Nie przeżył agresji syna

Pan Bernard został ciężko pobity przez swojego 33 –letniego syna. Zdołał o własnych siłach wydostać się z mieszkania i zaalarmować sąsiadów. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. Bliscy mężczyzny twierdzą, że syn bił go już wcześniej. Podobno mścił się za to, że kiedyś pan Bernard go uderzył.

- Nas uczono, że nie wolno podnosić ręki na rodziców, a on z zimną krwią skatował swojego ojca – mówi pani Ewa, córka pani Danuty.

- To jest bardzo trudna sprawa, bo brały w niej udział tylko dwie osoby – mówi Sławomir Głuszek z Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.

Pani Danuta i pani Ewa z małej miejscowości Bukowiec koło Grudziądza nigdy już nie zobaczą pana Bernarda. 61-letni mężczyzna został ciężko pobity przez syna, 33-letniego Dawida K.

Tragedia rozegrała się 1 czerwca tego roku. Pan Bernard pojechał do swojego mieszkania do odległego o 100 km Janikowa.

- Jego syn Marek opowiadał, że jak odwoził tatę pod blok, to dostał telefon od dziadków, żeby przyjechał po brata Dawida, bo jest pijany. Tata wszedł do mieszkania, a on pojechał. Dawid ponoć powiedział do Marka: jest stary, będzie rozróba. Marek nawet nie wszedł z nim – mówi pani Ewa, córka pani Danuty.

Przed północą pan Bernard został odwieziony do szpitala. Najpierw do Inowrocławia, potem do Bydgoszczy. Jego stan był bardzo ciężki.  5 czerwca mężczyzna zmarł nie odzyskawszy przytomności.

- Twarz była nie do poznania. Miał zmasakrowaną głowę. Lekarze mówili, że nie miał kości w głowie, żeby nie była połamana – opowiada pani Danuta, wieloletnia partnerka pana Bernarda.

- Marek mówił, że krew była wszędzie, po całym pokoju rozpryskana. Gdyby bił pięściami, to byłoby inaczej, krew w jednym miejscu, a nie po ścianach. Nawet lekarze mówili, że to było bicie po głowie czymś metalowym, czymś ciężkim – dodaje pani Ewa, córka Pani Danuty.

To właśnie pani Ewa zgłosiła się do naszej redakcji. Twierdziła, że Dawid K. jest na wolności, a prokuratura nie przesłuchała Marka K., syna, który feralnego wieczoru zawiózł ojca do Janikowa.

- On był jeden dzień na wolności, ale nie, że on sobie chodził. On był poszukiwany. Było ustalane, gdzie może przebywać – wyjaśnia Sławomir Głuszek z Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.

- Marek słyszał od taty nie raz, że Dawid go pobił, ale nawet nie zareagował na te słowa. Dawid był pijany, ale nie zareagował na to. Dawid chciał się zemścić za to, że kiedyś tata go uderzył raz czy dwa – mówi pani Ewa.

Dawid K. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Na razie postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratura nie wyklucza postawienia Dawidowi K. zarzutu zabójstwa.

- To była, kolokwialnie mówiąc, normalna rodzina, nie żadna patologiczna. Żadnych interwencji policji w tej rodzinie nie było. Również sprawca nie był karany sądownie za jakiekolwiek przestępstwa. Tylko za wykroczenia typu kradzież alkoholu w sklepie – informuje Sławomir Głuszek z Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu.

- Wyżywał się na ojcu, bo chciał pieniądze. Sąsiadka mówi, że niearaz miał podbite oko - mówi sąsiadka pana Bernarda.

- Planowaliśmy ślub na Święta Bożego Narodzenia. Miał być w kościółku. Chciałabym poprosić ludzi, którzy słyszeli tego dnia jakieś wołanie o pomoc, żeby się zgłosili na policję – apeluje pani Danuta, wieloletnia partnerka pana Bernarda.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl