Wojna o kaplicę w prywatnym ogrodzie

Rodzinę Gajewskich nienawidzi niemal cała wieś. Wszystko przez kaplicę, która stoi w ich ogrodzie. Gajewscy rozbudowali budynek za własne pieniądze i za darmo użyczali go Kościołowi do nabożeństw. Nowy proboszcz uznał jednak, że kaplicę trzeba powiększyć, a gdy Gajewscy odmówili, do sądu wpłynął wniosek o jej przejęcie… przez zasiedzenie.

30-letnia Ilona Gajewska mieszka wraz z siostrą, ojcem i sparaliżowana matką  w rodzinnym domu w miejscowości Złożeniec koło Zawiercia. Rodzina jest skonfliktowana z proboszczem oraz prawie całą wsią. Przyczyną konfliktu jest kaplica znajdująca się w ich ogrodzie.

- Babcia mi opowiadała, że w latach 50. postawiła małą kapliczkę ze świętą figurką na słupie. Z czasem sąsiedzi zaczęli namawiać do rozbudowy, żeby był obraz pod daszkiem i weszło kilka osób – opowiada Ilona Gajewska.

- Przez tę kaplice ja mam już dosyć życia na tym świecie. Zrobiłem dobrze dla ludzi, to dla siebie mam piekło – komentuje Marian Gajewski, ojciec pani Ilony.

W latach 80. ubiegłego wieku kapliczkę rozbudowano po raz drugi do stanu, w jakim znajduje się obecnie. Materiał zorganizował i robotników opłacił ojciec pani Ilony. Przez te wszystkie lata to Gajewscy płacą podatki za ziemię, na której stoi kaplica.

- Teraz tego żałuję. Ja to przeżyję, ale dzieci są poniewierane - mówi Marian Gajewski, ojciec pani Ilony.

Kiedy pojawił się nowy proboszcz, zażądał kolejnego rozbudowania kapliczki. Rodzina Gajewskich się sprzeciwiła, ponieważ, jak twierdzi, nie ma już na to miejsca.

- Tato nie zgodził się. To jego budowa, jego ziemia, a rozbudowa pozbawi nas dojazdu do domu – mówi pani Ilona.

Ksiądz  zaproponował, że przejmie za darmo lub odkupi kaplicę, ale na to nie zgodzili się państwo Gajewscy. Uznali, że jeśli sprzedadzą ziemię, to ksiądz kaplicę rozbuduje, a wtedy wjazd do ich domu będzie zablokowany. Są zdecydowani sprzedać kaplicę, ale  razem z domem.

- Kaplica znajduje się trzy metry od naszego domu. Mieści 60 osób. Ona nie miała stać tu latami, miała pełnić funkcję tymczasową. W miejscowości Złożeniec, koło cmentarza jest wyznaczone miejsce na nową świątynię – mówi pani Ilona.

- Ja modlę się za nich. Ja nawet tego nie rozumiem. My mówimy: niech mieszkają, nie będziemy im domu burzyć. Wiadomo, oni sobie dom za blisko wybudowali, ale niech już będzie. My się modlimy w ich intencji. Nie udzielam wywiadu - powiedział ksiądz Jacek K.

Proboszcz parafii w Strzegowie, na której terenie znajduje się Złożeniec, złożył wniosek  do sądu o przejęcie kaplicy przez zasiedzenie. Oczywiście z terenem, na którym się znajduje.

- To ojcowizna z dziada pradziada. Miałem akt własności po rosyjsku pisany! Tyle lat jest to moją własnością, a teraz ktoś chce mi to ukraść… Nie wiem, gdzie my żyjemy – mówi Marian Gajewski, ojciec pani Ilony.

- Myśleliśmy, że sąd oddali wniosek. Przedstawiliśmy akt notarialny, mapki geodezyjne. Sąd w Zawierciu orzekł, że parafia przejmuje nieruchomość, grunt i budynek. Odwołaliśmy się – dodaje pani Ilona.

- Sąd Okręgowy zmienił postanowienie i oddalił wniosek parafii. Sąd uznał, że żeby zasiedzieć, to trzeba władać nieruchomością, jak właściciel. A proboszcz jeszcze przed rozprawą wystąpił, żeby ci państwo podarowali parafii tę nieruchomość. Sąd uznał, że proboszcz nie uważał się za właściciela – informuje Bogusław Zając z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Rodzina czuje się szykanowana i zastraszona przez sąsiadów od momentu, kiedy zaproponowała przeniesienie kapliczki w inne miejsce. Pani Ilona twierdzi, że została pobita przez kościelnego.

- Zobaczyłam, że kościelny na naszej posesji robi pomiary. Chciałam zrobić zdjęcia, żeby to udokumentować. Powiedział, że jak mnie pie…, to nie wstanę i uderzył mnie w głowę aluminiową poziomicą. Straciłam przytomność, przez tydzień byłam w szpitalu – opowiada pani Ilona.

- Jak uderzył, tak upadła. Mówię: Józek, co robisz?, A on do córki, że ją zabije. Musiał przez nią przejść, to podeptał ją. Jak leżała, to jeszcze ją uderzał – mówi Marian Gajewski, ojciec pani Ilony.

- Wszczęliśmy postępowanie w sprawie pobicia i kierowania gróźb karalnych. Zostało umorzone z powodu braku dowodu popełnionego przestępstwa – informuje Andrzej Świeboda z Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.

Jak ustaliliśmy, kościelny nie przyznał się do winy i policja umorzyła sprawę. Uznała, że żadnego przestępstwa nie było. Mimo że moment pobicia widział ojciec pani Ilony. Poprosiliśmy o komentarz Kurię Diecezjalną w Sosnowcu, która do tej pory nie angażowała się w konflikt.

- Kuria przygląda się, monitoruje, ale sprawa jest w rękach sądu. Przyjmiemy każde rozstrzygnięcie – powiedział ks. Paweł Rozpiątkowski z Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu.

Pani Ilona w naszej obecności złożyła w Starostwie Powiatowym w Zawierciu projekt rozebrania stojącej na terenie należącym do jej rodziny kaplicy. Wysłała także do proboszcza prośbę o wydanie kluczy oraz odbiór przedmiotów kultu religijnego.

- Moja rodzina nigdy nie otrzymywała pieniędzy za korzystanie z kaplicy. Budynek jest samowolną budowlaną, a zgodnie z prawem: czyj grunt tego budynek – uważa pani Ilona.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl