Co deszcz, to podtopienie

Po każdym większym deszczu w domu Marii Immel pojawia się woda. Zalewa kotłownię, na ścianach pojawił się grzyb. Dzieje się tak, bo na działkę kobiety spływa woda z okolicznych pól. Kiedyś problem rozwiązywała fosa. Sąsiedzi pani Marii ją zasypali, bo z drugiej strony wykopano rów melioracyjny. Miał rozwiązać problem, a okazał się fuszerką. Zalewane są również inne działki.

- Żyję w obawie, ciągle zastanawiam się, z której strony mnie tym razem zaleje, którędy woda podejdzie pod dom. Pomocy nie ma, a dom jest w coraz gorszym stanie. Fundamenty, ściany nośne, obawiam się, że to wszystko nie wytrzyma – mówi pani Maria.

Spytkowice w powiecie wadowickim - tutaj mieszka pani Maria Immel, która ponad 10 lat zmaga się z miejscowymi urzędami. Jej dom jest zalewany po każdych większych opadach deszczu. Ten sam problem ma większość jej sąsiadów. Wszystko przez rów melioracyjny, a raczej jego brak.

- Dom jest zatapiany przy każdych mocnych opadach deszczu. W fosie od ulicy tworzy się cofka, a od strony południowo-wschodniej została zasypana fosa przez moich sąsiadów, co powoduje, że wody opadowe nie mają swojego ujścia. Podtapia mnie regularnie wiosną, jesienią i latem – opowiada pani Maria.

- Z rowu głównego cofa się woda i zalewa posesje – mówi Stanisław Sieprawski, który mieszka przy ulicy Morzyckiej.

- Tu było równo z płotem zalane. A wystarczy, że przed mostek wstawią rurę – mówi jeden z sąsiadów pani Marii.

Problemy z zalewaniem posesji pani Marii zaczęły się, kiedy fosa za jej działką została zasypana przez sąsiadów. Woda spływająca z pobliskich pól zalewa podwórko i dom. Z roku na rok szkody są coraz większe.

- Był z tyłu rów, a nie było z przodu. Zrobili z przodu rów, więc tego z tyłu się nie konserwowało. Był płytki, woda go zamuliła – opowiada Stanisław Sieprawski, który mieszka przy ulicy Morzyckiej.

Pani Maria chce odkopania dawnej fosy, co zapobiegłoby zalewaniu jej posesji. Rozwiązałoby to też problemy jej sąsiadów. Wójt gminy opierając się o dokumentację z 2011 roku twierdzi, że fosy nigdy tam nie było, więc nie można mówić o jej odtworzeniu, a o budowie rowu. Jednak urząd gminy 12 lat wcześniej uznał, że wodnica istnieje, upomniał nawet mieszkańców, aby ją konserwowali.

- Z dokumentów, które posiadamy wynika, że żaden rów nie jest tam zaznaczony. Mówimy więc o utworzeniu rowu. Potrzebne jest zezwolenie wodno-prawne, pozwolenie na budowę, wytyczenie geodezyjne oraz zapłacenie odszkodowania właścicielom gruntów – twierdzi Mariusz Krystian, wójt gminy Spytkowice.

- W 1999 roku, dostałam upomnienie od urzędników, że fosa ma być utrzymana. Do tej pory ją utrzymuję, pobieram, koszę, czyszczę – mówi pani Maria.

- Tam była taka fosa, że my sankami za młodu jeździli, a teraz to się stało bezpańskie – dodaje jeden z sąsiadów pani Marii.

Mieszkańcy ulicy Morzyckiej czekają na pomoc wójta. Dla nich każdy deszcz to obawa, że znów zostaną zalani. Mariusz Krystian, wójt gminy Spytkowice zapewnia, że sprawą się zajmuje.

Pani Maria: Panie wójcie, ja mam w mieszkaniu wodę, nigdy w życiu tego nie było.Dlaczego ma mnie topić? Dlatego, że sąsiedzi zasypali fosę? Nie ma dobrej, nie ma nakazu z gminy sprawdzenia, co ci ludzie zrobili z fosą.
Wójt: Tak jak pani napisała, zostanie wszczęte postępowanie związane z naruszeniem stosunków wodnych.
Pani Maria: Jestem uwięziona we własnym domu, nie wiem, kiedy się ustabilizuje pogoda. Nie mogę nigdzie wyjechać, bo nie wiadomo, czy jak wrócę, to będzie co ratować.
Wójt: Jeżeli chodzi pani o to, że mieszka pani w niecce, to trzeba to sprawdzić. Wtedy z całą pewnością będziemy mogli stwierdzić, czy mieszka pani na zawyżeniu, zaniżeniu terenu czy równo z sąsiadami.
Pani Maria: To jest prosta sprawa, nie trzeba cudów, nie trzeba żadnych specjalnych planów, trzeba po prostu wziąć się do roboty.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

interwencja@polsat.com.pl