Rak postępuje, urzędnicy ozdrawiają

Kazimierz Matusiak przegrywa walkę z rakiem. Ma liczne przerzuty, z trudem podnosi się z łóżka. Tymczasem komisja do spraw orzekania o niepełnosprawności zauważyła u mężczyzny poprawę i zmieniła mu grupę inwalidzką ze stopnia znacznego na umiarkowany. Pan Kazimierz stracił zasiłek pielęgnacyjny.

- Życie spędziłem naprawdę świetnie. Mam wspaniałą żonę, w domu niczego nie brakowało, dlatego że dobrze zarabiałem. Wszystkie oszczędności dzieliłem na wycieczki – opowiada Kazimierz Matusiak.

75-letni mężczyzna mieszka w Pabianicach. Życie dzielił pomiędzy dalekie podróże a czas spędzany z ukochaną żoną… Niestety, 6 lat temu usłyszał diagnozę, która zmieniła całe jego życie.

- Poszedłem na biopsję do szpitala, wyszedł rak i to bardzo złośliwy: 4+, 5 w skali 10 – mówi pan Kazimierz.

Po serii naświetlań na jakiś czas pan Kazimierz powrócił do formy. W zeszłym roku choroba wróciła jednak ze zdwojoną siłą, dając przerzuty na inne partie ciała.

- Najpierw był rak prostaty, potem rak odbytnicy, pęcherza i przerzut na wątrobę – wylicza Barbara Matusiak, żona pana Kazimierza.

- Pierwszą grupę inwalidzką przyznano mi w 2007 roku. Od tej pory, co roku otrzymywałem ją na rok – dodaje pan Kazimierz.

Pan Kazimierz przez 5 kolejnych lat swojej choroby posiadał znaczny stopień niepełnosprawności. W zeszłym roku, gdy zgłosił się na komisję lekarską, został bardzo niemile zaskoczony.

- W ubiegłym roku przyszedłem na komisję i grupa została zawieszona. Uznano mnie raptem za zdrowego – opowiada pan Kazimierz.

- Lekarz orzecznik zmienił stopień znaczny na umiarkowany. Pokazaliśmy dokumenty z radioterapii, z brachyterapii. Były dokumenty, że moczu nie trzyma, że krwawi, wszystko przeszło bez echa – dodaje Barbara Matusiak, żona pana Kazimierza.

Okazało się, że pomimo okazanych dokumentów świadczących o zaawansowaniu choroby, Powiatowy Zespół do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Pabianicach zauważył znaczną poprawę w stanie zdrowia 75-latka. Rozmawiamy z Barbarą Miller, przewodniczącą zespołu:

Barbara Miller: Być może w okresie, w którym pan Kazimierz trafił do lekarza orzecznika, z dokumentacji wynikało, że stan zdrowia się poprawił, czyli że nie ma wznowy, nic nowego się nie dzieje.
Reporterka: Co państwo na to, że chwilę później okazało się, ze pan Kazimierz ma przerzuty do wątroby i do odbytnicy?
Barbara Miller: Co my na to? Nic. To się może zdarzyć. To jest nowotwór, tej sprawy się nie przewidzi.

Zdesperowany pan Kazimierz postanowił odwołać się od decyzji podjętej w Pabianicach. Z nadzieją udał się więc do Wojewódzkiego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Łodzi. Tam, jak twierdzi chory, nawet go nie zbadano i od razu utrzymano w mocy decyzję z Pabianic.

- Tam się spytano mnie tylko, czego oczekuję po komisji. Pa powiedziałem, że powrotu do grupy pierwszej. „To się pan zawiódł” – usłyszałem i to był koniec rozmowy – opowiada pan Kazimierz.

- Wszelkie procedury były zachowane przed pierwszą i drugą instancją. Pan zaskarżał je zgodnie z przepisami, odwoływał się od orzeczeń – mówi Jan Pawlikowski, Przewodniczący Wojewódzkiego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Łodzi.

- Napisali mi: „Przyszedł o własnych silach, wyszedł o własnych silach.” To był koniec komisji wojewódzkiej – dodaje pan Kazimierz.

Dzięki orzeczeniu o znacznym stopniu niepełnosprawności pan Kazimierz otrzymywał co miesiąc 153 złote zasiłku pielęgnacyjnego, które w związku z wydatkami na lekarstwa były dla niego niezwykle cenne. Mógł także wraz z opiekunem podróżować ze znaczną zniżką po całym kraju, z wizytami do lekarzy, a takie były często konieczne.

Jeszcze jednym zaskakującym faktem jest to, że na komisji w Pabianicach chory na raka pan Kazimierz był badany przez… lekarza internistę, a nie, tak jak powinien, przez onkologa…

- Lekarz internista zna się również na onkologii. Nie jest specjalistą z onkologii, ale umie przejrzeć dokumentację, umie stwierdzić na podstawie dokumentacji, czy jest wznowa i ocenić stan pacjenta. To nie jest wymóg konieczny, że sprawy onkologiczne musi orzekać onkolog. Może to zrobić internista – mówi Barbara Miller, przewodnicząca Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Pabianicach.

Dzisiaj pan Kazimierz twierdzi, że walczy już tylko o sprawiedliwość. O to, by nikt więcej nie podzielił jego losu.

- Niech będą właściwi ludzie na właściwych stanowiskach. Będę walczył. Może drugi, czy trzeci uzyska to, co powinien uzyskać. Jest tyle miejsc na świecie, które chciałbym zobaczyć, ale to już… w marzeniach moich pozostaną – podsumowuje pan Kazimierz.

Reporterka: Martyna Grzenkowicz

mgrzenkowicz@polsat.com.pl