Rolnicy bez plonów, pieniędzy i melioracji

Rolnicy z małopolskiej wsi Złotniki przeżywają chwile grozy. Ich uprawy zostały zniszczone przez nagłe ulewy i gradobicia. Z warzyw nie zostało nic, rolnicy nie mają za co żyć. Sytuacja mogłaby być inna, gdyby nie grupa rolników, którzy nie zgadzają się na przeprowadzenie melioracji przez ich pola.

 Czarne chmury nad wsią Złotniki w województwie małopolskim zbierają się coraz częściej. Ostatnio w maju, kiedy ulewa i grad zniszczyły rolnikom uprawy. Pola m.in. z kapustą, kalafiorami i paprykami zostały kompletnie zniszczone. Ludzie zostali bez środków do życia.


-  Nas zalewa, bo u nas jest niżej.  Walczymy z wodą już od maja.  U nas wszystko zalało, raz woda, raz grad nie mamy nic – mówi Małgorzata Mietła, mieszkanka wsi Złotniki.


  - Ludzie są  zostawieni sami z tym wielkim problemem -  mówi Maria Jachimczyk, mieszkanka wsi Złotniki.


Pan Roman Jasonek  na  polu zasadził paprykę. W tym roku nie zbierze z niego już nic.


- Z tego nie będzie żadnego plonu,  tego pola nie można nawet uprawiać, bo jest tak mokro. Z wąwozów spływa woda i rozlewa się na wszystkie pozostałe  grunty  - mówi Roman Jasonek, rolnik ze wsi Złotniki.


-  Cały rok mogłam nieźle żyć, bo w tym roku warzywa mają dobra cenę, a my będziemy mieli   zero zysku - mówi  Jolanta Kisiel, rolniczka ze wsi Złotniki.


Oprócz pogody rolnicy za zaistniałą sytuację winią meliorację, a właściwie to, że jej nie ma. O pomoc zwracali się do władz gmin,  ale wójtowie rozkładają ręce.  Na prywatne pola wejść nie mogą,  żeby meliorację zrobić. A nikogo zmusić też nie mogą.

-  Nie wszyscy gospodarze się zgadzają, żeby przekopać przez ich pola, przeprowadzić wodę tam, gdzie ona powinna przepływać -  mówi  mieszkaniec Złotnik.


-  Ja się zawszę godzę na to, co potrzeba, a na głupoty się nie godzę. Nie zawsze wszystko jest mądre - mówi  mieszkaniec, który  nie chce  się zgodzić na przeprowadzenie melioracji.


- Deklarowałem  mieszkańcom, bo rada jest przychylna, ja daję sprzęt i ja ponoszę koszty wykopania tych rowów.  Na dziś nie ma na to zgody -  mówi Józef Rysak, wójt gminy Igołomia – Wawrzeńczyce.


Część rolników swoje uprawy zdąrzyła ubezpieczyć, część niestety nie. Rolnicy liczą na pomoc od wojewody. Boją się, że za rok sytuacja znowu może się powtórzyć. Woda zaleje uprawy, a melioracji jak nie było tak nie będzie.


-  Na przeżycie nie starczy, a skąd wziąć, żeby w  przyszłym roku  zainwestować  - mówi Roman Jasonek, rolnik ze wsi Złotniki.

- W tej chwili skupy stoją, my nie mamy towaru,  środków do życia żadnych i nie mamy się do kogo zwrócić, żeby nam pomógł -  mówi Krystyna Kwiatek, mieszkanka wsi Złotniki. *

*skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl