Z katem pod jednym dachem
Pani Grażyna próbuje uwolnić się od męża-kata. Opowiada, że pod wpływem alkoholu jest nieobliczalny. Choć w sądzie toczy się sprawa rozwodowa, małżeństwo mieszka w dwupokojowym domu, a Konrad H. dalej bije.
Pani Grażyna i jej mąż Konrad H. poznali się 23 lata temu. W autobusie. Kobieta nie pamięta już dziś, co w mężczyźnie ją ujęło. Wkrótce zostali parą. Przez trzy lata narzeczeństwa i pół roku po ślubie trwała sielanka. Problemów nikt nie przewidział.
- Przemoc zaczęła się pół roku po ślubie, wtedy uderzył mnie pierwszy raz. O coś się przyczepił, dostałam w twarz, na drugi dzień przeprosił. Później po każdym alkoholu była jakaś awantura. Zawsze przeprasza, mówi, że nigdy więcej to się nie powtórzy. Obiecuje, że więcej nie będzie pił i nie dotrzymuje słowa. Ja mu wierzyłam do momentu, kiedy próbował mnie udusić – opowiada pani Grażyna.
Kobieta trzy lata temu poinformowała policję i prokuraturę, że mąż się nad nią znęca. Jednak znowu przekonał ją, że są dla siebie stworzeni. Wycofała sprawę o znęcanie.
- Uwierzyłam, powiedział, że nie będzie pił alkoholu, że mnie nigdy więcej nie uderzy, że musimy zacząć od nowa, bo jesteśmy dla siebie stworzeni. Sielanka trwała pół roku – mówi.
Już półtora roku w radomskim sądzie rejonowym trwa sprawa o znęcanie się Konrada H. nad żoną. Policja uruchomiła też procedurę Niebieskiej Karty. Nie przeszkadza to jednak mężczyźnie nadal katować panią Grażynę. Trwa sprawa rozwodowa, ale małżeństwo nadal mieszka razem w dwupokojowym domu. A pan Konrad przechodzi do swojego pokoju przez pokój, w którym mieszka pani Grażyna i ich 17-letnia córka. 31 maja Konrad H. dotkliwie pobił żonę.
- Mąż wrócił o godzinie 4 nad ranem do domu. Doszło do szarpaniny. Miałam rozwaloną wargę. Nie wiem, czy dostałam z pięści czy z łokcia. Skończyło się to, że pojechałam na pogotowie i zostawili mnie w szpitalu – mówi pani Grażyna.
- Policja pojawiła się w szpitalu, przyjęto od pokrzywdzonej stosowne zawiadomienie, przesłuchano ją. Następnie materiały trafiły do prokuratury – informuje Alicja Śledziona, rzecznik mazowieckiej policji. Prokurator Robert Czerwiński z Prokuratury Rejonowej Radom-Wschód twierdzi jednak, że można było zrobić więcej: Uważam, że były podstawy do niezwłocznego podjęcia czynności, również do rozważenia zatrzymania. Tych czynności policja nie wykonała. Nie konsultowała tego z prokuratorem dyżurnym, nie miała formalnie takiego obowiązku, ale nie zaszkodziłoby.
- Kiedy pani Grażyna została pobita, policja powinna zabezpieczyć dowody, zatrzymać mężczyznę i wystąpić z wnioskiem do prokuratury o wydanie nakazu opuszczenia mieszkania lub wydać zakaz zbliżania się do żony – mówi Włodzimierz Wolski z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu.
Konrad H. nadal nie przejmował się żoną i wymiarem sprawiedliwości. Dwa tygodnie później mężczyzna znowu zaatakował panią Grażynę.
- Obudził mnie o godzinie 4 rano Wstałam już po prostu zwyczajnie. Wyjęłam notatki, był między nimi kawałek kartki zapisanej jego charakterem pisma. Wtedy zerwał się do mnie z łóżka i od razu dostałam w twarz – mówi pani Grażyna.
Według pracowników Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu pani Grażyna kilkukrotnie odwiedzała tę placówkę. Korzystała w niej z pomocy psychologicznej.
- Dosyć często przychodziła do naszego ośrodka, korzystała z pomocy naszej i prawnika. Pamiętam przypadek, kiedy pani przyszła do nas pobita. Miała wargę spuchniętą i oko podbite. Jej twarz była sina. Powiedzieliśmy, żeby wykonała badania, obdukcję. Była w bardzo złym stanie – opowiada Anna Maślanicka, psychoterapeutka, mediator rodzinny.
- W tym przypadku dochodzi do przemocy ze szczególnym okrucieństwem, ale sprawa nadal trwa. I w trakcie tej sprawy karnej doszło już trzykrotnie do nowych aktów przemocy. Organy ścigania były powiadamiane i nikt nie zastosował środka zapobiegawczego wobec tego pana. On nadal pozostaje bezkarny – alarmuje Joanna Mitak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomiu.
Co na to Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód? Spotkał się z nami prokurator Robert Czerwiński.
Reporterka: Do momentu kolejnego pobicia ten pan w dalszym ciągu mógł przebywać w tym domu.
Prokurator: Do kolejnego pobicia nie doszło.
Reporterka: Przepraszam, ale ta pani mówi, że została pobita 16 czerwca.
Prokurator: Ale prokurator został poinformowany 17 czerwca.
Reporterka: Tym razem prokuratura mogła coś zrobić.
Prokurator: No to właśnie zrobiła.
Reporterka: Zrobiła dopiero w lipcu…
Okazuje się, że jednak można. Tydzień po zajęciu się przez naszą redakcję sprawą pani Grażyny, prokuratura jednak wydała Konradowi H. nakaz opuszczenia zajmowanego wspólnie z żoną mieszkania. Dlaczego tyle zwlekała?
- Gdyby nie telewizja, to pewnie w dalszym ciągu mieszkalibyśmy razem, nie wiadomo co mogłoby się wydarzyć – uważa pani Grażyna.
- To nie powinno być działanie akcyjne, to powinno być działanie w ramach systemu – dodaje Włodzimierz Wolski z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba