Wycięli zdrową nerkę - pacjent zmarł

Skandaliczna pomyłka lekarzy i bulwersujący wyrok sądu. Lekarze ze szpitala w Nowym Sączu zamiast nerki z guzem, wycięli zdrową! Natychmiast spróbowali naprawić swój błąd, ale wycięta nerka nie zaczęła działać prawidłowo. Tadeusz Filip zmarł trzy miesiące później. Dwaj lekarze stanęli przed sądem. Efekt? Umorzone postępowania na rok, na czas próby. Chirurdzy mieli też zapłacić po 1500 zł na cel społeczny.

- Straciłam to, co miałam najcenniejszego…  Ja nie mam majątku, domu, samochodu, miałam męża – rozpacza pani Maria.

W kwietniu 2008 roku 69-letni Tadeusz Filip trafił do szpitala w Nowym Sączu. Badania wykazały, że mężczyzna ma guza w lewej nerce. Lekarze stwierdzili, że chory narząd trzeba usunąć.

- Wzięli go na stół operacyjny i stało się. Usunęli mu prawą nerkę, zdrową, zamiast lewej. Tą nerkę wszczepili, ale już nie podjęła pracy, więc miał robione dializy – opowiada pani Maria.

Tadeusz Filip nadal leżał z nerką z guzem. Usunięcia chorego organu podjęli się dopiero lekarze ze szpitala Rydygiera w Krakowie.

- Po zabiegu usunięcia nerki doszło do spadku ciśnienia, zaburzeń hemodynamicznych. Z tego powodu pacjent został przeniesiony na intensywną terapię. Doszło do niewydolności wielonarządowej, w 78 dobie pobytu w naszym szpitalu pacjent zmarł – opowiada Bożena Kozanecka, dyrektor do spraw lecznictwa Specjalistycznego Szpitala im. Rydygiera w Krakowie.

Sprawą usunięcia zdrowej nerki zajęła się prokuratura. Postawiono zarzuty dwóm lekarzom nowosądeckiego szpitala.

- Sąd Rejonowy w Nowym Sączu warunkowo umorzył postępowanie na okres próby wynoszącej jeden rok i zasądził kwotę świadczenia na cel społeczny po 1500 złotych – informuje Zbigniew Krupa z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

Chcieliśmy porozmawiać z lekarzami, którzy operowali Tadeusza Filipa. Jeden z nich jest na emeryturze, drugi dalej pracuje w nowosądeckim szpitalu.

- Pani jest niezadowolona i wcale jej się nie dziwię. Dużo to wszystkich zdrowia kosztowało. Wszystko, co miałem w tej sprawie do powiedzenia, powiedziałem. Proszę udać się do dyrektora – powiedział Maciej F., lekarz, który operował Tadeusza Filipa.

Pani Maria walczy o odszkodowanie za śmierć męża. Kobieta chciała ugody ze szpitalem, ale dyrekcja nie była tym zainteresowana.

- Powódka domaga się 500 tysięcy złotych odszkodowania za doznaną krzywdę, tysiąca złotych renty i zwrotu kosztów pogrzebu w kwocie 7 tysięcy złotych – informuje Marcin Zdrzałka, pełnomocnik Marii Filip.

- Ja napisałam tę kwotę, żeby kogoś to w końcu ruszyło, bo ileż można czekać? Mi też jest ciężko. Nie wiem, czy mam kupić lekarstwa czy zapłacić rachunki z tej emerytury – mówi pani Maria.

74-letnia kobieta myślała, że po dwóch opiniach biegłych i wyroku skazującym lekarzy, wyrok w sprawie o odszkodowanie zapadnie szybko. Tymczasem sąd powołał kolejnych biegłych.

- Sąd musi ustalić, na ile działania lekarzy miały wpływ na śmierć pacjenta – tłumaczy Zbigniew Krupa z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- Męża mi nic nie zwróci, ale pamięć o nim jest żywa. Zawsze go tu czuję, widzę, słyszę, to nie jest normalne życie – rozpacza pani Maria.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl