6 dni chodził z baterią w przełyku!
Czterolatek z Tarnowa połknął baterię. Chodził z nią przez 6 dni, bo w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnowie prześwietlono mu tylko brzuch, a bateria utknęła w przełyku! Mały Piotr dwa razy szukał pomocy w szpitalu. Uratowała go determinacja mamy.
Pani Ewa Piwowarska natychmiast pojechała do szpitala, kiedy jest 4-letni syn Piotr podczas zabawy połknął baterię do okularów 3D. Chłopiec 2 maja 2013 roku trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Wojewódzkim im. Św. Łukasza w Tarnowie. Tam dziecku prześwietlono jedynie brzuch.
- Chirurg powiedział do mnie, że nic nie ma w rentgenie. Poprosiłam, żeby skontrolował to, pytałam, czy jest pewny. Powiedział, że moglibyśmy zostawić go na obserwacji, ale to nie ma sensu, bo jest weekend i nie będzie badany. Ja mogę go obserwować w domu, a baterii nie połknął, bo w rentgenie by wyszła – opowiada Ewa Piwowarska, matka Piotra.
- Pozostawienie dziecka do dalszej diagnostyki w szpitalu pozwala na wykonanie kolejnych badań. Tutaj jednak mieliśmy odmowną decyzję rodziców, dlatego lekarze wyraźnie zaznaczyli, że gdyby cokolwiek działo się ze stanem zdrowia, rodzice pilnie powinni zgłosić się na szpitalny oddział ratunkowy – mówi Damian Mika, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego im. św. Łukasza w Tarnowie.
- Która matka zostałaby z dzieckiem w szpitalu, kiedy chirurg mówi, że jest wszystko dobrze? Ja mu uwierzyłam – dodaje pani Ewa, matka Piotra.
Kobieta razem z dzieckiem wróciła do domu. Chłopiec nadal jednak źle się czuł. Mijały kolejne dni. Zdesperowana pani Ewa nadal szukała pomocy wśród lekarzy.
- Dziecko miało wieczorem miedzy 37 a 38 stopniami gorączki. Zadzwoniłam na izbę przyjęć, powiedziałam, jaka była sytuacja dzień wcześniej, że miałam się zgłosić, jak będą jakieś objawy. Pani powiedziała, że dziecko ma tylko jeden objaw i mam jechać do opieki całodobowej. Poszłam prywatnie do doktor M. Powiedziała, że nie będzie syna leczyć, dopóki nie będę miała na kartce napisane od chirurga, że dziecko nic nie połknęło, bo musi mieć zrobionego rentgena płuc – opowiada pani Ewa.
8 maja stan Piotra pogorszył się, pani Ewa znowu trafiła do szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnowie. Tam znowu, jak twierdzi pani Ewa, lekarze nie pomogli jej dziecku.
- Lekarz zbadał brzuch i powiedział, że dziecku nic nie jest, ma infekcję i nie trzeba robić rentgena, bo był już zrobiony. Obok stała stażystka. Powiedziała, że może źle szukają, że skoro się krztusił, to może to jest gdzieś u góry. Zignorował ją. Chirurg, jak usłyszał, że chcę na kartce potwierdzenie, że nic dziecku nie jest, nic nie połknęło, to powiedział, że da mi skierowanie na izbę przyjęć oddziału pediatrycznego – mówi pani Ewa, matka Piotra.
Dotarliśmy do dokumentu, w którym lekarze kolejny raz stwierdzają, że dziecko nie wymaga interwencji chirurgicznej. Rzecznik szpitala odmówił na ten temat komentarza, bo… nie miał pojęcia o istnieniu dokumentu. Z lekarzami, którzy badali małego Piotra nie udało nam się porozmawiać.
Z oddziału pediatrycznego tarnowskiego szpitala, gdzie dziecku wreszcie po 6 dniach zrobiono prześwietlenie klatki piersiowej, Piotr natychmiast trafił do szpitala w Krakowie-Prokocimiu. Tam lekarze usunęli mu baterię, która utkwiła w przełyku. Dziecko ledwo przeżyło.
- W przypadku podejrzenia połknięcia ciała obcego, trzeba prześledzić całą drogę, którą może przebyć to ciało obce. Jest to przełyk, żołądek, jelito cienkie. Należy wykonać RTG klatki piersiowej, szyi i jamy brzusznej – mówi prof. Andrzej Prokurat z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
Pani Ewa brak leczenia swojego syna zgłosiła w prokuraturze i w izbie lekarskiej. Będzie również ubiegać się o zadośćuczynienie od szpitala za, jej zdaniem, błędną diagnozę.
- Ja idę do lekarza i mu ufam. Ufam specjaliście, ale okazuje się, że nie powinnam. Niech zaczną pracować! Tu chodzi o nasze życie, naszych dzieci – alarmuje pani Ewa.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska