Policjanci wrobieni w pobicie?

Policjanci z Torunia wrobieni w pobicie? Ewelina Kacprzyk i jej partner z patrolu zostali skazani za pobicie Dariusza M. Twierdzą, że są niewinni. Wezwano ich do awantury domowej. Mężczyzna był pijany i stawiał opór, trafił więc do izby wytrzeźwień. Później próbował przekupić świadków zdarzenia w zamian za odpowiednie zeznania. Mimo to, sąd uwierzył w jego wersję.

Ewelina Kacprzyk jest policjantką w Toruniu, ale od dwóch lat nie nosi munduru. Została zawieszona po interwencji w domu w centrum miasta.

- Rzecz się działa w lipcu 2011 roku. Dyżurny wysłał nas dwukrotnie na tę samą interwencję. Miało dojść do awantury między mężczyzną a kobietą – wspomina Ewelina Kacprzyk.

- Mężczyzna został przez nas dowieziony do izby wytrzeźwień. Podczas czynności stawiał czynny i bierny opór. Cały czas był z nim problem. Zapierał się, nie chciał wyjść, wyzywał - opowiada policjant, który interweniował z Eweliną Kacprzyk.

- Po kilku dniach pan zgłosił, że został przez nas pobity, skutkiem czego miał usuniętą nerkę – dodaje pani Ewelina. Jej partner z patrolu zapewnia, że do pobicia nie doszło, nie użyli ani gazu, ani pałki, ani nawet kajdanek. Dariusz M. twierdzi, że został kopnięty przez policjantkę w krocze. Uraz miał spowodować pęknięcie nerki.

W szpitalu nerkę usunięto. Ruszyła machina sądowa i w marcu tego roku Ewelina Kacprzyk została za pobicie skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Skazany został również jej partner z patrolu - na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Oboje mieli też zapłacić Dariuszowi M. 3 tysiące złotych odszkodowania. Policjanci od wyroku się odwołali. Mówią, że oskarżający ich Dariusz M. jest niewiarygodny.

- Warto wspomnieć, że podczas interwencji miał ponad 2 promile alkoholu, że ma wyrok za znęcanie się nad kobietą, że używa siły fizycznej również w stosunku do innych osób, w stosunku do zwierząt. Dla nas to jest absurdalne, że sąd uwierzył temu człowiekowi – mówi policjantka.

- Ta rodzina jest nam znana, to mieszkanie jest nam znane i osoba tego pana jest nam znana ze wcześniejszej przeszłości kryminalnej – potwierdza Wioletta Dąbrowska z policji w Toruniu.

- Oczywiście konkubina poprzez częste zastraszanie przez swojego konkubenta boi się złożyć zawiadomienie na policji, przez co nie ma możliwości ścigania go – dodaje policjant, który bywa wzywany do mieszkania Marzeny K. i Dariusza M.

Marzena K. nie chciała z nami rozmawiać, a Dariusz M. skutecznie ukrył się przed nami. Nie mogliśmy więc go zapytać o bulwersujący wątek obiecywania pieniędzy konkubinie i innemu świadkowi w zamian za odpowiednie zeznania przed sądem. Dotarliśmy bowiem do nagrania, na którym świadek Paweł P. przyznaje, że Dariusz M. taką obietnicę mu złożył. To fragment:

„To prawda, obiecywał, ale nie dostałem. Chciał po tysiąc złotych nam dać. Mnie i Marzenie.”

- Sąd Rejonowy wskazał, że była rozmowa między świadkami a Dariuszem M. na temat obietnicy korzyści finansowej za złożenie korzystnych dla Dariusza M. zeznań. Ocenił jednak, że wersje podawane przez świadków i Dariusza M. były rozbieżne, dlatego nie dyskwalifikuje to oceny zeznań pokrzywdzonego – informuje Justyna Kujaczyńska-Gajdamowicz z Sądu Okręgowego w Toruniu.

Zeznania świadków różniły się od złożonych przez Dariusza M., ale dla sądu są wiarygodne. W sprawie zeznawał także lekarz z izby wytrzeźwień, do której przewieziono Dariusza M. Jego zdaniem usuniecie nerki nie mogło być następstwem kopnięcia przez policjantkę.

- Wiadomo, gdzie jest krocze a gdzie nerki. Są z tyłu, pod 11., 12. żebrem, wysoko. Trudno sobie wyobrazić, żeby kopnięcie w krocze mogło spowodować pęknięcie nerki – mówi Zbigniew Zmyślony, chirurg z Izby Wytrzeźwień w Toruniu.

- Biegły medyk jednoznacznie stwierdził, że uszkodzenie nerki pokrzywdzonego miało charakter pourazowy i do jej uszkodzenia mogło dojść na skutek działania narzędzia tępego, godzącego na powłoki brzucha po stronie lewej, w okolicznościach takich jak podawał pokrzywdzony w swoich zeznaniach. Biegły sądowy wręcz zakwestionował wypowiedź lekarza z izby wytrzeźwień – tłumaczy Justyna Kujaczyńska-Gajdamowicz z Sądu Okręgowego w Toruniu.

Dramatyczne wydarzenia sprzed dwóch lat sytuacji w domu Marzeny K. i Dariusza M. nie zmieniły. Patrole policyjne bywają tu równie często, jak wcześniej.

- Po tej interwencji jeszcze tego samego miesiąca trzykrotnie to mieszkanie odwiedzały patrole na prośbę tej pani. Dwukrotnie ten pan był wieziony do izby wytrzeźwień – informuje Wioletta Dąbrowska z policji w Toruniu.

- Wie, że może wyciągnąć z policji bardzo dużo pieniędzy, są osoby, które mu doradzają, jak to zrobić. Wszyscy znamy sprawę kupowania przez niego zeznań – mówi policjant, który bywa wzywany do mieszkania Marzeny K. i Dariusza M.

- Policjanci, którzy jeżdżą na interwencję do tego człowieka są przez niego zastraszani, on śmieje się im prosto w twarz i mówi, że bardzo łatwo można policjantów wrobić, bardzo łatwo można zmienić rzeczywistość i zagrać na nosie wymiarowi sprawiedliwości – dodaje Ewelina Kacprzyk, policjantka oskarżona o pobicie.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl