Morderca - spadkobierca?

25 kwietnia 2011 roku w Szczecinie doszło do zbrodni. Zamordowana została trzyosobowa rodzina Weissów. Jak twierdzi prokuratura, zabójcą państwa Weiss jest syn pani Alicji - Radosław. Mężczyzna obecenie odsiaduje w Hiszpanii wyrok za handel narkotykami. Mimo wielu prób, Polakom nie udało się sprowadzić go do Polski, aby rozpocząć proces. Natomiast w lutym poznański sąd przyznał Radosławowi W. ogromny spadek, jest to majątek ofiar, które zdaniem prokuratora okrutnie zabił.

Szczecin. 25 kwietnia 2011 roku. W dzielnicy Dąbie dochodzi do potwornej zbrodni. Wymordowana zostaje trzyosobowa rodzina. We własnym domu ginie Alicja Weiss – żona obywatela Danii. Razem z nią  jej mąż oraz pasierb.


- Brianowi szyję przecięli, Ben został zastrzelony, a Alka zmasakrowana -  mówi sąsiad zamordowanej rodziny.


- Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że policjanci zastali na miejscu rzekę krwi -  mówi Artur Górski z  Magazynu  Focus Śledczy.


Morderca był bardzo brutalny. Zabijał wolno. Długo pastwił się nad każdą z ofiar. Znał rozkład pomieszczeń. Najprawdopodobniej został wpuszczony do domu. W śledztwie niemal natychmiast pojawił się podejrzany. Alicja Weiss miała syna. Jego ojcem był jej poprzedni mąż. Po rozwodzie, jego relacje z matką bardzo się pogorszyły. Nie układało mu się też z duńskim ojczymem.


- Te konflikty były, że tak powiem, od samego początku. To są głębsze dna – mówi siostra Alicji Weiss.


Radosław W. szybko opuścił dom. Wyprowadził się do Poznania. Potem mieszkał w Irlandii oraz Hiszpanii. W Szczecinie nie pojawił się nawet w dniu pogrzebu. Mimo to, po kilku tygodniach w sprawie nastąpił przełom.


- Dość szybko ustalono, że sprawca miał dwóch pomocników. Swoich kompanów z Poznania. Zapewnili, że nie mieli zielonego pojęcia, że idą na morderstwo - mówi Artur Górski z  Magazynu  Focus Śledczy.


-  Nie przyznali się do zabójstwa, ani do udziału w zabójstwie. Twierdzą, że Radosław W. jest zabójcą. Syn pani Alicji - mówi Adam Zadworny, dziennikarz  Gazety Wyborczej.


Tuż po zabójstwie, Radosław W. znowu wyjechał z Polski. Poleciał na Ibizę. Tam wpadł jednak w ręce hiszpańskiej policji. Okazało się, że na wyspie zajmował się handlem narkotykami. Skazano go na 3 lata i osadzono w hiszpańskim więzieniu.


- Zimą tego roku nastąpił kolejny  jeszcze bardziej kuriozalny zwrot. Otóż, Dorota M., żona Radosława W.,  pojawiła się w Poznaniu, gdzie złożyła wniosek o przekazanie praw spadkowych zamordowanych. I okazuje  się, że sąd nie miał innego wyjścia i musiał te prawa spadkowe przekazać - mówi Artur Górski z  Magazynu  Focus Śledczy.


W lutym tego roku do poznańskiego sądu wpłynął wniosek o spadek po rodzinie Weiss. Oficjalnie złożył go syn Radosława,  niespełna dwuletni chłopczyk. W ciągu kilku chwil, sąd przekazał w ręce domniemanego mordercy cały majątek ofiar. Pieniądze, kosztowności, samochody i klucze od domu.


- Przepisy prawa polskiego stanowią o tym, że jeśli osoba dziedzicząca jest niegodna dziedziczenia, to w jej miejsce wstępuje jego dziecko. A pan Radosław ma dziecko półtoraroczne. A wszelkie prawa majątkowe wobec dziecka będzie wykonywał pan Radosław, jako ojciec -  mówi Andrzej Preiss,  pełnomocnik rodziny ofiar.


W więzieniu, w którym przebywa Radosław W. nie ma ostrego rygoru. Mężczyzna ma stały dostęp do telefonu i Internetu. Może kontaktować się, z kim chce. Polscy śledczy od kilku miesięcy bezskutecznie zabiegają o sprowadzenie mężczyzny do Polski.


- Nie jest to człowiek, który posiada coś takiego jak sumienie. Wyrok w tej sprawie może być tylko jeden. Wyrok dożywocia - mówi Adam Zadworny, dziennikarz  Gazety Wyborczej. *

*skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl