otwierały, ale nie było napisane, że pojedynczo nie można chodzić. Gdyby było ostrzeżenie, to bym nie wychodziła – mówi Bronisława Kośmider, poturbowana przez drzwi.

- Winne były niesprawne drzwi. Ta usterka nie była wyczuwalna, kiedy osoby normalnie wchodziły i wychodziły, natomiast ta pani poruszała się bardzo wolno i nie była wyczuwalna dla czujnika sterującego – tłumaczy Katarzyna Wołczańska, rzecznik urzędu miasta w Jastrzębiu-Zdroju.

Uderzenie dla starszej pani okazało się dramatem. Kobieta była w szpitalu dwa tygodnie.

- Miała uraz stawu biodrowego. Wszczepiono jej tak zwane sztuczne biodro, czyli została wykonana endoplastyka stawu biodrowego – informuje Alicja Brocka z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju.

Po wypadku pani Bronisława nie może właściwie chodzić. Proste domowe czynności, które dwa lata temu wykonywała bez większych problemów, dziś są niemożliwe. Niezbędna jest pomoc najbliższej rodziny.

- W domu porusza się za pomocą chodzika, na zewnątrz za pomocą kul, nie ma możliwości niesienia zakupów w ręce. Do mojej mamy przychodzę codziennie, pomagam w zakupach, pracach domowych, sprzątaniu - mówi Barbara Kośmider, córka pani Bronisławy.

- Opieram się całą siłą na tych laskach, żeby iść. Kiedyś w 5 minut byłam w kościele, a teraz idę prawie pół godziny – opowiada pani Bronisława.

86-letniej kobiecie zależało, żeby po wypadku mieć profesjonalną rehabilitację. Jednak koszty są tak wysokie, że starszej pani na to nie stać. Zwróciła się więc do urzędu miasta, w którym doszło do wypadku, o pomoc.

- Koszt takiej kilkumiesięcznej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym wynosi około 20-30 tysięcy złotych. Niezbędne są również koszty adaptacji jej mieszkania, bo to jest stare mieszkanie, konieczna będzie adaptacja łazienki, być może przejść – wylicza Paweł Hudzik, prawnik pani Bronisławy.

- Urząd miasta jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej, dlatego skierowaliśmy roszczenia tej pani do naszego ubezpieczyciela. Ubezpieczyciel uznał, że odszkodowanie się nie należy, ponieważ to nie urząd miasta jest winny, a firma, która profesjonalnie zajmuje się serwisem i konserwacją tych drzwi – mówi Katarzyna Wołczańska, rzecznik urzędu miasta w Jastrzębiu-Zdroju.

Ubezpieczyciel urzędu miasta, firma InterRisk odmówiła wypowiedzi przed kamerą. Otrzymaliśmy pisemną odpowiedź:

„Z naszych doświadczeń dotyczących odszkodowań z zakresu odpowiedzialności cywilnej wynika, iż ubezpieczonemu, czyli w tym przypadku urzędowi miasta, nie zawsze można przypisać winę za powstałe zdarzenie. (...) Natomiast nie możemy odnieść się konkretnie do szkody, której dotyczy zapytanie, gdyż informacje jej dotyczące są objęte tajemnicą ubezpieczeniową.”

- Brak jest jednoznacznych podstaw do stwierdzenia, że wada tkwiła w urządzeniu, w dacie jego produkcji i w dacie sprzedaży. Przede wszystkim odpowiada za to urząd miasta, jako właściciel urządzenia, właściciel budynku, w którym zostało ono zamontowane – twierdzi Ryszard Cytryński, pełnomocnik ESCO-POLSKA, firmy serwisującej drzwi.

- Od początku chcieliśmy załatwić to bez sądu, dogadać się, ale odpowiedzi były zawsze na „nie”. Teraz została tylko droga sądowna, ale kogo skarżyć? Trzech spraw nie możemy zakładać, dwie na pewno przegramy, bo będą nie te osoby, co trzeba, nie te instytucje – mówi Tomasz Karaś, wnuk pani Bronisławy.

Pani Bronisława przyznaje, że uderzenie spowodowało nie tylko problemy z chodzeniem. Jej rodzina podkreśla, że pojawiły się również problemy ze wzrokiem.

- Lekarze odkryli, że odklejona siatkówka oka wzięła się od uderzenia. Przebieg tej choroby wyliczyli na jakieś dwa lata – mówi Tomasz Karaś, wnuk pani Bronisławy.

- Nie mam pojęcia, jak oni mogą unikać odpowiedzialności. Przecież sami mnie podnosili z tej ziemi – dodaje pani Bronisława.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl