Matura za łapówkę
O sprzedaży matur w lubelskim liceum mówiła cała Polska. W czerwcu prokuratura skierowała sprawę do sądu przeciwko sześciu osobom. Są one oskarżone o wręczanie łapówek w zamian za fałszywe świadectwa. Osoby kupujące często nie wiedziały gdzie mieści szkoła, którą rzekomo ukończyli.
Sześcioro niedoszłych maturzystów pochodzi z gminy Szczebrzeszyn koło Zamościa. Większość z miejscowości Bodaczów. Tutaj mieszka też jeden z czterech pośredników, Paweł T. To on pięć lat temu namawiał swoich kolegów z gimnazjum, że warto zadbać o świadectwo ukończenia szkoły średniej.
- Byłem 2 lata w technikum gastronomicznym. Później wyjechałem do Islandii. Chciałem jakąś szkołę skończyć. Stąd ten pomysł - mówi Kamil M., który kupił świadectwo ukończenia liceum.
- Do zdarzeń dochodziło w latach 2008-2009, gdzie oskarżeni wręczali pieniądze pośrednikowi, znajomemu Pawłowi T., który również w śledztwie ma status osoby podejrzanej. Przeciwko niemu kontynuowane jest postępowanie, dotychczas usłyszał ponad 60 zarzutów – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
23-letniego Pawła T. szukamy w mieszkaniu jego rodziców w Bodaczowie. Niestety, wyprowadził się stąd kilka miesięcy temu. I nawet najbliżsi nie znają jego obecnego adresu.
- Nie mam nic z tym wspólnego. To ja włóczę się po policjach. Ale za co, pytam się? Za to że syn jest dorosły? Za to, że syn coś zrobił, to mnie policja ściga? To był młody człowiek, który był nakręcony przez jakiegoś tam gościa, który miał kasę – mówi ojciec Pawła T.
- Myślę, że zazwyczaj takie osoby zgłaszały się, które sobie źle radziły w szkole, więc chciały po prostu to świadectwo tylko - mówi Kamil M., który kupił świadectwo ukończenia liceum.
- Zazwyczaj osoby, które uzyskiwały w nielegalny sposób świadectwa maturalne nie wiedziały nawet gdzie mieści się budynek szkoły. Nie miały kontaktu z nauczycielami, ze szkołą. Paweł T. był osobą, która znała Antoniego L, to on pośredniczył w przekazywaniu pieniędzy i to on miał wolną rękę w ustalaniu prowizji - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Antoni L. to były dyrektor Zespołu Szkół Katolickich im. Św. Teresy w Lublinie. W tej szkole można było kupić maturę płacąc od czterystu do tysiąca pięciuset złotych. Dotąd prokuratura nie postawiła zarzutów żadnemu z nauczycieli. Gdy wybuchła afera całą sprawą zainteresowały się władze kościelne. Mimo kilku prób umówienia się na rozmowę, nikt w szkole nie chciał z nami rozmawiać.
- Prokuratura Okręgowa w Lublinie przedstawiła 115 zarzutów Antoniemu L. Większość z nich, aż 113 dotyczy przyjmowania korzyści majątkowych, przyjmowania pieniędzy w zamian za zachowanie stanowiące naruszenie przepisów prawa, a więc w zamian za wystawienie świadectwa ukończenia Liceum im. Św. Teresy w Lublinie w sytuacji, kiedy dana osoba takiego liceum nie ukończyła - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Reporter: Chodzi mi o tę szkołę katolicką. O sprzedawane matury.
– Jestem bardzo zaskoczony . I tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie – mówi Antoni L., były dyrektor liceum.
- Dyrektor L. podał się do dymisji, było wtedy prowadzone jakieś śledztwo prokuratorskie i wiedział, że pojawiają się kolejne osoby, które kupiły u niego maturę. Kuratorium nie może stwierdzić czy ktoś sprzedał dokumentację typu świadectwo maturalne, czy świadectwo ukończenia szkoły - mówi Anna Dudek-Janiszewska, Wicekurator Oświaty Kuratorium Oświaty w Lublinie.
Dotychczas zarzuty w lubelskiej aferze postawiono 45 osobom. Wśród nich jest czterech pośredników. Prokuratura mówi, że sprawa jest rozwojowa, wciąż przybywają nowe wątki.
Antoni L. przesłuchany w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do dokonania zarzucanych mu przestępstw.
- Jak on mi to zaproponował, to nie byłem świadomy, że tu jest przekroczenie przepisów. Myślałem, że to jest eksternistycznie, że będę chodził do tej szkoły. A tu wyszło, że było dwa spotkania i maturę pisałem – mówi Kamil M. *
*skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar –Szczerba