Okrucieństwo. Więzili i głodzili swoje dzieci
Rodzice więzionych w domu bliźniaków z Łomży stanęli przed sądem. 5-letni chłopcy przez całe swoje życie nie wychodzili z domu. Są wychudzeni, boją się otaczającego ich świata i prawie nie mówią. Trafili do pogotowia opiekuńczego. Teraz sąd zdecyduje, co z pozostałą piątką dzieci Moniki i Piotra P. Czy małżeństwo potrafi stworzyć im bezpieczny dom?
Monika i Piotr P. mieszkali w Łomży od 8 lat. Wynajmowali mieszkanie na jednym z tutejszych osiedli. Ona zajmowała się domem, on pracował dorywczo na pobliskich budowach. Mieli siedmioro dzieci, w tym dwójkę bliźniaków - pięcioletnich chłopców - Michała i Łukasza.
- O istnieniu Michała i Łukasza wiedziałam od chwili ich urodzenia. Matka przychodzi na pierwsze szczepienie w 6. tygodniu życia. Potem przychodzi w 4. miesiącu życia na kolejne szczepienie. Na kolejnym szczepieniu powinna się pojawić w 6. miesiącu życia, ale jej nie było. Wysyłaliśmy listy, sanepid też, że ona nie szczepi dzieci – mówi dr Ewa Orsicz, pediatra i dodaje: Nie pomyślałam, że dzieciom może się dziać krzywda. Nikt nie pomyślał. Ani położna, ani pielęgniarka środowiskowa, rodzice nie przejawiali jakichś patologicznych cech.
Jest 2 czerwca tego roku. W domu państwa P. odbywa się przyjęcie komunijne. Zaraz po nim jeden z gości zgłasza się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży. Informacje, które przekazuje pracownikom, już na pierwszy rzut oka przyprawiają o dreszcze. W Łomży jest rodzina, która od wielu lat więzi dzieci.
- W pierwszym momencie nie bardzo chciałem w to wierzyć – wspomina Wiesław Jagielak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży.
- Za szafą zobaczyłam dwójkę małych dzieci, przestraszonych. Było tam półtora metra na dwa, rozłożona góra wersalki i one tam siedziały. Pierwszy bliźniak był zawsze większy, waży 13 kg, a drugi waży 10,5 kg, czyli niemal tyle, ile po roku życia. Wtedy ważył 10 kg. To cud, że one nie chorowały. Dzieci boją się samochodów, taksówki, wejścia do budynku. Nie rozumiem, jak można miłość podzielić pomiędzy inne dzieci, a te odrzucić – rozpacza dr Ewa Orsicz, pediatra.
Monika P. od początku nie chciała bliźniąt. Planowała porzucić je w szpitalu zaraz po urodzeniu. Nie zgodził się na to jej mąż, ojciec chłopców. Przez pięć lat nie przeszkadzało mu jednak to, co każdego dnia przeżywali.
- Dzieci wspominają jakąś babcię, ciocię, jakiegoś wujka, oczywiście ich zasób słów jest bardzo ograniczony. Można wnioskować, że o ich losie wiedziała dalsza rodzina – mówi Bożena Jabłońska z Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Łomży.
Michał i Łukasz zostali zabrani do pogotowia opiekuńczego. O ich dalszym losie zadecydować miał sąd. Kilka dni temu Monika i Piotr P. dobrowolnie zrzekli się wobec nich praw rodzicielskich. Nadal są jednak prawnymi opiekunami pozostałej piątki.
- Zbyt daleko wychodzimy twierdząc, że te dzieci też są tam nieszczęśliwe i trzeba je stamtąd natychmiast zabierać. Byłaby to dla nich kara, bo to jest ich dom – twierdzi Bożena Jabłońska z Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Łomży.
- Jeżeli istnieje cień możliwości, aby utrzymać tę rodzinę, to będziemy się o to starać. Może się to w jakiś sposób zabliźnić, ale czy zabliźni się całkowicie? Chyba nikt nie jest w stanie na dzień dzisiejszy odpowiedzieć – mówi Wiesław Jagielak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży.
- Hasło, że nie wolno rozbijać rodziny nigdy do mnie specjalnie nie przemawiało, bo na tej samej zasadzie to i dwójkę bliźniąt należałoby do tej rodziny z powrotem dać, prawda? Więc brzmiałoby to zupełnie absurdalnie – dodaje dr Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Kilka dni temu sąd w Łomży zajął się losem pozostałych dzieci państwa P. Przebieg procesu jednak utajniono. Monika i Piotr P. zeznawali przez kilka godzin. Wyrok zapadnie za kilka miesięcy.
- Jeśli założymy, że człowiek może być wspaniałym, idealnym rodzicem dla jednego dziecka, a bezwzględnym katem dla drugiego, to już w ogóle przestajemy rozumieć ten świat. Czy jest szansa na to, żeby całość zaburzeń rozwoju zniwelować? Nie byłabym tutaj zbyt wielką optymistką – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog.
- Rehabilitacja, rehabilitacja, rehabilitacja. Tylko że w polskim systemie oznacza to 10 dni rehabilitacji dwa razy do roku. Tyle sponsoruje NFZ, a to nie wystarczy – podsumowuje dr Ewa Orsicz, pediatra.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski