Zamiast chrztu, pogrzeb

- Lekarz odebrał życie mojemu synkowi – rozpacza Aneta Michałowska. Kobieta trafiła do szpitala w Olsztynie z zaleceniem porodu przez cesarskie cięcie. Czuła, że z dzieckiem dzieje się źle, lekarze wykonywali jednak zabiegi innym ciężarnym. Pani Aneta czekała w kolejce, a jej syn walczył o życie. Niestety, przyszedł na świat martwy.

- Mieliśmy przygotowywać chrzest, a musimy przygotować pogrzeb – rozpacza Aneta Michałowska, która straciła dziecko.

Pani Aneta z Braniewa na Warmii przed ośmioma laty urodziła córeczkę. Komplikacje porodowe sprawiły, że dziewczynka mimo opieki lekarskiej i rehabilitacji do dziś jest niepełnosprawna. Przez kilka lat pani Aneta i jej mąż, mimo obaw o przebieg kolejnej ciąży, starali się o kolejne dziecko.

- Staraliśmy się o nie bardzo długo. W końcu było, było we mnie, takie upragnione. Mam córeczkę, która urodziła się w 24 tygodniu ciąży i z tego wcześniactwa ma porażenie mózgowe czterokończynowe. To był sygnał, że druga ciąża była wysokiego ryzyka i trzeba było bardzo uważać – mówi pani Aneta.

W szóstym miesiącu ciąży okazało się, że obawy nie były bezpodstawne. Pani Aneta trafiła do Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie, gdzie założono jej specjalne szwy. Kobieta postanowiła, że urodzi właśnie w Olsztynie. Do szpitala powróciła przed dwoma tygodniami przywożąc ze sobą zalecenia, aby poród rozwiązano poprzez cesarskie cięcie.

- Pojechałam na ściągnięcie szwów i wykonanie cesarskiego cięcia. Szwy zostały ściągnięte, a  cięcie odwlekane. Co dzień słyszałam, że jeszcze nie czas, że nic się nie dzieje, można chodzić. Lekarz powiedział, że najpierw się wykonuje cięcia planowane. Pytam: na co czekać, skoro mam w książeczce, że ciąża jest wysokiego ryzyka? Powiedział, że najpierw się wykonuje planowane, a moja czeka, żeby ją zaplanować na konkretny dzień – opowiada pani Aneta.

W piątek 21 czerwca pani Aneta poczuła się bardzo źle. Miała przeczucie, że coś złego dzieje się z dzieckiem. Poprosiła jedną z położnych, by podłączyła aparaturę KTG.

- W połowie tego KTG zaczęło zanikać tętno, wezwałam położną, a ona powiedziała, że tak może się dziać, bo leżę na wznak. Potrząsnęła za brzuch i tętno nawróciło. To było w piątek wieczorem, w sobotę rano ponownie położna podłączyła KTG i w międzyczasie dwukrotnie zanikło tętno – wspomina pani Aneta.

- Wszystko wskazywało na to, żeby nie zwlekać i zrobić to cesarskie cięcie. Żaden lekarz się nie pofatygował, żeby to KTG obejrzeć, a były sygnały, że tętno zanika, i że to ostatni czas na ratunek dziecka – mówi Ewa Abrusewicz-Łutaj, matka pani Anety.

- Rodziłam naturalnie martwe dziecko. Urodziłam je o godzinie 18.30 i trzymałam na ręku do 22. Taki był kochany, cieplutki, tylko że nie płakał… nie płakał. Za to my, już do końca będziemy płakać po nim – rozpacza pani Aneta.

Zaraz po porodzie najbliżsi pani Anety, którzy uznali, że tej tragedii można było uniknąć, o sprawie poinformowali policję i prokuraturę.

- Wszczęto śledztwo i przeprowadzono sekcję ciała dziecka. Dopiero po uzyskaniu wyników sekcji, analizie dokumentacji oraz przesłuchaniu wszystkich osób prokurator podejmie decyzję o postawieniu zarzutów lub kontynuowaniu śledztwa – informuje Jarosław Krzysztoń z Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ.

- Na razie mogę tylko powiedzieć, że takie sytuacje się zdarzają nawet najlepszym specjalistom i jest nam bardzo przykro z tego powodu – mówi Daria Rodziewicz, rzecznik Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie.

W ubiegłym tygodniu pani Aneta i jej bliscy odebrali z prosektorium ciało dziecka. Następnego dnia Oliwier został pochowany. Najbliżsi zapowiadają, że nie ustaną w próbach wyjaśnienia tragedii do końca…

- On odebrał życie mojemu synkowi. Chcę, żeby za to odpowiedział i nie narażał innych kobiet, nie odbierał tak pochopnie życia innym dzieciom – mówi pani Aneta.

- Gdyby zrobił cesarskie cięcie dzień wcześniej, cieszylibyśmy się dzisiaj, a nie płakali i urządzali pogrzeb. Mówiłam córce, że urodzi zdrowego syna, bo wnuczka nie przyjdzie i nie zapali mi znicza, a on przyjdzie. W tej chwili to ja muszę mu zapalić, nie tak miało być… - rozpacza Ewa Abrusewicz-Łutaj, matka pani Anety.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl