Remont na rachunek wykonawcy

Pan Maciej Bielak jest przedsiębiorcą z Krakowa. Dwa lata temu otrzymał od Małgorzaty Sz., która podawał się za pracownicę urzędu miasta, propozycję zabezpieczenia przed graffiti elewacji rzeszowskich szkół. Dzięki kontraktowi miał zarobić ponad milion złotych. Jednak okazało się , że władze miasta nie podpisywały żadnej umowy z panem Maciejem ani Małgorzatą Sz., a prace remontowe miały być wykonane bezpłatnie. Pan Maciej nie ma pieniędzy, a Małgorzata Sz. zniknęła.

Pan Maciej Bielak prowadzi niewielką firmę w Krakowie. Dwa lata temu podpisał umowę z Małgorzatą Sz., propozycja była bardzo kusząca.  


-  Kontrakt opiewał na sumę około 1 miliona złotych. Dotyczył  mycia i impregnacji budynków szkół na terenie miasta Rzeszowa. W sumie wyczyściliśmy koło 9 szkół -  mówi Maciej Biela,  właściciel firmy.


Pan Maciej zainwestował w potrzebne do wykonania prac materiały i wraz z ekipą remontową wyruszył do Rzeszowa, tam spotkała go pierwsza niespodzianka.


- Pracownicy weszli do pierwszej szkoły,  dyrektor, jak każdy następny, był zdziwiony, że się zgłaszamy do nich.  Jednak zasada była taka: przychodzimy,  nikt nic nie wie,  po konsultacjach z przełożonymi zawsze te szkoły stawały dla nas otworem - mówi Maciej Biela,  właściciel firmy.


Po ponad dwóch miesiącach przyszedł czas na wynagrodzenie za wykonaną usługę. Rzekoma przedstawicielka miasta ciągle odkładała termin zapłaty, dlatego zaniepokojony pan Maciej udał się do prezydenta Rzeszowa.  Tam przeżył szok.


-  Pani Małgorzata zgłosiła się z propozycją bezpłatnego  mycia szkół, w ramach testowania środków chemicznych, które do tego służą - mówi Stanisław Sienko,  wiceprezydent Rzeszowa.


Jak się okazało, Małgorzata Sz. miastu oferowała usługę za darmo, a firmie, która miała wykonać pracę obiecała pieniądze. Jak to możliwe, że urząd miasta nie sporządził żadnej umowy z Małgorzatą Sz.? Okazuje się, że nikt nie czuł się za to odpowiedzialny.

-  Jeżeli miałaby być podpisywana jakakolwiek umowa, to za tę umowę odpowiedzialny jest dyrektor szkoły, ponieważ dyrektor wydziału edukacji nie ma takich uprawnień, żeby podpisał umowę na wykonanie jakiejkolwiek usługi na terenie danej szkoły -  mówi Stanisław Sienko- wiceprezydent Rzeszowa.


-  Zrealizowałem polecenie urzędu miasta i  tyle! Natomiast wszystko,  co dotyczy elewacji i pana Bielaka, to urząd miasta był stroną, więc  proszę w urzędzie miasta pytać! – mówi dyrektor jednej z odnowionych szkół.


Wątpliwości co do tego, kto powinien podpisać umowę na wykonywane prace nie mają radcy prawni, według nich sprawa powinna być jasna. Odmiennego zdania jest wiceprezydent Rzeszowa.


-  Umowy nie może podpisać na wykonanie takiej usługi ani dyrektor wydziału edukacji, ani prezydent  - mówi Stanisław Sienko- wiceprezydent Rzeszowa.


- Jeżeli urząd miasta decyduje się na zlecenie pewnego rodzaju usługi, to powinien doprowadzić do zawarcia umowy. A przepisy, z tego co się orientuję, wymagają, żeby dane działania dokumentować w formie pisemnej. Podpowiada to z resztą zdrowy rozsądek -mówi Arkadiusz Foryś,  radca prawny.


Z Małgorzatą Sz. niestety nie udało nam się skontaktować.  Po ujawnieniu całej sytuacji zapadła się pod ziemię. Przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie toczą się obecnie dwie sprawy.


-  Małgorzacie Sz. postawione zostały trzy  zarzuty popełnienia przestępstwa oszustwa, również przeciwko dyrektorowi Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Rzeszowa został wniesiony akt oskarżenia, chodzi tutaj o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków dyrektora wydziału edukacji -   mówi Marzena Ossolińska-Plęs,  rzecznik  prasowy Sądu Okręgowego w Rzeszowie.


Ta precedensowa i szokująca sprawa nadal pozostaje łamigłówką dla pana Macieja.


- Jest to do dnia dzisiejszego, po dwóch latach jedna wielka zagadka i ciągle nie mogę zrozumieć, jakie przesłanki tym wszystkim kierowały - mówi pan Maciej. *


*skrót materiału


Reporterka: Martyna Grzenkowicz